Polka mieszkająca w Bułgarii: Ludzie pomocni, ale martwi jedna rzecz
- Myślę, że Bułgarzy nie potrafią wypromować tego, co mają najlepsze - mówi pani Małgorzata, mieszkająca na co dzień w Bułgarii. - Polakom kraj ten niestety kojarzy się głównie z wycieczkami do Słonecznego Brzegu czy Złotych Piasków. Na wybrzeżu osobiście unikam akurat tych dwóch miejsc. Poleciłabym za to Nesebyr, Sozopol i wybrzeże na południe od Burgas, w kierunku Turcji.
Choć Płowdiw to drugie co do wielkości miasto Bułgarii, nie jest specjalnie znane poza granicami kraju. Zdaniem części historyków to najstarszy cywilizowany ośrodek życia w Europie, liczący ponad sześć tys. lat. To także od jakiegoś czasu dom dla pani Małgorzaty, Polki, która przeprowadziła się tutaj wraz z mężem, również Polakiem. Jak mieszka się w Bułgarii? Co warto zobaczyć zdaniem kogoś, kto spędził już chwilę w tym kraju? A czego się wystrzegać i na co uważać?
Bartosz Kicior, interia.pl: Kiedy zamieszkała pani w Bułgarii?
- Przeprowadziliśmy się z mężem 2 lata temu. Założyłam firmę w Bułgarii i pracuję zdalnie. Już wcześniej rozważaliśmy przeprowadzkę za granicę, jeszcze wtedy bez konkretnego kierunku. Dużo podróżowaliśmy do krajów bałkańskich i były one naszym ulubionym kierunkiem podróży.
- Przeprowadziliśmy się do Bułgarii częściowo ze względu na to, że leży na Półwyspie Bałkańskim, ale jest członkiem UE, co znacznie ułatwia wszelkie formalności, jak i również ze względu na lepszą pogodę, niskie podatki, chęć spokojniejszego życia.
Jakie były początki?
- Początki zaczęły się dla nas dużo wcześniej, jeszcze z Polski, kiedy zdalnie szukaliśmy wszystkich informacji. Wiedzieliśmy, że to zaczynanie wszystkiego od nowa. Dotyczyło to zarówno mniejszych, jak i większych spraw: znalezienia mieszkania, uzyskania zezwolenia na stały pobyt, założenia firmy, podpisania umów, przerejestrowania samochodu, założenia kont bankowych czy numeru telefonu bułgarskiego.
- Nie znaliśmy nikogo w Płowdiwie, nie mówiliśmy też wtedy po bułgarsku. Zdecydowanie pomogło nam to, że kanałami online znaleźliśmy prawnika, który odpowiedział nam na wszystkie pytania przed przeprowadzką. Na miejscu pomógł z uzyskaniem zezwolenia na stały pobyt i założeniem firmy.
Co was zaskoczyło w nowym kraju?
- Na pewno czas oczekiwania w urzędach. Z każdą sprawą schodziło nam po kilka godzin, ponieważ pracownicy nie spieszą się i w ciągu dnia mają po kilka przerw, w trakcie których klienci nie są obsługiwani. Pozytywnie natomiast zaskoczyło mnie to jak pomocni i przyjaźni byli dla nas Bułgarzy oraz to jak dużo obcokrajowców mieszka w Płowdiwie, dzięki czemu względnie łatwo można nawiązać nowe znajomości.
Czytaj więcej: Polka o Santorini: To największy koszmar wyspy
Jak wygląda pani typowy dzień po przeprowadzce?
- Pracuję zdalnie, ale ze względu na godzinę różnicy czasu względem Polski zaczynam pracę później, czyli tak jak Bułgarzy, koło godziny 9. Rano zdarza się, że ktoś mnie zaprosi na kawę, w ciągu dnia na lunch czy spacer lub wieczorem na obiad. Bułgarzy i obcokrajowcy mieszkający w Bułgarii zawsze mają czas.
Co najbardziej spodobało się pani w Bułgarii?
- Najbardziej urzekła mnie natura, bogata przyroda, jej bliskość, różnorodność i dostępność. Wystarczy około pół godziny jazdy samochodem od Płowdiwu i jestem w górach Rodopach, a po dwóch godzinach nad morzem (Czarnym - przyp. red.) Podoba mi się również bliskość krajów takich jak np. Turcja czy Grecja. Po kilku godzinach możemy być w Stambule lub nad Morzem Egejskim. Do zalet zaliczyłabym także spokój i brak pośpiechu. No i pogodę, w tym sporą liczbę dni słonecznych w ciągu roku.
- Na plus jest również łatwość prowadzenia działalności gospodarczej oraz jej niskie koszty. Przepisy prawne są przejrzyste i względnie proste. Zmieniają się rzadko, przez co nie musimy śledzić ich cały czas.
- Bardzo cieszy mnogość różnych festiwali o charakterze kulturowym czy muzycznym, takich jak A to Jazz w Sofii, Festiwal Młodego Wina w Płowdiwie, Festiwal Róż w Kazanłyku, Surva w Perniku i wiele, wiele innych.
A co panią drażni? Jest coś, co się pani nie podoba?
- Drażni mnie sposób prowadzenia kierowców. Na co dzień spokojni Bułgarzy, wsiadając do samochodów zmieniają się w szaleńców o własnych przepisach drogowych.
