Taras Prochaśko, Z tego można zrobić kilka opowieści
Ukraińska melancholia i humor w książce znakomitego pisarza ze Stanisławowa.

Założę się, że zanim ją napisał, Taras Prochaśko opowiedział komuś tę książkę siedząc na schodach swojej wiejskiej chałupy w Czarnohorze. "Z tego można zrobić kilka opowieści" to książka-ballada, niespieszna opowieść o tym, co działo się w Ukrainie ostatniego stulecia - i co działo się w pewnej rodzinie rodem ze Stanisławowa (Iwano-Frankowska).
W rytmie wieczornej opowieści wędrujemy przez okopy i obozy pierwszej wojny światowej, dowiadujemy się, kto ścielił łóżko metropolicie Szeptyckiemu, oglądamy walki dywizji SS "Galizien" i klęski ostatnich dowódców UPA. Są jeszcze i przymusowe praktyki studenckie w lasach niedaleko rumuńskiej granicy (Prochaśko jest z wykształcenia botanikiem), i komunistyczne wojsko, Czarnobyl, i domorosłe dzieci-kwiaty. Wnikliwy czytelnik literatury ukraińskiej znajdzie też odniesienia do twórczości Jurija Andruchowycza i innych pisarzy kręgu "stanisławowskiego", którego zresztą Prochaśko jest wybitnym przedstawicielem.
Wszystko to napisane w formie monologu wewnętrznego porwanego na niewielkie akapity (zgodnie z zapowiedzią, każdy stanowi kanwę dla osobnej powieści), z dużym humorem, zmieszanym z odrobiną melancholii. Prochaśko ma niezwykły słuch literacki i wyczucie języka. Sprawiają one, że postaci ożywają, poszczególne zdania wbijają się w pamięć, a książkę można czytać wielokrotnie, zdumiewając się nad niezwykłością codziennego życia. chyba o to chodzi, bo - jak zaznacza autor - pierwszą motywacją do pisania jest chęć opowiedzenia o szczegółach świata komuś, z kim nie miało się okazji ich oglądać. Na szczęście tym razem słuchaczem miał szansę stać się polski czytelnik.
Małgorzata Olszewska
Taras Prochaśko, Z tego można zrobić kilka opowieści
INTERIA.PL jest patronem medialnym książki