Szczegół, który mroził krew podczas wigilii. Zwiastował rychłą śmierć
Współczesne święta Bożego Narodzenia to czas spędzony w gronie najbliższych. Najpopularniejszymi obyczajami jest wspólne obdarowywanie się prezentami czy pójście na Pasterkę. W dawnych czasach częste było kolędowanie, które polegało na obchodzeniu domów. Ponadto właściciele gospodarstw dawali również swoim zwierzętom kolorowe opłatki. Miało to być gwarancją tego, że o północy przemówią ludzkim głosem. O jakich tradycjach świątecznych pomału zapominamy? Które z nich już dawno odeszły w niepamięć? Dowiesz się z tego artykułu.
Spis treści:
Kolędowanie od domu do domu
Chociaż kolędowanie wydaje się zwyczajem powszechnym, staje się ono coraz mniej popularne. Dawniej na wsiach widoczne były grupy kolędników, przebranych w charakterystyczne stroje. Tradycja ta wywodzi się z ludowych obrzędów i była praktykowana przez rolników czy pasterzy. Odwiedzali oni gospodarstwa i składali życzenia domownikom. W zamian obdarowywani byli jedzeniem lub skromnymi datkami finansowymi.
Kolędowanie w różnych obszarach Polski nieco różniło się od siebie. W Święto Trzech Króli spotykano chłopców przebranych za te postaci. Ich atrybutem była kolorowa gwiazda wykonana na przykład z kolorowego papieru. Była ona podświetlana od środka i przymocowana na grubym kiju. Symbolizowała gwiazdę betlejemską, a kolędnik, który ją trzymał, nazywany był gwiazdorem.
Kolorowy opłatek dla zwierząt
Dawniej na wsiach dzielono się opłatkiem nie tylko między ludźmi. Również zwierzęta dostawały swój kawałek. Miał na celu ochronienie przed nieszczęściem czy chorobą. Każdy kolor przeznaczony był dla innego gatunku. Czerwony miały spożyć konie, natomiast żółty był dla krów. Gospodarze wierzyli, że dzięki temu ich trzoda przemówi o północy ludzkim głosem. W niektórych częściach Polski zwyczaj ten jest praktykowany do dzisiaj.
Spotkanie z przodkami
Dawniej wierzono, że w czasie wieczerzy ludzie spotykają się ze swoimi zmarłymi przodkami. Dlatego też przygotowywano w tym dniu więcej posiłków, a także rozpalano ogień. Dzięki temu dusze krewnych mogły się najeść do syta i rozgrzać. Na stole kładziono większą ilość zastawy i otwierano szeroko okna oraz drzwi. W ten sposób dawano znać zmarłym, że są oni mile widziani. Domownicy bardzo pomału poruszali się po domu. To miało zapewnić spokój duszom zmarłych, które szukały spokoju i wytchnienia wśród swoich bliskich.
Unikanie fizycznej pracy w Wigilię
W tym dniu należało powstrzymać się od ciężkich obowiązków domowych. Z racji tego nie gotowano wtedy posiłków czy nie noszono wiader z wodą. Dlatego przygotowania do świąt zaczynały się kilka dni wcześniej. Do kolacji unikano także głośnych rozmów, czego powodem była podniosłość chwili, czyli narodzin Chrystusa. Ludzie nie opuszczali też swoich domostw, ponieważ uważali, że odwiedzi ich narodzony Jezus. Wierzono, że przyjdzie razem z kolędą i pobłogosławi ich domostwo w nadchodzącym nowym roku.
Moc igieł drzew iglastych
Nim choinka przybrała współczesną formę, przeszła długą drogę i metamorfozę. Jeszcze w XV wieku zamiast świeżego drzewka, w domach wieszano tak zwane podłaźniczki. Były to gałązki jodłowe, sosnowe lub świerkowe. Umieszczano na nich suszone jabłka, bądź orzechy, które w całości stanowiły ozdobę świąteczną. Przyczepiano ją nad wejściem do czarnej izby lub na drewnianych belkach. Wierzono, że igły chronią dom przed piorunami, złymi mocami, a także chorobami jego mieszkańców. W niektórych domach można było też spotkać kule ze słomy albo opłatków.
Wigilijna noc
Dawniej istniało założenie, że całą wieczerzę należy spożyć za pomocą jednej łyżki. Ponadto nie wolno jej było upuścić na ziemię czy odłożyć na bok. Wróżyło to śmierć tej osoby w nadchodzącym roku. Potrawy świąteczne musiały być wykonane z produktów, które były wytwarzane samodzielnie. Zazwyczaj na wigilijnym stole było dziewięć potraw. Symbolizowały one ilość chórów anielskich, obecnych w czasie narodzin Chrystusa. Najczęściej była to zupa grzybowa, smażony karp, makaron z makiem czy lin z kapustą.
Ciekawym obyczajem był także zwyczaj obchodzony na Śląsku. Uważano, że gdy wybije północ, każda panna powinna wyjść przed dom. Miała ona nasłuchiwać, z której strony szczeka pies, gdyż stamtąd przybędzie jej narzeczony. Panny wróżyły sobie też ze źdźbeł słomy, wyciągając je spod obrusa. Gdy przypadło im zielone, oznaczało to szybkie zamążpójście. Zwiędłe natomiast wymagało od kobiety cierpliwości i oczekiwania na ukochanego.
Zobacz też: