"Tulipan" - polski oszust bez Tindera. Oto historia Casanovy Jerzego Kalibabki
Film dokumentalny „Oszust z Tindera” bije na platformie Netflix rekordy popularności. W Polsce swego czasu również było głośno o Casanovie, który uwiódł i okradł tysiące kobiet. Do dziś Jerzy Kalibabka jest uznawany za najsławniejszego polskiego oszusta matrymonialnego.
„Oszust z Tindera” niczym Jerzy Kalibabka
"Oszust z Tindera" wzbudził niemałe zainteresowanie. Film dokumentalny o mężczyźnie podającym się za bogatego potentata diamentów, który uwodzi kobiety, a następnie wyłudza od nich miliony dolarów, wzbudził wiele kontrowersji.
Simon Leviev, a raczej Shimon Hayut za pośrednictwem aplikacji Tinder uwodził kobiety swoim iście luksusowym życiem, a gdy już owinął je wokół palca, namawiał do powierzenia oszczędności. Chociaż usiadł na ławie oskarżonych, to w zakładzie karnym spędził jedynie pięć miesięcy, a jego ofiary do dziś nie odzyskały utraconych pieniędzy.
Ten popularny dokument nieco przypomina historię podrywacza z naszego rodzimego podwórka. Mowa o Jerzym Kalibabce, który w latach 80. ubiegłego wieku dał się poznać jako uwodziciel i oszust. Jego historia również została zekranizowana, a serial "Tulipan" bił rekordy popularności. Dziś Jerzy Kalibabka jest znany jako oszust matrymonialny. Przez wiele osób jest uznawany za zwykłego bandytę, przestępcę i złodzieja, który za nic miał uczucia i szacunek do kobiet. Wbrew pozorom wcale nie był czułym kochankiem.
Kim był „Tulipan”? Tak uwodził Jerzy Kalibabka
Jerzy Kalibabka przyszedł na świat 29 marca 1956 roku w Kamieniu Pomorskim, jednak wraz z rodziną mieszkał w Dziwnowie, gdzie jego rodzice mieli niewielką przystań i kuter.
"Tulipan" dość szybko musiał stać się głową rodziny. W 1972 roku zmarł jego ojciec, a co za tym idzie, Jerzy Kalibabka musiał stanąć na wysokości zadania i utrzymać rodzinę. To sprawiło, że zrezygnował z dalszej edukacji.
Przyszły uwodziciel nie zagrzał jednak długo miejsca w domu, bo już w 1977 roku wyjechał z rodzinnego Dziwnowa do Międzyzdrojów. To tam spotkał dawną znajomą, u której spędził dwie noce. Ku zdziwieniu kobiety "Tulipan" wyjechał bez słowa, zabrał jej ubrania, a w zamian zostawił kalosze, w których opuścił rodzinny dom.
Kolejnym przystankiem było Świnoujście. Tam na swojej drodze Jerzy Kalibabka spotkał dwie turystki z Niemiec, który zasponsorowały mu nowe ubrania i wypady do dyskotek i restauracji. Następnie "Tulipan" zamieszkał z trzydziestokilkuletnią kobietą, która zakochała się w podrywaczu do tego stopnia, że liczyła, że wkrótce staną na ślubnym kobiercu. Kalibabka miał jednak nieco inne plany. Zamiast podarować wybrance złoty pierścionek, wolał ukraść te, które już miała w swojej kolekcji i wyjechać do Szczecina.
Tam zrodził się pomysł, by zostać sutenerem, jednak konkurencja siłą wybiła mu ten pomysł z głowy. Doszedł do wniosku, że lepiej wyjdzie na okradaniu łatwowiernych kobiet.
List gończy za Casanovą
Plan był prosty - najpierw romans, później porzucenie i kradzież. Jerzy Kalibabka bogate kobiety, które były jego celem, nazywał "kocmołuchami". Jednak nie tylko kobiety padały ofiarami. Jerzy Kalibabka okradał również domy i pokoje, w których się zatrzymywał.
"Tulipan" wbrew pozorom nie działał tylko na Pomorzu, a na terenie całej Polski. Chociaż trudno w to uwierzyć, Jerzy Kalibabka miał swoje służące. Nastolatki miały pomagać mu w kradzieżach.
"Tulipan" sam przyznał, że uwiódł kilka tysięcy kobiet. Kradł, wyłudzał lub po prostu "pożyczał" pieniądze i razem z nimi zapadał się pod ziemię. Kalibabka nie był jednak bezkarny. Na milicję zgłaszały się ofiary podrywacza. Za "Casanovą z Dziwnowa" rozesłano list gończy. To sprawiło, że Kalibabka nie pojawił się na pogrzebie matki. Wiedział, że stamtąd trafi prosto do aresztu.
Uwodziciel za kratkami
To go jednak nie uchroniło przed wymiarem sprawiedliwości. Został zatrzymany 15 kwietnia 1982 roku w Szczawnicy. Zarzucono mu popełnienie 103 przestępstw w tym kradzieże, rozboje wyłudzenia i gwałty. Jerzy Kalibabka przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów z wyjątkiem gwałtów. Utrzymywał, że kobiety oddawały mu się dobrowolnie i bez przymusu. Twierdził, że kochał wszystkie.
Prawda była jednak nieco inna. Do kobiet miał lekceważący stosunek, a nawet nimi gardził. "Całe moje życie, od czasu opuszczenia domu rodzinnego aż do aresztowania, było jedną, wielką euforią miłosną. Chciałem mieć wszystkie kobiety świata. Urodziłem się, aby kochać" - powiedział w rozmowie z redaktorem Leszkiem Konarskim.
Niecałe dwa lata później "Tulipan" usłyszał wyrok. Został skazany na 15 lat pozbawienia wolności oraz karę grzywny w wysokości niemal jednego miliona złotych. Za sprawą amnestii Jerzy Kalibabka w więziennej celi spędził jedynie dziewięć lat i osiem miesięcy. Utrzymywał, że wcale nie jest przestępcą, a wszystko to robił, by spełniać marzenia kobiet. Sam przyznał, że okradał jedne, by dawać drugim.
Wbrew pozorom Jerzy Kalibabka nie był łagodnym uwodzicielem. Był bezwzględny, potrafił nawet bić swoje wybranki. Na swoim koncie miał także wywożenie kobiet do lasu. Tam je rozbierał do naga, fotografował, a następnie szantażował wysłaniem zdjęć do bliskich osób. W ten sposób próbował uciszyć wybranki, które chciały na niego donieść na milicję. Twierdził, że był to sposób, by się od nich uwolnić.
Po wyjściu z zakładu karnego poślubił Karinę. Kobieta urodziła mu pięcioro dzieci. Wspólnie prowadzili stragan z warzywami, a nawet założyli zespół muzyczny "Kalibabki". "Tulipan" wyznał, że w sumie miał 28 dzieci. Z niektórymi pociechami utrzymywał kontakt, a niektórych nigdy nie poznał.
Jerzy Kalibabka zmarł nagle 13 marca 2019 roku. Przewrócił się przed domem i nie udało się go uratować. Przeprowadzono sekcję zwłok podrywacza, jednak nie wykazała ona, by do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie. Ustalono, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych.
***
Zobacz także:
Jerzy Kalibabka. Historia największego oszusta-amanta PRL
Miała poznać „Dobrego Ducha”. Poszukiwania wielkiej miłości zakończyły się tragedią
Długa lista ofiar serbskiej staruszki. Ile osób zabiła Baba Anujka?