- Nie podoba mi się też liczba palaczy w Bułgarii, która jest swoją drogą największa w UE. Widać to na każdym kroku i pomimo zakazu zdarza się, że ludzie palą również w środku w restauracjach.
- Do tego dochodzi zaniedbana infrastruktura i duża dysproporcja społeczna, widoczna bieda i bogactwo. Martwi mnie nieco sytuacja polityczna w kraju. W ciągu ostatnich dwóch lat Bułgaria nie miała stałego, trwałego rządu i wygląda na to, że ostatnie wybory z kwietnia tego roku nadal nie rozwiążą problemu, a co za tym idzie Bułgarów czekają kolejne, szóste już wybory, w okresie letnim.
Czy dostrzega pani jakieś różnice kulturowe pomiędzy Polską a Bułgarią?
- Bułgarzy żyją spokojniej i są mniej nerwowi, mają podejście typu ,njama problem’. Polacy są zdecydowanie bardziej pracowici i punktualni. W Bułgarii ciężko znaleźć fachowca, który po pierwsze przyjdzie na czas, a po drugie bardzo dobrze wykona swoją pracę.
Czy różnice językowe to duży problem?
- Pierwszym problemem może być zapis w cyrylicy. Ja akurat znam język rosyjski, dzięki czemu miałam trochę łatwiej. Jednak wbrew ogólnemu przekonaniu w Płowdiwie czy w Sofii rzadko kiedy mogłam się dogadać po rosyjsku, jedynie ze starszymi osobami. Młodsi ludzie w dużych miastach mówią po angielsku.
- Wyjątkiem były urzędy czy banki, gdzie zazwyczaj pracownicy mówią tylko w języku bułgarskim i niekiedy na początku, po przeprowadzce, potrzebowaliśmy tłumacza. Oczywiście nie dotyczy to wybrzeża bułgarskiego i miejscowości turystycznych, gdzie praktycznie wszędzie można porozumieć się po rosyjsku, a niekiedy nawet po polsku. W wielu kurortach nadmorskich widzieliśmy menu w języku polskim.
- Dla mnie utrudnieniem jest to, że nie pracuję z Bułgarami, nie używam bułgarskiego w pracy, a większość naszych znajomych mówi po angielsku. Z drugiej strony jest to język słowiański, więc niektóre zwroty są podobne do rosyjskiego czy polskiego. Jest też trochę naleciałości z obcych języków np. używane na co dzień "ciao" lub "merci" albo zabawnych, egzotycznie brzmiących słów, jak "bakszisz" czy "cziczo".
Jacy są Bułgarzy? Lubią Polaków?
- Bułgarzy są otwarci zarówno między sobą, jak i względem obcokrajowców. Bardzo lubią zagadywać i rozmawiać. Niesamowicie interesuje ich to, czemu przeprowadziliśmy się akurat tutaj. Polaków lubią i mają z nami miłe, sentymentalne skojarzenia. Na informację o tym, że jesteśmy z Polski, często odpowiadają "Polska drużyna" co dla nas nie ma większego sensu. Im za to wydaje się, że to takie polskie zawołanie, zasłyszane przez nich na meczach z naszą reprezentacją.
- Czuję się tu bezpiecznie, porównywalnie do Polski. Jeśli chodzi o samo Płowdiw, to nawet w późnych godzinach wieczornych można spokojnie spacerować samemu.
Co poleciłaby pani Polakom odwiedzającym Bułgarię? Zna pani jakieś nietypowe miejsca, mało znane rzeczy warte zobaczenia?
- Myślę, że Bułgarzy nie potrafią wypromować tego, co mają najlepsze. Polakom kraj ten niestety kojarzy się głównie z wycieczkami do Słonecznego Brzegu czy Złotych Piasków. Na wybrzeżu osobiście unikam akurat tych dwóch miejsc. Poleciłabym za to Nesebyr, Sozopol i wybrzeże na południe od Burgas, w kierunku Turcji, na przykład miejscowość Sinemorec.
- Ale przede wszystkim zachęcam, aby wybrać się w góry. W przeciwieństwie do polskich te w Bułgarii są jeszcze w dużej mierze dzikie i względnie mało uczęszczane. Ze względu na ich różnorodność oraz dużą liczbę wyciągów są one przystępne zarówno dla osób mało, jak i bardzo doświadczonych.
- Pasma górskie w Bułgarii to między innymi niższe Rodopy, wyższe malownicze Piryn, Riła z najwyższym szczytem Musała 2925 m n.p.m. i miejscem o nazwie Siedem Rilskich Jezior, przypominającym naszą Dolinę Pięciu Stawów. Jest także Stara Płanina, która ciągnie się przez całą Bułgarię od granicy z Serbią aż po Morze Czarne.
- Z miast warto odwiedzić przede wszystkim stare miasto Płowdiw z antycznymi ruinami z czasów rzymskich oraz Wielkie Tyrnowo, dawną stolicę, z twierdzą Carewec. Bułgaria to także największy na świecie producent olejku różanego i lawendowego, dlatego warto się tu wybrać w maju i czerwcu na wielkie, piękne pola róż i lawendy.
- Od kiedy mieszkamy w Bułgarii zaczęłam się również interesować winem bułgarskim. Polecam odwiedzić jedną z wielu winiarni i spróbować wina z typowo lokalnych szczepów mavrud, melnik czy rubin. Wbrew pozorom w Bułgarii pije się i produkuje również dużo dobrego wina różowego i białego.