Toaletowa inflacja? Paragon za skorzystanie z ustępu wprawił w osłupienie

Wizyty w polskich szaletach miejskich od dawien dawna są źródłem niespodzianek. Tym razem jednak nie chodzi o stan higieny sanitariatu, ani o nowy przykład poezji kreślonej flamastrem na ścianie, a o cenę.

Do rodziny "paragonów grozy" dołączyły właśnie szalety miejskie
Do rodziny "paragonów grozy" dołączyły właśnie szalety miejskie123RF/PICSEL

Turystka wypoczywająca w gdańskim Jelitkowie była tak zaskoczona ceną, jaką musiała zapłacić za skorzystanie z tamtejszej toalety, że postanowiła skontaktować się z redakcją tabloidu "Fakt", by podzielić się swoim osłupieniem.

Nad polskim morzem zaroiło się od turystów korzystających z upalnej pogody, można powiedzieć, że sezon letni ruszył z kopyta. A wraz z nim ruszyły coroczne żniwa restauratorów, sprzedawców i dostarczycieli wszelkich potrzebnych wczasowiczom usług.

W mediach społecznościowych sporo jest również fotografii popularnie zwanych "paragonów grozy" okraszonych gorzkimi komentarzami na temat drożyzny w kurortach. Niemniej do tej pory nikt nie alarmował o cenowej rewolucji w szaletach.

Turystka z Jelitkowa z pomocą "Faktu" przestrzega Polki i Polaków, że konieczność skorzystania z toalety znajdującej się przy tamtejszej plaży, to wydatek 4 złotych. W ubiegłym sezonie była to zaledwie połowa tej ceny.

Gdańsk zresztą znany jest z toaletowych skandali nie od dziś. W ubiegłym roku pewna kobieta usłyszała w restauracji, że za skorzystanie z toalety, nie będąc klientką, lokal życzy sobie opłaty w astronomicznej wysokości 10 zł.

South China Morning Post / ContributorGetty Images
„Suknie marzeń Izabeli Janachowskiej”: Połączenie romantyzmu i elegancjiPolsat Cafe
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas