Poznali się na Tinderze. Randka zakończyła się na porodówce
Takie historie nie zdarzają się często. Czasami jednak życie pisze gotowy scenariusz do komedii romantycznej. W tym przypadku głównymi bohaterami mogą zostać Alyssa Jane i jej chłopak, Max. Ich randka z Tindera zakończyła się na porodówce.
Alyssa Jane i Max poznali się na Tinderze. Wkrótce postanowili się spotkać. Poszli wspólnie na trzy randki. Ich znajomość była jednak nieco inna. Dziewczyna była bowiem w szóstym miesiącu ciąży.
Po trzecim spotkaniu coś ewidentnie zaiskrzyło. Dlatego też para zdecydowała się na kolejne, czwarte spotkanie. Żadne z nich nie przypuszczało, gdzie zakończy się ich wspólny wieczór.
Historia niczym z filmu
Czwarte spotkanie Alyssy i Maksa było dokładnie zaplanowane. Dziewczyna miała odebrać chłopaka, a następnie mieli wspólnie spędzić wieczór. Nigdy nie pojawiła się jednak w umówionym miejscu. W drodze odeszły jej wody płodowe. Natychmiast skierowała się do szpitala.
W międzyczasie udało jej się jednak dodzwonić do Maksa. Poinformowała go, że właśnie zaczęła rodzić. Wtedy chłopak podjął jedną z najbardziej męskich decyzji. Już kilka chwil później był w szpitalu, towarzysząc jej w trakcie porodu.
Zobacz również: Turyści lekceważą zakazy nad Morskim Okiem
"Znaliśmy się zaledwie osiem tygodni"
Znaliśmy się zaledwie osiem tygodni. Byliśmy na trzech randkach, ale wtedy staliśmy się rodziną i czułam, że właśnie tak powinno być
Alyssa i Maks są ze sobą od ponad roku. Co więcej, właśnie się zaręczyli. Wspólnie mieszkają i wychowują małego Olliego - pełnego energii chłopczyka, na którego patrzą z ogromną dumą. Alyssa określa swojego ukochanego mianem najlepszego ojca na świecie.
Miałam 20 lat i urodziłam noworodka. Nie miałam pojęcia, co robić. Max został przy mnie i uczył się razem ze mną wszystkiego. Był obok nawet wtedy, gdy zmieniałam pieluchy i sam zaczął to robić
Internauci są poruszeni tą historią.
Co za piękną historia!
Piękna, mała rodzina!
Płaczę. Ta historia jest przepiękna!
Zobacz również: Wpłacił 5 zł na drona dla Ukrainy. Polacy zebrali dla niego niemal 150 tys. „Wróciła mi wiara w dobro”