Reklama

Toaletowa inflacja? Paragon za skorzystanie z ustępu wprawił w osłupienie

Wizyty w polskich szaletach miejskich od dawien dawna są źródłem niespodzianek. Tym razem jednak nie chodzi o stan higieny sanitariatu, ani o nowy przykład poezji kreślonej flamastrem na ścianie, a o cenę.

Turystka wypoczywająca w gdańskim Jelitkowie była tak zaskoczona ceną, jaką musiała zapłacić za skorzystanie z tamtejszej toalety, że postanowiła skontaktować się z redakcją tabloidu "Fakt", by podzielić się swoim osłupieniem.  

Nad polskim morzem zaroiło się od turystów korzystających z upalnej pogody, można powiedzieć, że sezon letni ruszył z kopyta. A wraz z nim ruszyły coroczne żniwa restauratorów, sprzedawców i dostarczycieli wszelkich potrzebnych wczasowiczom usług.

Czytaj też: Wakacje jak z koszmaru? Ryzyko odwołanych lotów i ogromnych kolejek

Reklama

W mediach społecznościowych sporo jest również fotografii popularnie zwanych "paragonów grozy" okraszonych gorzkimi komentarzami na temat drożyzny w kurortach. Niemniej do tej pory nikt nie alarmował o cenowej rewolucji w szaletach. 

Turystka z Jelitkowa z pomocą "Faktu" przestrzega Polki i Polaków, że konieczność skorzystania z toalety znajdującej się przy tamtejszej plaży, to wydatek 4 złotych. W ubiegłym sezonie była to zaledwie połowa tej ceny.

Sprawdź również: Urlop w Turcji? Jeśli nie znasz tej zasady, ryzykujesz aresztowanie!

Gdańsk zresztą znany jest z toaletowych skandali nie od dziś. W ubiegłym roku pewna kobieta usłyszała w restauracji, że za skorzystanie z toalety, nie będąc klientką, lokal życzy sobie opłaty w astronomicznej wysokości 10 zł.

Zobacz również: Niemal trzy tysiące za odwołany lot. Jak zdobyć odszkodowanie?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: toaleta publiczna | wakacje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy