Wystarczyło 30 minut. Przestało istnieć setki budynków i tysiące hektarów lasu
Wszystko zaczęło się niewinnie nad Małopolską od mas powietrza, które z czasem uformowały się w łuk i pociągnęły w kierunku północnej części kraju. Gdy dotarły nad Puszczę Piską około 11:25, były już potężną wichurą, jakiej Polska nie widziała od stulecia. Orkan miał siłę 15 stopni w rozszerzonej skali Beauforta. W 30 minut z powierzchni ziemi zmiótł setki budynków i tysiące hektarów lasu. Katastrofalny w skutkach huragan przetoczył się nad Polską i sąsiednimi krajami 4 lipca 2002 r. Dziś po 20 latach leśnicy nadal nie mogą w pełni korzystać z zasobów puszczy.
Dwudziesta rocznica katastrofy na Mazurach
Tym, co spustoszyło Puszczę Piską w 2002 r., była burza o wyjątkowej strukturze. Masy powietrza ułożyły się w łuk, co można było zaobserwować na radarach. Dlatego naukowcy określili zjawisko mianem bow echo. Burzom tego typu towarzyszy z reguły bardzo silny wiatr, który może być zagrożeniem dla życia i mienia. Jeszcze w 2002 r. bow echo było bardzo rzadko widywanym w Polsce zjawiskiem, obecnie tego typu burz zdarza się coraz więcej.
Formowanie burzy rozpoczęło się nad Wyżyną Małopolską około 6 rano. Masy powietrza przesuwały się dalej na wschód i północ Polski, z każdą chwilą przybierając na sile. Gdy dotarły nad Mazury, miały już postać łuku. Pojawił się także porywisty wiatr, który wiał momentami z siłą 170 km/h, czyli 15 stopni w rozszerzonej skali Beauforta. W efekcie uszkodzeniu uległo 45 tys. hektarów lasu! Pas zniszczeń, a więc także i burzy, miał długość ponad 100 kilometrów i szerokość około 15 kilometrów.
Wichura, która przeszła nad Mazurami, odebrała dach nad głową setkom ludzi, zniszczyła 45 tysięcy hektarów lasów i zraniła 13 osób. Jednak w całym tym ogromie katastrofalnych skutków, była jedna pozytywna wiadomość — nikt wówczas nie zginął. Po przejściu nad Polską orkan nadal szalał i siał spustoszenie w krajach nadbałtyckich. Przetoczył się przez Litwę, Łotwę i Estonię, gdy dotarł na tereny Finlandii, miał już o wiele mniejszą siłę.
Piąta rocznica burzy stulecia
Wichura, która przeszła nad Puszczą Piską uchodziła za największe i najbardziej katastrofalne zjawisko tego typu w historii Lasów Państwowych. Gdy 10 sierpnia 2017 r. znad Czech i Niemiec nadciągnęły burzowe chmury, nikt nie spodziewał się, że oto orkan z 2002 r. zostanie "zdeklasowany".
Podobnie jak poprzedni, ten huragan również miał strukturę burzy wielokomórkowej kształtem przypominającej łuk, fachowo nazywaną bow echo. Burzowe masy powietrza rozciągały się wówczas w pasie 300 km od Poznania do Katowic. Wichury nawiedził Dolny i Górny Śląsk, Wielkopolskę, Ziemię Łódzką, Wielkopolskę, Kujawy, Mazowsze, Mazury, Lubelszczyznę i Podlasie. Podczas huraganu w 2017 r. najbardziej ucierpiały: Dolny Śląsk, Wielkopolskie, Kujawy, Pomorze Gdańskie i Warmia.
Zarówno w 2002 r., jak i 2017 r. huragan potrzebował zaledwie 30 minut, aby poczynić ogromne spustoszenie. Prędkość wiatru wynosiła wówczas od 120 do 150 km/h. Niszczył on praktycznie wszystko, co napotkał na swojej drodze. W całej Polsce orkan uszkodził 12,5 tys. mieszkań, 10 tys. budynków gospodarczych oraz liczne szkoły, drogi, mosty, linie energetyczne, itp. 132 tys. osób zostało pozbawionych prądu, niektórzy nawet na kilkanaście dni. Zaś według szacunków Lasów Państwowych po huraganie z 2017 r. 80 tys. hektarów lasów zostało uszkodzonych. Ze skutkami tej burzy leśnicy walczą do dziś.
Jak wspomina Borys Gielniak z Leśnictwa Zdroje w Nadleśnictwie Lipusz w filmie opublikowanym przez Lasy Państwowe:
Usuwanie skutków nawałnicy, to była wielka praca [...] w moim leśnictwie trwało to 20 miesięcy. Drewna z wywrotów wyrobiliśmy [...] 43 tys. ciężarówek. Przy normalnej pracy wycięcie takiej ilości drewna zabrałoby nam 15 lat, ale las by stał. Byłby zadbany, zdrowy, piękny. A tak musimy się go uczyć od nowa — musimy go zasadzić od nowa. Musimy go wypielęgnować i wyprowadzić na piękne drągowiny i później starodrzew. To będzie trwało wiele, wiele lat.
Nie tylko siła wiatru i skala zniszczeń sprawiły, że wydarzenia sprzed pięciu lat były o wiele tragiczniejsze niż te z 2002 r. W potężnych huraganie, który przetoczył się pięć lat temu przez nasz kraj, zginęło 6 osób.
Tragiczne skutki potężnych wichur, które szalały nad Polską, powinny być ostrzeżeniem dla każdego z nas, by nie ignorować alertów o burzach, które otrzymujemy z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Dla własnego dobra powinniśmy stosować się do zaleceń, które zawierają SMS-y RCB.