Potrzeba matką wynalazku? Tak gotuje się na froncie

W internecie pojawił się krótki film nagrany przez ukraińskich żołnierzy, w którym jeden z nich używa broni w bardzo niekonwencjonalny sposób. Zatkniętym na kiju granatem... tłucze mięso na kotlety. To nie pierwszy taki materiał z frontu, który udowadnia, że ludzka kreatywność nie zna granic.

article cover
Future PublishingGetty Images
W trudnych sytuacjach wyobraźnia to przydatna rzecz
W trudnych sytuacjach wyobraźnia to przydatna rzeczFuture PublishingGetty Images

Już nie raz przekonaliśmy się o tym, że wyobraźnia to niezwykle ważny atrybut, która pomaga nawet w ekstremalnych sytuacjach. Szczególnie kiedy trzeba zaspokoić głód, a pod ręką nie ma profesjonalnego sprzętu kuchennego. Wtedy właśnie można przekonać się o prawdziwości powiedzenia o tym, że potrzeba jest matką wynalazku.

Angielskojęzyczna agencja ТРУХА opublikowała na swoim profilu na Twitterze krótki materiał video, przedstawiający ukraińskich żołnierzy pochłoniętych przygotowywaniem posiłku w warunkach polowych.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie narzędzie, z którego korzysta jeden z bohaterów

Ten bowiem rozbija mięso granatem, a raczej jego pozostałością, zatkniętym na kiju, przy dźwiękach skocznej muzyki. I choć widok ten niektórych przyprawia o dreszcze, "kucharz" uśmiecha się do kamery i nic sobie z tego nie robi.

W komentarzach internauci w większości chwalą zaradność i nieszablonowość Ukraińców, przypominając jednocześnie o bohaterstwie żołnierzy broniących granic kraju przed zbrojną napaścią ze strony Rosji. Część jednak wyraża swoje obawy o zdrowie i życie bohaterów materiału. Można przeczytać nawet, że takie zachowanie to "życzenie śmierci" i bardzo ryzykowne igranie z losem.

Jak dowiedzieliśmy się dzięki konsultacji z ekspertem do spraw wojskowości, nie ma powodów do obaw. To, co widzimy na nagraniu to granat obronno-zaczepny F1, z którego wykręcono zapalnik z bezpiecznikiem. Po takiej operacji została skorupa i ładunek miotający, a w otwór po zapalniku włożono widoczny na filmiku kij. Tak zmodyfikowaną bronią można uderzać bez obawy o zrobienie sobie krzywdy (chyba że mechanicznej, uderzając siebie samego, na przykład w palec, z całej siły). Bez inicjatora, czyli zapalnika, ładunek miotający jest całkowicie bezpieczny.

Sytuacja jest podobna jak w przypadku słynnego filmu sprzed kilku miesięcy, którego autor zarejestrował, jak żołnierze wbijają w ziemię drewniane kołki, używając min przeciwpancernych zamiast młotków. Te bez zapalnika stają się kawałkiem metalu z ładunkiem wybuchowym i choć nie brzmi to zbyt bezpiecznie, teoretycznie można uderzać nimi o inne obiekty.

Obrazy takie jak ten mogą wywoływać uśmiech na twarzy i uchodzić za lekko humorystyczne, ale nie wolno zapominać o tym, że wojna to koszmar i tragedia. Nie tylko żołnierzy, ale także cywilów, którzy znaleźli się w obszarze działań zbrojnych. W przypadku toczącej się obecnie wywołanej przez Moskwę wojny w Ukrainie to także przerażające zbrodnie, których dopuszczają się Rosjanie.

„Marsz Matek” w Nowym Jorku. Protestowali przeciw zabijaniu bezbronnych dzieci w UkrainieAFP

Żołnierze ukraińscy chętnie jednak publikują nagrania z frontu o żartobliwym zabarwieniu, pokazując, że wojna to również proza życia i starając się podnieść rodaków na duchu w trudnym czasie.

W sieci mamy więc sporo filmików z przyrządzaniem posiłków w ekstremalnych warunkach albo używaniem sprzętu militarnego jako kuchennych utensyliów. We wrześniu mogliśmy zobaczyć pomysłowość mężczyzny, który dosłownie potraktował zwyczajową nazwę granatu "tłuczek" i użył broni do ugniatania ziemniaków. Jak sam tłumaczy na nagraniu, pracuje nad przygotowaniem dla siebie o swoich kamratów prawdziwego puree.

W komentarzach roi się od żartów, których można było się spodziewać - o tym, że kucharz w przypadku wypadnięcia się zawleczki może nieźle się rozerwać, a także, że potoczna nazwa tego sprzętu nie wzięła się znikąd.

Inny materiał opublikowany na kanale Gwardii Narodowej Ukrainy pokazuje żołnierza, który kroi cebulę na desce położonej na kolanie, podczas gdy dookoła rozlegają się odgłosy wystrzałów. Komentarz prowadzących kanał? "Najważniejsze, że ręka się nie trzęsie".

Ostatnim hitem jest także filmik z gotowania pierogów na froncie. Tutaj mamy już nie pojedynczą scenę tłuczenia czy krojenia, a całą, zmontowaną z kilku ujęć relację z gotowania pierogów, prawdopodobnie pielmieni, podanych tradycyjnie ze śmietaną.

Jeżeli wojna potrwa kolejne miesiące, na pewno będziemy mogli oglądać jeszcze podobne obrazy. Zmuszeni do spędzania codzienności w trudnych realiach żołnierze muszą sobie jakoś radzić. Pokazują tym samym, iż potrzeba rzeczywiście jest matką wynalazku. Szczególnie, gdy gra toczy się o jedzenie.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas