Była "motylem polskiej piosenki" i "najelegantszą Polką". Kochał ją sam Karwowski
Oprac.: Gabriela Kurcz
Nazywana była "motylem polskiej sceny muzycznej", "damą polskiej piosenki", "najelegantszą Polką". Piękna, wrażliwa, śpiewająca w ośmiu językach, mogła zrobić karierę dosłownie wszędzie. Irena Jarocka nie umiała jednak żyć z dala od Polski - tęsknota za krajem dosłownie ją zabijała. Odeszła po krótkiej, ale ciężkiej chorobie, u boku mężczyzny, który "był jej przeznaczony".
Irena Wanda Jarocka urodziła się 18 sierpnia 1946 roku w Srebrnej Górze, w ubogiej rodzinie. Jej ojciec był szewcem ortopedą i pracował w szpitalu wojewódzkim w Gdańsku, a matka zajmowała się domem. Oboje borykali się z problemami - ojciec był alkoholikiem, a matka chorowała na łuszczycę. Przyszła wokalistka miała trzech młodszych braci: Henryka, Tadeusza i Waldemara.
Jarocka ukończyła V Liceum Ogólnokształcące im. Stefana Żeromskiego i Studium Nauczycielskie Wychowania Fizycznego i Biologii w Gdańsku, ale już w szkole podstawowej pochłonęła ją muzyka i to z nią wiązała swoją przyszłość. W 1960 roku zaczęła śpiewać w chórze kościelnym przy oliwskiej katedrze, a dwa lata później zaczęła się jej przygoda z Amatorskim Teatrem Dramatycznym.
Od 1964 roku Irena kształciła się w klasie Jacka Ujazdowskiego w Gdańskim Studiu Piosenki Polskiego Radia i Telewizji i mniej więcej w tym czasie nagrała swoje pierwsze piosenki, w tym "Gdański most" i "Wróć". Chcąc dalej edukować się muzycznie, rozpoczęła naukę na Wydziale Wychowania Muzycznego Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Gdańsku.
Irena Jarocka: "Nie umiała postępować wbrew własnej woli"
W 1967 roku Irena Jarocka pojawiła się na 5 KFPP w Opolu z utworem "Szumi wiatr" w koncercie „Premier", a rok później wykonała "Gondolierów znad Wisły" w finale 8. Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie. To ten występ uważała za swój faktyczny debiut.
Pod koniec lat 60. wokalistka wyjechała na "zagraniczne stypendium dla obiecującej młodej piosenkarki" do Paryża. Do końca wahała się czy je przyjąć, bo kompletnie nie znała języka francuskiego, ale po namowach swojego ówczesnego przyjaciela Michała Sobolewskiego postanowiła zaryzykować. Nie był to jednak dla niej łatwy czas.
- Problemem było już samo to, że nie miała pieniędzy, brakowało jej nawet na jedzenie. Teoretycznie PAGART wysłał ją na stypendium, ale na miejscu musiała radzić sobie sama. Załatwiono jej tylko pracę w rosyjskim kabarecie Rasputin. Nie potrafiła się tam odnaleźć, bo od dziewczyn wymagano, żeby nie tylko śpiewały, ale też zabawiały klientów i naciągały ich na wydawanie pieniędzy. Miały ich na przykład nakłaniać, żeby kupili butelkę drogiego szampana. Irena źle się z tym wszystkim czuła. Kilkakrotnie zmieniała kabarety, ale wszędzie było tak samo. A ona nie umiała postępować wbrew własnej woli i przekonaniom - mówił w wywiadzie dla magazynu "Pani" Michał Sobolewski.
W trakcie pobytu we Francji Jarocka podpisała kontrakt na wyłączność z Gilbertem Chemounym, dla którego nagrała kilka piosenek, wydała również album dla wytwórni Philips, który promowała piosenką "Il faut y croire". Coś zaczęło się dziać. Wokalistka wystąpiła na Międzynarodowym Festiwalu w Rennes, z którego przywiozła aż trzy nagrody - nagrodę Srebrnego Gronostaja, nagrodę Miasta Rennes i nagrodę za interpretację.
W tym czasie do Paryża przyjechał ówczesny chłopak Ireny, Marian Zacharewicz i namówił ją, by wróciła do Polski. Para nagrała wspólnie hit "Wymyśliłam cię" oraz krążek "W cieniu dobrego drzewa", który sprzedał się w 400 tys. egzemplarzy, stając się złotą płytą. Marian został menedżerem i głównym kompozytorem wokalistki, a w 1972 roku również jej mężem.
W 1974 roku Irena Jarocka wyjechała do RFN, gdzie podpisała trzyletni kontrakt z wydawnictwem Roba-Musicproduktion. Nagrywała niemieckojęzyczne piosenki pod nazwą "Irena Jarova", ale z czasem zerwała kontrakt i wróciła do Polski, gdzie w 1975 roku wystąpiła na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. W 1976 roku premierę miał film Jerzego Gruzy "Motylem jestem, czyli romans 40-latka", w którym Irena zagrał Orską i zaśpiewała kilka piosenek, m.in. tytułowe "Motylem jestem". W tym samym roku wokalistka wyleciała do Tokio, gdzie reprezentowała Polskę na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Yamaha Pop Song Festival utworem "Odpływają kawiarenki", wykonanym w języku francuskim jako "Le Petit Café", za który zdobyła wyróżnienie.
"Tęsknota była wręcz chorobą"
Jarocka szła jak burza, zdobywając kolejnych fanów nie tylko w kraju, ale również za granicą. Mniej więcej w tym czasie "wpadła" na swojego przyjaciela sprzed lat, Michała Sobolewskiego, z którym odnowiła bliską znajomość. Miłość czekała dosłownie za rogiem, ale doszła do głosu w wyjątkowo trudnych okolicznościach.
- Irena zaprosiła mnie na koncert w Sali Kongresowej, po imprezie zaproponowałem, że odwiozę ją do domu. Zmierzaliśmy w kierunku Bielan, kiedy na rogu Anielewicza i Andersa w mojego malucha wjechał duży samochód. Irena mocno uderzyła głową o kant podnoszącej się maski. W szpitalu operował ją Zbigniew Religa, potem przez czternaście godzin leżała nieprzytomna. Nie było wiadomo, czy przeżyje. A jeśli przeżyje, to czy nie straci wzroku, nie będzie inwalidką. Często odwiedzałem ją w szpitalu, bo chociaż wypadek nie był z mojej winy, czułem się odpowiedzialny. Podczas naszych długich rozmów uczucie odżyło - mówił Sobolewski w wywiadzie dla "Pani".
Oboje byli w związkach małżeńskich, ale nie zamierzali tracić tego uczucia. Irena rozwiodła się z Marianem Zacharewiczem w 1977 roku.
W 1978 roku Jarocka wystąpiła z utworem "Mój słodki Charlie" podczas 2. Międzynarodowego Festiwalu Interwizji w Sopocie, a rok później wydała album "Być narzeczoną twą". Na początku lat 80. zaczęła eksperymentować z pop-rockowym brzmieniem i nawiązała współpracę z Budką Suflera, z którą nagrała utwory "To za mało" i "Nie odchodź jeszcze", a także z grupą Exodus, z którą nagrała np. "Jednodniowe obietnice".
W 1982 roku na świat przyszła wyczekana córka Ireny i Michała, Monika. Wokalistka zrezygnowała więc z koncertowania, ale Sobolewski szybko zauważył, że tęsknota za sceną wykańcza Irenę, która zaczęła powoli wpadać w depresję poporodową. Postanowił więc wysłać ją w trasę, która wciągnęła ją na kilka dobrych lat. Wszystko zmieniło się jednak w 1989 roku - Sobolewski dostał propozycję pracy w Stanach Zjednoczonych, a wokalistka postanowiła dołączyć do niego wraz z córką. Para szybko wzięła więc ślub i zaczęła nowe życie w Stanach. Życie, które było jednak dla Jarockiej trudne.
Gwiazda tęskniła za domem i jak przyznała po latach, popadła wtedy nawet w depresję.
- Tęsknota kiedyś była wręcz chorobą, to było, to było okropne. Nie chciałam absolutnie się zaadaptować w Stanach i moim, że tak powiem, najlepszym lekarstwem były wtedy wyjazdy do Polski - mówiła w wywiadzie dla Telewizyjnej Kawiarenki w TVP Katowice, wspominając trudne początki w Stanach.
Z czasem wróciła do koncertowania po polonijnych klubach, a kilka lat później nagrała album pt. "My French Favourites" z francuskimi szlagierami w jazzowej interpretacji.
Morgantown to było małe miasteczko akademickie, więc Irena się nudziła. I powoli wpadała w depresję. Częściowo zaadaptowała się dopiero wtedy, kiedy dołączyła do Koła Żon Profesorów, które miały takie same problemy z emigracyjną rzeczywistością. Trochę lepiej niż w Morgantown poczuła się w Albany, stolicy stanu Nowy Jork, gdzie przenieśliśmy się po kilku latach
Mieszkając w USA, Irena zaangażowała się również w działania Międzynarodowego Klubu Kobiet w Morgantown, z którym współtworzyła książkę "Kuchnie z całego świata". Pod koniec lat 90. działała też w organizacji "Echo International", czego efektem były dwie konferencje w Gdyni promujące zdrowie kobiet. W 1999 roku uzyskała obywatelstwo amerykańskie.
W 2000 roku Irena Jarocka zagrała kobietę-szpiega w Teatrze Polskim w Waszyngtonie w sztuce "Piękny widok" Sławomira Mrożka w reżyserii Sylvii Daneel. W październiku 2001 roku wydała album "Mój wielki sen" zawierający jej przeboje w nowych aranżacjach. W 2003 roku była też gwiazdą festiwalu w Syracuse.
W kwietniu 2004 roku Jarocka wróciła do Polski i rozpoczęła letnią trasę koncertową. W 2006 roku współtworzyła z Czesławą Bauer "Discover Poland Festival" w Kalifornii. W 2007 roku ponownie wróciła do Polski rozpoczęła ogólnokrajową trasę koncertową, opublikowała też autobiografię "Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej" w formie wywiadu rzeki przeprowadzonego przez Magdalenę Walusiak.
W 2008 nagrała płytę "Małe rzeczy", którą promowała tytułowym przebojem. W 2010 roku wspólnie z samym Michaelem Boltonem nagrała swój ostatni przebój "Break Free". Zdobyła także "Laur elegancji" przyznawany najelegantszej Polce przez włoskiego projektanta mody Vinicia Pajaro.
W 2011 roku, podczas wakacji w Ciechocinku Irena dowiedziała się, że jest poważnie chora. Choroba nie miała litości - Jarocka zmarła 21 stycznia 2012 roku w jednym z warszawskich szpitali z powodu złośliwego nowotworu, glejaka mózgu. Do końca był przy niej jej mąż, Michał, któremu często powtarzała, że był jej w tym życiu przeznaczony. Pogrzeb artystki odbył się 27 stycznia 2012 roku w kościele św. Karola Boromeusza na Powązkach. Pochowana została w katakumbach na Powązkach. 20 października 2021 roku w Gdańsku-Oliwie, na skwerze imienia artystki u zbiegu ulic Żeromskiego i Grottgera, odsłonięto jej pomnik autorstwa Macieja Jagodzińskiego-Jagenmeera.