To prawdopodobnie najgorsza Biedronka w Polsce. Zatrważająca skala zaniedbań
W przypadku jednego ze sklepów sieci Biedronka znajdującego się na ul. Garażowej w Warszawie można pokusić się o sparafrazowanie cytatu z kultowego filmu pt. "Forrest Gump" - zakupy w tej placówce są jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, na co trafisz. Sęk w tym, że zatrważające i przerażające zaniedbania, do których od miesięcy dochodzi w dyskoncie na Mokotowie, nie są filmową adaptacją, ale bardzo poważnym problemem, który znacząco może wpłynąć na pogorszenie zdrowia klientów.
Recydywistka Biedronka
"Filarami strategii firmy są starannie wyselekcjonowane produkty najwyższej jakości, oferowane w codziennie niskich cenach (...). W Biedronce bezpieczeństwo i jakość produktów oferowanych przez sieć stoi na najwyższym poziomie (...). Pracownicy sklepów odpowiedzialni za produkty świeże przechodzą specjalny cykl szkoleń, który wzmacnia ich ekspercką wiedzę na temat zasad postępowania z produktami świeżymi - zarówno owocami i warzywami, pieczywem, jak i produktami pochodzenia zwierzęcego" - między innymi w ten sposób sieć sklepów Biedronka próbuje przekonać konsumentów do wydawania pieniędzy w gigancie należącym do Jeronimo Martins.
Problem w tym, że powyższe zapewniania nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości, a już na pewno nie w Biedronce na ul. Garażowej w Warszawie. Bijące po oczach billboardy reklamowe o najwyższej jakości produktów, to w przypadku dyskontu na Mokotowie wyłącznie iluzja.
Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że Biedronka na ul. Garażowej w Warszawie to już zaprawiona w bojach recydywistka, która przyłapana na gorącym uczynków obiecuje poprawę, ale bardzo szybko zapomina o swoich postanowieniach.
To również pokaz dyletanctwa i hucpy uprawianej przez personel i menadżerów, to lekceważenie sygnałów od klientów, którzy na wiele sposobów alarmowali pracowników dyskontu o mankamentach, które w sposób rażący naruszały zasady bezpieczeństwa żywności. Jednak żarty kończą się w momencie, gdy od miesięcy klientom oferowane jest w sprzedaży popsute mięso. Za jego spożycie można zapłacić najwyższą cenę - własnym zdrowiem.
W kwietniu br. Interia opisała nieprawidłowości, do których miesiącami dochodziło w Biedronce na ul. Garażowej w Warszawie - "Brud, smród i gnijące mięso. Biedronka reaguje po interwencji Interii".
Brak odpowiedniej liczby wózków i koszyków dla klientów, cuchnące i brudne lodówki, wołowina, wieprzowina i drób trzymane na podłodze pod chłodniami nawet przez kilkadziesiąt minut, zanim trafią do środka, zepsute mięso, które wyjęte w domu z opakowania wydaje obrzydliwą woń. Tak w największym skrócie wyglądała wówczas codzienność w Biedronce na ul. Garażowej na warszawskim Mokotowie.
Po naszej interwencji i zgłoszeniu sprawy do biura prasowego sieci Biedronka, w placówce na Garażowej błyskawicznie uporano się z niedbalstwem. Centrala poinformowała nas, że pracownicy zostali pouczeni o obowiązujących procedurach, a także o obowiązku weryfikacji czystości lodówek oraz ich regularnym myciu i dezynfekcji.
Zapewniono, że rozkładanie produktów mięsnych będzie częściej weryfikowane przez pełniącego obowiązki we wskazanej placówce kierownika sprzedaży i operacji. Sklep na Garażowej w Warszawie miał być również regularnie weryfikowany pod względem stanu czystości.
Od tamtych wydarzeń i metamorfozy mokotowskiej Biedronki ze stanu fatalnego w normalny, minęło zaledwie kilka miesięcy, a do naszej redakcji coraz częściej zaczęły spływać niepokojące sygnały na temat cuchnących i brudnych chłodni czy oferowania w sprzedaży przeterminowanego oraz popsutego mięsa.
Klienci skarżyli się m.in. na to, że mięso drobiowe, wołowe i wieprzowe, mimo nieprzekroczenia daty przydatności do spożycia, po wyjęciu z opakowania próżniowego, charakteryzuje się zapachem przypominającym woń przypominającą zachodzące procesy gnilne.
To nie miało prawa się powtórzyć
Na przestrzeni kilku ostatnich tygodni kilkunastokrotnie dokonaliśmy zakupów wspomnianych surowych wyrobów mięsnych w Biedronce na ul. Garażowej i w większości przypadków taki asortyment w ogóle nie nadawał się do spożycia z uwagi na wspomniany fetor. Fakt ten zgłaszaliśmy bezpośrednio do personelu sklepu na Garażowej w Warszawie oraz za pośrednictwem infolinii biura obsługi klienta.
Niepokojące jest również to, oferowane w sprzedaży surowe mięso z wyraźnymi oznakami popsucia nie jest pojedynczym "wypadkiem przy pracy", ale ma charakter cykliczny. Z informacji, do których dotarliśmy, na taki stan rzeczy od kilkunastu miesięcy skarży się wielu klientów Biedronki na Garażowej w Warszawie.
Poprosiliśmy biuro prasowe sieci Biedronka o udostępnienie informacji na temat zwrotów mięsa i ich przyczyn, które dotyczą ostatniego roku w sklepie Biedronka na ul. Garażowej w Warszawie, jak i wszystkich sklepów sieci Biedronka na terenie Polski. Sieć sklepów Biedronka nie przychyliła się do naszej prośby.
Chcieliśmy się dowiedzieć, na jakim etapie dochodzi do zaniedbań dotyczących przerwania ciągu świeżości mięsa. Winę ponosi producent, mięso psuje się na etapie transportu, czy może jest nieodpowiednio przechowywane już Biedronce na ulicy Garażowej?
Zapytaliśmy biuro prasowe sieci Biedronka, czy umożliwi nam dokonania oględzin stanu magazynowego w sklepie na ul. Garażowej w Warszawie, by przekonać się, w jakich warunkach przechowywane jest tam surowe mięso, wymagające niskiej temperatury.
Uwagi trafiające w próżnię
Niestety nieprawidłowości w placówce na Garażowej nie dotyczą wyłącznie sprzedawanego tam mięsa wątpliwej jakości. Podobnie, jak miało to miejsce w kwietniu, tamtejsze chłodnie ponownie doprowadzono do stanu niemającego nic wspólnego z przestrzeganiem zasad BHP.
Mowa o niesamowitym smrodzie unoszącym się po otwarciu chłodni oraz zalegających na ich dnie zaschniętych płynach wydostających się z nieszczelnych opakowań z surowym mięsem. Z kolei spód lodówek przeznaczonych do przechowywania mrożonek z owocami morza, "wyścielony" jest m.in. krewetkami zmieszanymi z kurzem i innymi odpadkami.
Trudno sobie wyobrazić, że w dobie tak ogromnej konkurencji na rynku dyskontów, walki o klientów, milionowych budżetów przeznaczanych na promocję, opisywane przez nas zaniedbania nadal są na porządku dziennym.
Dziś próba kupienia świeżego, surowego mięsa w Biedronce na ul. Garażowej zaczyna przypominać loterię. Trzeba mieć dużo szczęścia, by po powrocie do domu i wyjęciu mięsa z opakowania, jego zapach nie przyprawił nas o gęsią skórkę.
Z czego wynikają takie zaniedbania? Na grupach w mediach społecznościowych i forach internetowych zrzeszających obecnych i byłych pracowników sieci Biedronka nie brakuje komentarzy, że w wiele placówek mierzy się z problemem zbyt wąskiej kadry, innymi słowy personel jest niewystarczający. Rzekoma zbyt mała liczba pracowników i nadmiar obowiązków, którym muszą sprostać, faktycznie może przyczyniać się dezorganizacji pracy?
Jak zatem wytłumaczyć patologię, która w Biedronce na Garażowej powtarza się nagminnie i polega na ignorowaniu przez tamtejszy personel uwag na temat brudnych i śmierdzących chłodni oraz zalegającego w lodówkach przeterminowanego mięsa?
Właśnie taka sytuacja miała miejsce niedawno, bo 14 października br. Podczas kolejnej naszej wizyty w sklepie na Garażowej dostrzegliśmy przeterminowane mięso drobiowe, nadal dostępne w sprzedaży. O tym fakcie poinformowaliśmy kierownika sklepu. Mogłoby się wydawać, że w tak wyjątkowych okolicznościach procedura sieci Biedronka zakłada oddelegowanie części personelu do chłodni, celem sprawdzenia, czy znajdują się tam jeszcze inne paczki z mięsem po terminie ważności.
Nic z tych rzeczy. Przez kilkanaście minut żaden pracownik Biedronki nie pojawił się przy chłodniach. Ponownie otworzyliśmy chłodnie i ponownie wyciągnęliśmy z niej trzy "megapaki" podudzi z kurczaka z przeterminowaną datą ważności. Nikt nie przejął się również naszymi uwagami dotyczącymi nieodpowiedniego stanu wspomnianych chłodni, choć regularnie przez kilkanaście dni zgłaszaliśmy personelowi sklepu ten problem.
W odpowiedzi na nasze pytanie usłyszeliśmy od pracownika pełniącego obowiązki kierownika sklepu, że "chłodnie śmierdzą, bo są stare". Sęk w tym, że po naszej kwietniowej interwencji, te same chłodnie zostały dokładnie umyte i na jakiś czas przestały śmierdzieć, dlatego trudno uwierzyć w tłumaczenie, że fetor spowodowany jest datą produkcji takiego urządzenia. A nawet jeśli, to czy personel sklepu nie powinien zgłosić takiego zastrzeżenia do centrali i domagać się wymiany chłodni na nowe, nieśmierdzące?
Innym razem, gdy oferowane w sprzedaży mięso okazywało się popsute i dokonywaliśmy jego zwrotu, kierownik sklepu nie rejestrował reklamacji w systemie, co zazwyczaj odbywa się w taki sposób, że do komputera przy kasie i w obecności klienta wprowadzane są niezbędne dane, mające na celu określenie, jaki produkt jest zwracany, dlaczego jest zwracany, od jakiego producenta pochodzi, jaka jest jego data ważności i jaki posiada numer partii.
Tymczasem kobieta pełniąca wówczas obowiązki kierownika sklepu zabrała popsute mięso i bez wyjaśnień oddaliła się. Co stało się z niezdatnym do spożycia drobieniem, czy fakt, że jest ono popsute został odnotowany w systemie Biedronki? Tego nie wiadomo.
Powiedziano nam również, że nikt, oprócz nas nie zgłasza w tym dyskoncie problemów związanych z zepsutym mięsem. Czy aby na pewno możliwe jest, by popsute mięso trafiało wyłącznie w ręce dziennikarza? Musielibyśmy wówczas mówić o nieprawdopodobnym wręcz zbiegu okoliczności lub o celowym wprowadzaniu w błąd opinii publicznej przez dziennikarza.
Co o Biedronce z ul. Garażowej w Warszawie sądzą jej klienci?
Swoimi doświadczeniami z wizyt w Biedronce na Garażowej dzielą się również klienci w internecie. Spośród wielu opinii wyrażonych pod wizytówką sklepu na Google na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy, czytamy:
"Drugi raz spotkam się z produktami zepsutymi, kupiłem raz mięso - śmierdziało, wczoraj kupiłem sałatkę, była już zepsuta, buraki, które były w środku były jak glut".
"To jest jedna z najgorszych Biedronek, jakie w życiu przyszło mi odwiedzać. Oferta jest mocno ograniczona, na dziale warzyw pojawiają się często rzeczy nieświeże lub już nawet lekko spleśniałe lub gnijące".
"Ta biedronka to jakiś żart! Zgniłe owoce i warzywa, wiecznie przeterminowane artykuły na półkach oraz mięso wątpliwej jakości, które zawsze śmierdzi to już w tym miejscu norma".
"Okropny brud wszędzie, mięso zepsute, warzywa spleśniałe, wszędzie palety albo śmieci i nic normalnego wiecznie nie ma".
"Naprawdę słaby sklep. Brak produktów, zapchane i niedziałające kasy, śmierdzące mięso w lodówkach".
"Odwiedzałem sklep wielokrotnie z uwagi na brak alternatywy w mojej okolicy. Sklep brudny (lodówki), produkty często przeterminowane, nagminne braki artykułów, brak koszyków".
"Sprzedaje się tam przeterminowane owoce i warzywa. Zwróciłam uwagę osobie rozkładającej towar, ze wszystkie grzyby w opakowaniach są dwa po terminie, Pani odpowiedziała, ze je ściągnie z regału, ale nic takiego się nie wydarzyło".
"Duży tłum, mało czynnych kas, kasy samoobsługowe bardzo nieefektywne, produkty nabiałowe przeterminowane o 2 tygodnie! Edit: zawsze było źle, a jest coraz gorzej. Z magazynu do sklepu przedostaje się smród papierosów".
"Bałagan straszny w lodówkach rzeczy po terminie".
"Za każdym razem, kiedy jestem w biedronce sprawdzam owoce czy pleśnieją i za każdym razem wychodzę z obrzydzeniem. (...) Mam nadzieję, że sanepid będzie w stanie coś z tym zrobić. P.S. zostawiając tu ocenę rok temu, była to jedna z najgorzej ocenianych biedronek w Warszawie. Dzisiaj ma ponad 4 gwiazdki. Chyba komuś bardzo zależało na podbiciu oceny".
"Podejście kierownictwa do klienta w tym konkretnym to dno".
Ponadto trudno uwierzyć, by personel wkładający mięso do pustych chłodni nie zauważył, że na jej dnie zalega przeraźliwy brud. Co stanęło wówczas na przeszkodzie, by puste chłodnie umyć, pozbywają się z nich zaschniętych płynów z surowego mięsa, kurzu, trudnych w identyfikacji resztek i smrodu?
Dzień jak co dzień
Kolejnym, rażącym zaniedbaniem w Biedronce na ul. Garażowej, jest brak nadzoru nad produktami, które powinny znajdować się w lodówkach, ale z jakichś powodów leżą zupełnie gdzie indziej, przez co zdecydowanie szybciej się psują.
Niewykluczone, że częściową winę za taki stan rzeczy ponoszą sami klienci, którzy sięgają po zamknięte w lodówkach wędliny i nabiał, a następnie odkładają je na regały z artykułami, które nie wymagają niskiej temperatury przechowywania. To jednak nie zwalnia personelu sklepu z reagowania na takie incydenty, a dzieje się zupełnie inaczej.
Zalegające w przejściach palety z nierozładowanym towarem i utrudniające przemieszczanie się po sklepie, klejące się podłogi, spleśniałe owoce i warzywa oraz etykiety z cenami nieodpowiadające faktycznej cenie produktu na dobre wpisały się w krajobraz sklepów sieci Biedronka w całej Polsce. Można postawić tezę, że powtarzający się od lat widok uchybień najzwyczajniej spowszechniał i przestał wywierać na klientach większe wrażenie.
Mizerny efekt "kontroli na dużą skalę"?
W dniu 14 października br. Interia powiadomiła biuro prasowe sieci sklepów Biedronka o nieprawidłowościach, do których dochodzi w dyskoncie na ul. Garażowej w Warszawie, prosząc o zajęcie stanowiska w tej sprawie i odpowiedź na dziewięć pytań, dotyczących opisanego problemu.
Dwa dni później skontaktował się z nami przedstawiciel sieci, informując, że w sklepie rozpoczęto drobiazgową kontrolę na bardzo dużą skalę, podkreślając, że sprawa traktowana jest priorytetowo i zaangażowali się w nią nawet menadżerowie z najwyższego szczebla sieci. W rozmowach telefonicznych z przedstawicielami Biedronki jesteśmy przekonywani, że "tym razem" sieć dołoży wszelkich starań, by w wyniku przeprowadzanych czynności wyeliminować wszelkie zaniedbania przyczyniające się do oferowania w sprzedaży zgniłego mięsa.
Sytuacja już nigdy miała się nie powtórzyć, a zwłaszcza tuż po zakończeniu kontroli - słyszeliśmy w słuchawce telefonu. Jak się jednak okazało - dwie godziny po oficjalnym zakończeniu trwającej kilka dni kontroli, z chłodni sklepu na ul. Garażowej ponownie wyjęliśmy popsute mięso.
17 października zjawiamy się w placówce na ul. Garażowej, gdzie personel czyści chłodnie. Na stoisku z owocami dostrzegamy wiele spleśniałych mandarynek. O fakcie informujemy kasjerkę i pytamy, czy powiadomi personel o produktach niezdatnych do spożycia, celem ich usunięcia z oferty sklepu. Odpowiedź kasjerki jest twierdząca.
Po kwadransie wracamy do sklepu i sprawdzamy, czy personel usunął spleśniałe owoce. Te same popsute mandarynki nadal leżą na swoim miejscu. Kolejne kilkanaście minut przyglądamy się, czy personel sklepu zareaguje na nasze powiadomienie. W sumie po upływie ponad 30 minut ponownie zwracamy się do kasjerki z pytaniem, czy przekazała personelowi dyskontu informację o popsutych owocach. W odpowiedzi słyszmy, że nie, ponieważ kobieta obsługująca kasę nie udała się jeszcze na przerwę i nie może opuścić swojego stanowiska. Pytamy kasjerkę, dlaczego nie zawiadomiła kierownika poprzez wciśnięcie specjalnego przycisku umieszczonego na kasie. Odpowiedzi jednak nie otrzymujemy.
Dzień później, 18 października br. ok. godz. 19 ponownie wchodzimy do placówki na ul. Garażowej. Personel sklepu informuje nas, że kilkudniowa kontrola zakończyła dwie godziny temu (tę informację potwierdził nam również pracownik biura prasowego sieci Biedronka - przyp. red.). Z chłodni wyjmujemy kurczaka, to tzw. megapaka, płacimy za zakupy i wychodzimy ze sklepu. Przy wejściu do dyskontu otwieramy opakowanie z drobiem, z którego wydobywa się fetor. Wracamy do sklepu i informujemy kierownika, że mięso jest popsute. Kierownik na podstawie węchu potwierdza nasze przypuszczenia.
Informujemy kierownika sklepu, że w chłodni prawdopodobnie znajdują się kolejne paczki z popsutym kurczakiem, o czym naszym zdaniem świadczy bardzo rozrzedzony płyn w przeźroczystym opakowaniu, a na to z kolei może wpływać zbyt wysoka temperatura w chłodniach. Podkreślamy, że to wyłącznie nasze przypuszczenia na podstawie obserwacji, bowiem w wielu przypadkach popsute mięso charakteryzowało się wspomnianym, rozrzedzonym płynem zalegającym w opakowaniu.
Pytamy kierownika placówki, czy może otworzyć przy nas kolejną paczkę z kurczakiem, deklarując tym samym, że jeśli nie będzie on śmierdział, zapłacimy za niego. Kierownik sięga po kurczaka, otwiera opakowanie i sytuacja sprzed kilku minut się powtarza - mięso okropnie śmierdzi. To o tyle niepokojące, że zdarzenie miało miejsce zaledwie dwie godziny po zakończonej i jak twierdzono - kilkudniowej, bardzo skrupulatnej kontroli. Kolejną próbę podejmujemy 19 października. Kupiony drób był bez zastrzeżeń.
Biedronka na ul. Garażowej w Warszawie to prawdopodobnie najgorszy pod względem czystości i sposobu przechowywania mięsa sklep w Polsce. Drobiazgowa kontrola, która trwała w placówce przez kilka dni zapewne sprawi, że teraz warunki sanitarne w dyskoncie się poprawią. Pytanie, na jak długo?
W dniu 14 października do biura prasowego sieci sklepów Biedronka wysłaliśmy dziewięć pytań, oto one:
1. Dlaczego w Biedronce na ulicy Garażowej w Warszawie notorycznie sprzedawane jest zepsute mięso, którego spożycie jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia?
2. Dlaczego w chłodniach w Biedronce na Garażowej śmierdzi zgniłym mięsem i dlaczego są one przeraźliwie brudne?
3. Czy chłodnie w Biedronce na Garażowej śmierdzą, ponieważ są stare, czy śmierdzą, ponieważ nie są regularnie czyszczone?
4. Czy posiadacie Państwo wewnętrzny regulamin dotyczący czyszczenia chłodni w sklepach Biedronka? Jeśli tak, co ile dni powinny być one czyszczone?
5. Czy istnienie możliwość obejrzenia przeze mnie magazynu w Biedronce na ulicy Garażowej w Warszawie, a w szczególności miejsc, gdzie przechowywane jest na magazynie mięso?
6. Czy zdajecie sobie Państwo sprawę, jak duże zagrożenie dla zdrowia wiąże się ze sprzedawaniem i następnie spożyciem zepsutego mięsa?
7. Czy mogę otrzymać statystykę odnośnie reklamacji mięsa/zwrotów mięsa i przyczyn zwrotów w Biedronce na Garażowej w Warszawie za ostatni rok?
8. Czy mogę otrzymać statystykę odnośnie reklamacji mięsa/zwrotów mięsa i przyczyn zwrotów we wszystkich sklepach Biedronka w Polsce za ostatni rok?
9. Czy centrala Biedronki w związku z powtarzającymi się nieprawidłowościami opisanymi wyżej zawiadomi Państwową Inspekcję Sanitarną i poprosi o skontrolowanie Biedronki na Garażowej w Warszawie?
Tydzień po poinformowaniu biura prasowego sieci Biedronka o nieprawidłowościach w sklepie na ul. Garażowej w Warszawie, otrzymaliśmy oficjalne stanowisko sieci, które w całości zamieszczamy poniżej.
"Przesyłamy odpowiedź, której autorem jest Zbigniew Jaszkowski, dyrektor operacyjny w sieci Biedronka, odpowiedzialny za sklepy w Warszawie: Z pełną powagą i rzetelnością podeszliśmy do Pana zgłoszenia w sprawie sklepu przy ul. Garażowej w Warszawie. Od razu po Pana zgłoszeniu zarządziłem szczegółową kontrolę sklepu, w której również brałem udział. Efekty tej kontroli wykazały, że istnieją w tym sklepie obszary wymagające wprowadzenia działań naprawczych. Jednym z elementów tych działań jest zlecenie wyspecjalizowanej firmie czyszczenia chłodziarek pod ciśnieniem oraz kontrola techniczna urządzeń i ewentualne prace serwisowe. W wyniku dotychczasowej kontroli nie udało się stwierdzić, na jakim etapie logistyki mogło dojść do ewentualnego przerwania ciągu chłodniczego, co spowodowało szybsze psucie się mięsa. W tej sprawie zleciliśmy kontrolę do Działu Jakości naszej sieci, która prześledzi każdy etap drogi produktów mięsnych od producenta do sklepu przy ul. Garażowej. Jest mi niezmiernie przykro, z powodu zaistniałej sytuacji, jednocześnie obiecuję, że obejmę sklep przy Garażowej ściślejszym osobistym nadzorem, tak aby wprowadzane zmiany na lepsze, były zmianami trwałymi.O kolejnych działaniach w tym zakresie chętnie opowiem Panu w trakcie osobistego spotkania na terenie sklepu. Jeśli jest Pan zainteresowany, proponuję spotkanie w najbliższą środę lub czwartek w godzinach wczesnopopołudniowych. Proszę o informację przez Biuro Prasowe który termin i godzina byłaby dla Pana odpowiednia".
Z poważaniem, Biuro Prasowe sieci Biedronka | Jeronimo Martins Polska S.A.