Silni mężczyźni słabych kobiet
Nie o to tylko chodzi, jak kobieta kocha, ale i kogo kocha. Istnieją bowiem tacy mężczyźni, którzy mają specjalny dar...
Jak król Midas przemieniał w złoto wszystko, czego dotknął, tak oni każde uczucie, którego są obiektem, przekształcają prędzej czy później w jałowe i desperackie przywiązanie znękanej kobiety.
Niezdecydowany
"Jestem od czterech lat związana z chłopakiem w moim wieku. Poznaliśmy się na studiach, mieliśmy wtedy po dwadzieścia lat. Nie od razu zwróciłam na niego uwagę, ale on zrobił wszystko, żeby mnie sobą zainteresować. Nie odstępował mnie ani na chwilę, wciąż wymyślał różne atrakcje. Nigdy przedtem ani potem nie balowałam tyle, ile w ciągu pierwszego roku naszej znajomości. Każdy weekend spędzaliśmy gdzie indziej, bo Włodek miał sporo pieniędzy od rodziców i nie musiał się liczyć z wydatkami.
Ale mniej więcej od półtora roku sytuacja bardzo się zmieniła. To ja jestem stroną zabiegającą, to ja robię wszystko, żeby Włodek się ze mną ożenił albo żebyśmy przynajmniej razem zamieszkali. On mówi, że trudno mu się zdecydować, bo właściwie jeszcze nie ma dyplomu i musi najpierw rozstrzygnąć o swojej przyszłości zawodowej, a dopiero potem zajmie się planami osobistymi. Kiedyś jednak mówił zupełnie inaczej i twierdził, że nie wyobraża sobie życia beze mnie. Dlatego myślałam, że może przestał mnie już kochać i chce się ze mną rozstać. To byłoby straszne, ale jakoś bym się w końcu pozbierała - bylebym tylko miała jasność. Ale on na wszelkie moje pytania odpowiada wymijająco, a jeśli za bardzo naciskam, to się złości. Czasem mówi, że jestem za nerwowa, kiedy indziej, że przyszłości nie da się przewidzieć.
Ostatnio błagałam, żeby mi wprost powiedział, że mnie nie kocha, to przestanę mu zawracać głowę, pójdę sobie i już. Niech tylko mi to wreszcie powie! On mi na to powiedział, że stawiam jakieś głupie pytania i że przecież jest całkiem przyjemnie, zwłaszcza jeśli mu nie zawracam głowy wydumanymi pretensjami. Z jednej strony nie wierzę, żeby mu tak całkiem przestało zależeć, jeżeli tak o mnie walczył na początku, z drugiej przecież widzę, że teraz ma dla mnie znacznie mniej czasu, niechętnie wychodzi gdzieś ze mną i nic nie mówi o tym, co z nami będzie.
Gdybym usłyszała, że mnie nie chce - odeszłabym. Gdyby powiedział, że decyduje się na wspólne bycie, to może próbowałabym jakoś zrozumieć tę jego zmianę, ale on nie mówi ani tego, ani tego i czasami myślę, że celowo utrzymuje mnie w tej niepewności. Ale właściwie po co?".
Autorka tej wypowiedzi chciałaby uzyskać od swojego chłopaka takie informacje, które pomogłyby jej podjąć sensowną decyzję. Ale problem polega na tym, że Włodek nie jest tym zainteresowany. Wygląda na to, że chciałby mieć dziewczynę dla siebie, ale bez żadnych zobowiązań i tylko na swoich warunkach. Nie mówi jej "tak", bo mogłoby się to wiązać ze spełnianiem jakichś wymagań. Nie mówi "nie", bo póki takich wymagań nie ma, to cały układ raczej mu odpowiada. Jeśli kobieta składa decyzję w ręce takiego mężczyzny, to może spędzić resztę życia w charakterze przyciąganej i odpychanej zabawki jo-jo.
Cierpiący
"Ja świetnie wiem, że Tomek traktuje mnie źle, przynajmniej według pewnych obiegowych kryteriów. Znamy się pół roku, oboje mamy za sobą nieudane małżeństwa, tak że na pewno nie jesteśmy naiwnymi romantykami. Tomek przeszedł bardzo przykre rzeczy ze swoją byłą żoną. Niewiele mi o tym mówił, on zresztą nie jest skory do zwierzeń, ale swoje od życia po głowie dostał.
Dlatego jestem w stanie wybaczyć mu takie rzeczy, których nigdy nie zniosłabym od nikogo. Choćby to, że nigdy nie wiem, czy przyjdzie wtedy, kiedy się ze mną umówił, albo że o każdej porze dnia i nocy (zwłaszcza nocy!) mogę się spodziewać jego telefonu z propozycją, żebym zaraz przyjeżdżała, bo czuje się samotny. Prawie nigdy nie wychodzimy razem, bo Tomek nieswojo czuje się między ludźmi. Ja wiem, że on chce mnie mieć dla siebie, wyłącznie dla siebie. Jest zazdrosny o wszystko i o wszystkich. Nie lubi mojej pracy, moich przyjaciół, nawet psa. Jego żona nauczyła go, że nie można być pewnym kobiet, bo kobieta to takie stworzenie, które zawsze oszuka i zdradzi.
Tomek czasem mówi po pijanemu, że wszystkie kobiety to k..., tylko się lepiej lub gorzej kamuflują. Krzyczy wtedy na mnie, nawet raz mnie uderzył. Znajomi mówią, że on mnie nie szanuje, zastanawiają się, co mnie - takiej dumnej, niezależnej - się stało, że pozwalam się lekceważyć. Ale to są małostkowe opinie. Nawet moi najbliżsi przyjaciele nie rozumieją, że ja czuję się wobec Tomka winna. On kocha mnie tak bardzo i właściwie całą swoją przyszłość wiąże ze mną. Wciąż mówi mi o tym, gdzie zamieszkamy, ile będziemy mieć dzieci, jaką wyjątkową parę tworzymy...
A ja nie czuję się, że tak powiem, na wysokości tego zadania. Myślę, że go kocham mniej niż on mnie, a w każdym razie inaczej. Nie mam ochoty wszystkiego dla niego porzucić, nie jestem tak pewna swoich uczuć dla niego, jak by on chciał. Właściwie trochę go oszukuję, pozornie godzę się na jego plany, a w środku myślę sobie - zobaczymy. Ale to właśnie jest nieuczciwe, bo narażam go na kolejne wielkie rozczarowanie. On zresztą to czuje i mówi mi, że go nie kocham. Jeśli czasem na mnie krzyczy albo próbuje mnie poniżyć, to dlatego, że cierpi. Są momenty, kiedy mnie nienawidzi za to, że mnie tak bardzo kocha. To jest jak szaleństwo. Nigdy nie przypuszczałam, że może mnie spotkać w życiu coś tak niezwykłego".
Można spędzić długie lata, kochając za bardzo, gdy trafiło się na mężczyznę, który wszystko usprawiedliwia swoim wielkim i wyjątkowym uczuciem. Mężczyzna taki czuje się zawiedziony i zraniony tym wszystkim, co mu się w życiu zdarzyło, i również tym, co się dzieje obecnie. Nic nie jest na miarę jego szlachetności i miłości, nikt nie docenia tego, co ma do zaoferowania - i dlatego cokolwiek by zrobił, jakkolwiek byłby agresywny czy lekceważący, to zawsze jest uzasadnione jego bólem i cierpieniem.
Uwaga: to nie jest udawane! Ktoś taki jak opisany powyżej Tomek ma głębokie przekonanie o wyjątkowości swoich uczuć i swojej krzywdy - i tylko dlatego może w to skutecznie wciągnąć drugą osobę. Jego partnerka długo będzie jeszcze przypuszczała, że wszystkie wrogie i poniżające zachowania Tomka wobec niej biorą się z jego cierpienia i miłości. Tomek nauczył ją myśleć, że im jest dla niej gorszy, tym bardziej ją kocha. Jeśli ją poniża, bije albo zdradza - to przecież z wielkiej miłości. Dlatego nic nie jest wystarczającym powodem, by od kogoś takiego odejść.
Bezradny
"Mam za sobą kolejną próbę odejścia od Adama. Wyprowadziłam się od niego i powiedziałam sobie, że już nie wrócę. Coraz trudniej było mi wytrzymywać jego chłód i brak akceptacji. Ileż ja razy usłyszałam od niego, że jestem za chuda, że brak mi polotu albo że mogłabym lepiej dbać o dom, bo przecież to chyba jedyna rzecz, do której się nadaję. Ale cóż... wróciłam. Wystarczył jeden telefon.
Nie, to wcale nie jest tak, że nie mogę bez niego żyć. Ale uważam, że człowiek ma w życiu pewne zobowiązania wobec innych ludzi. Jeśli już zdecydowałam się zamieszkać z Adamem i próbować tworzyć jakiś tam układ - lepszy czy gorszy - to nie mogę teraz, ot tak, bo zrobiono mi przykrość, obrażać się i zostawiać go samego. Prawda jest taka, że on mnie potrzebuje. Jest tak niezaradny, wręcz dziecinny w niektórych sprawach. Z jednej strony chętnie okazuje mi swoją intelektualną wyższość, z drugiej zdarzało mu się płakać i mówić, że boi się być beze mnie. Błaga mnie wtedy, żebym nie zostawiała go samego, bo to już byłby koniec. Ma całe długie okresy jakiejś chandry czy lęku - wtedy chciałby mnie cały czas trzymać za rękę, a jeśli muszę wyjść choćby do sklepu, to każe mi przysięgać, że wrócę. No i jakie wobec tego ma znaczenie, że czasem mnie krytykuje, że mi powie coś przykrego? Trzeba umieć odróżniać rzeczy ważne od nieważnych.
Nawet jeśli bywały całe długie okresy w naszym życiu, kiedy on wydawał wszystkie swoje pieniądze na taksówki i płyty, a ja musiałam utrzymywać nas oboje, to i tak czułam się w jakimś sensie jego dłużniczką. On okazał mi tyle bezgranicznego zaufania, ile nikt w całym moim życiu. To trochę tak, jakby powierzył mi samego siebie i prosił, żebym się nim serdecznie zajęła. I ja przecież wiem dobrze, że on nie może żyć beze mnie. Zresztą zawsze, kiedy próbuję odejść, on natychmiast dzwoni i słyszę w jego głosie tę dziecięcą bezradność, która mnie tak urzeka. Dopóki będzie mnie tak bardzo potrzebował - zostanę z nim".
Cytowana kobieta jest ze swoim partnerem nie dlatego, żeby go sobie zdecydowanie wybrała albo żeby czuła się zakochana. Ona musi z nim być - bo on jest słabym dzieckiem. Adam przyznaje sobie prawo do wymagania pełnej opieki i akceptacji, nie dając w zamian ani jednego, ani drugiego, bo przecież to on jest taki zagubiony w tym nieprzychylnym świecie. Ale obojgu udało się w nieświadomej i przewrotnej kooperacji zbudować układ, w którym ona czuje się coś warta dopiero wtedy, gdy on jest od niej zależny. W jakimś sensie wyrównuje to jej poczucie odrzucenia, którego Adam jej nie szczędzi. A ponieważ Adam nie waha się okazywać całej gamy swoich wobec niej oczekiwań, więc układ ten z powodzeniem może trwać do końca życia obojga...
Część z nas może wyobrażać sobie, że nigdy, w żadnych okolicznościach nie mogłybyśmy myśleć, czuć ani działać tak, jak bohaterki przytoczonych historii. Istnieją mężczyźni tak przekonujący w swoich nieświadomych grach, że każda, nawet ta najrozsądniejsza może nagle znaleźć się w sytuacji, gdy kocha za długo i niedobrze, a znajduje przy tym dziesiątki argumentów na rzecz swojego jedynie słusznego i całkowicie ją uszczęśliwiającego wyboru. Ale nasi wybrani mężczyźni odpowiadają za tę sytuację w nie mniejszym stopniu niż my - zaślepione kobiety.
Materiał pochodzi z poradnika "Bezradnik"