Sąsiadka namówiła ją na remont. Do dziś nie może patrzeć na własny dom

Właścicieli domów w zabudowie bliźniaczej może spotkać wiele niespodzianek, bo choć budynki stworzone są w tym samym stylu, to charakter ich mieszkańców już nie.

Dom własny, ale nie do końca. Życie w bliźniaku to wyzwanie
Dom własny, ale nie do końca. Życie w bliźniaku to wyzwanie123RF/PICSEL

Kupując pół tak zwanego bliźniaka, należy liczyć się z tym, że często przyjdzie nam zacieśniać stosunki towarzyskie z sąsiadem w związku z koniecznością wspólnego remontu dachu, czy uzgodnienia rodzaju ogrodzenia, które oddziela posesje wzdłuż wspólnej ściany. Przymusowa bliskość nieraz przysparza jednak zmartwień i jest powodem sąsiedzkich sporów. Sprawdźmy, o co kłócą się właściciele domów duo.

Jak syjamskie bliźnięta

Budynki mieszkalne "zrośnięte" ścianą podlegają dość ścisłym uregulowaniom prawnym, które jednak pozostawiają ich właścicielom pewną swobodę działania. Żaden z właścicieli nie może na przykład dobudować piętra. Obie połówki muszą też przylegać do siebie na całej długości ściany.

Takie ograniczenia wprowadzono w 2009 roku; zgodnie więc z ustawą bliźniaki nie mogą różnić się między sobą wysokością i długością. Każdy z właścicieli ma jednak prawo decydować o wyglądzie swojej połowy domu zgodnie ze swoją wolą i poczuciem estetyki, a także zasobnością portfela. W takiej sytuacji nietrudno więc o spór. Przekonała się o tym pani Iza, której sąsiadka lubi częste remonty elewacji.

- Nasze domy są jak syjamskie bliźnięta, przyrośnięte do siebie, jednak posiadające dwie głowy, z których każda ma inne plany, gust i charakter. Moja sąsiadka ciągle chce coś zmieniać, a ja jestem raczej konserwatywna, jeśli chodzi o wystrój, a poza tym wolę inwestować we własny rozwój niż upiększanie domu — mówi nam pani Iza.

Życie w bliźniaku wymaga kompromisów
Życie w bliźniaku wymaga kompromisów123RF/PICSEL

Izabela swoją połowę domu otrzymała od rodziców. Ci woleli przeprowadzić się do mniejszego mieszkania w bloku, a bliźniaka oddać w ręce córki, która właśnie zakładała wtedy swoją rodzinę. Sąsiadka Izy odkupiła swoją połowę od dzieci zmarłych w latach 90. właścicieli.

Jak dedukuje Izabela, zapewne wychowała się w domu jednorodzinnym i jest przyzwyczajona do pełnej wolności wyborów estetycznych, których nie musiała nigdy uzgadniać z sąsiadami. Dedukuje — bo mimo że mieszkają ściana w ścianę obok siebie już ponad 30 lat, to nie było nigdy okazji szczerze o tym porozmawiać.

Ich rodziny żyją w zgodzie, co prawda czasem trochę wymuszonej. Unikanie konfliktów jest bowiem podstawą życia w zrośniętych bokami domach — o czym z pewnością wie każdy, komu przyszło żyć w bliźniaku.

Zmiany w prawie budowlanym mogą się okazać mało atrakcyjne dla inwestorów i prowadzić do nadużyć
Zmiany w prawie budowlanym mogą się okazać mało atrakcyjne dla inwestorów i prowadzić do nadużyć123RF/PICSEL

Skazana na gust sąsiadki

Wszystko zaczęło się w 1995 roku, kiedy sąsiadka Izy zaplanowała zmianę elewacji na modny wówczas biały, plastikowy siding. Bliźniak jest jednym sześciu podobnych budynków, zaprojektowanych i wybudowanych jako małe osiedle w zabudowie jednorodzinnej w 1960 roku. Wówczas prywatni inwestorzy, działając zgodnie z planem budowlanym, wykonali elewacje z tradycyjnego tynku. Jednak po trzydziestu latach, powierzchnia uległa uszkodzeniom, dlatego sąsiadka pani Izy zaczęła nalegać na jej zmianę.

Domy w szeregowej zabudowie często nie współgrają ze sobą
Domy w szeregowej zabudowie często nie współgrają ze sobą123RF/PICSEL

- Zaproponowała biały siding elewacyjny ze sztucznego tworzywa, który od razu bardzo mi się nie podobał, jednak chcąc uniknąć zepsucia dobrosąsiedzkich stosunków, zgodziłam się. Pokryłam połowę kosztów, a już rok później musiałam wzywać ekipę do mycia elewacji, bo siding przyciągał kurz i brud jak magnes — wspomina pani Iza.

Po kilku latach moda na takie elewacje minęła i sąsiadka przedstawiła pani Izie kolejny plan zmian — chciała ocieplić budynek styropianem i znów otynkować ściany. Tym razem jednak pani nie doszły do porozumienia.

- Nie stać mnie na odświeżanie elewacji co kilka lat. Dlatego tym razem powiedziałam stanowcze "nie". Sąsiadka była niezadowolona, ale rozpoczęła zaplanowany remont, ekipa budowlana uszkodziła jednak nieszczęsny siding po mojej stronie. Niestety, musiałam interweniować, by pokryła koszty naprawy sidingu, z którym zostałam tylko ja. Nie muszę chyba dodawać, jak bardzo drażni mnie obecny wygląd całości — nic tu do siebie nie pasuje. Sąsiadka wstawiła też od frontu kute barierki z wymyślnym motywem, który kompletnie nie współgra z typową dla architektury lat 60-tych prostotą i surowością - mówi nasza rozmówczyni. 

Zobacz też: 

Odstraszanie ptaków to subtelna sztuka. Praca ochrony na lotnisku OrlyAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas