"Jabłka obieramy od szóstej rano". Tatrzańska szarlotka to hit wśród turystów

Będąc w Tatrach, trzeba jej skosztować. Koniec. Kropka. Można sprzeczać się jedynie o to, która jest najlepsza. Szarlotka tatrzańska to legenda. Powstają rankingi na najsmaczniejszą, turyści dzielnie przemierzają górskie szlaki, aby jej spróbować. Znajdziecie ją w każdym ze schronisk po polskiej stronie Tatr. Jedynie na Hali Kondratowej zamiast słynnej szarlotki zaserwują wam piernik, zresztą równie wyborny.

Szarlotka to obowiązkowy punkt wycieczki w Tatry / Katarzyna Piątkowska
Szarlotka to obowiązkowy punkt wycieczki w Tatry / Katarzyna Piątkowska123RF/PICSEL

Nie wiem, którą lubię najbardziej. Czy tą polaną śmietaną i ozdobioną górskimi jagodami ze schroniska w Chochołowskiej, czy z owocami sezonowymi i polewą waniliowo-śmietanową na Hali Ornak, rozpływającą się w ustach z Roztoki czy podaną z lodami w słynnej "Piątce". Trudno się zdecydować, bo wszystkie są pyszne. I wszystkie mają w sobie magię gór. Nigdzie indziej ten tradycyjny wypiek nie smakuje tak dobrze, jak w Tatrach. To właśnie jest jej sekret! Szarlotka z widokiem na góry!

"Zbliżenia". Barbara Wysoczańska: pisarka, która znalazła receptę na bestsellerINTERIA.PL

Skąd się wzięła tatrzańska szarlotka?

Degustacja szarlotki z widokiem na góry. Czy może być coś przyjemniejszego? / Katarzyna Piątkowska
Degustacja szarlotki z widokiem na góry. Czy może być coś przyjemniejszego? / Katarzyna Piątkowska123RF/PICSEL

W poszukiwaniu "korzeni" tatrzańskiej szarlotki wybrałam się do schroniska na Halę Ornak w Dolinie Kościeliskiej. Wiedziałam, że tam poznam historię ciasta z najlepszego źródła. Schronisko od 1996 roku prowadzi Hanka Gąsienica-Daniel z mężem Grzegorzem. Wcześniej przez pięć lat pracowali tu razem z ojcem Hanki, Józefem Krzeptowskim, który prowadził schroniska w Roztoce, w Dolinie Pięciu Stawów Polski, Włosienicy, Ornaku i Dolinie Chochołowskiej.

Przepis na szarlotkę spod samiuśkich Tater przekazywany jest z pokolenia pokolenie. Pierwszy raz jabłka obrała, pokroiła w cieniutkie plasterki i posypała cynamonem Maria Krzeptowska w schronisku w Dolinie Roztoki. Działo się to w latach trzydziestych, kiedy Maria gazdowała w schronisku. "Pieczenie szarlotki zapoczątkowała moja babcia, to rodzinna tradycja. Przepis jest bardzo prosty, ale nie będę go podawała!" - wspomina z uśmiechem Hanka Gąsienica-Daniel, Rozmawiamy o historii szarlotki ... jedząc szarlotkę w schroniskowy pokoiku, tuż obok kuchni. Powietrze przesiąknięte jest cynamonowym zapachem. Bliskość kuchni pozwala na podejrzenie procesu wypieku szarlotki, a właściwie jej końcowego etapu - kiedy na dużym blacie lądują blachy z ciastem. Hanka co rusz wstaje od stołu, aby osobiście dopilnować słynnego wypieku. Posypuje pudrem, kroi, polewa, nakłada na talerze. Niemal niekończąca się praca, bo chętnych jest wielu. W ładny dzień w schronisku jest tłoczno a kolejka ciągnie się przez całą salę.

Przepisy na szarlotkę są przekazywane z pokolenia na pokolenie /Katarzyna Piątkowska
Przepisy na szarlotkę są przekazywane z pokolenia na pokolenie /Katarzyna Piątkowska123RF/PICSEL

Rodzinny przepis na szarlotkę wędrował od schroniska do schroniska. Do Doliny Pięciu Stawów Polski, z "Piątki" na Halę Ornak i dalej do Chochołowskiej.

- Mój tata był wielkim smakoszem, uwielbiał wszelkie słodkości. Nie wystarczyło mu samo ciasto, więc próbował różnych dodatków, a to śmietaną polał, a to polewą borówkową. Jak spróbował szarlotki z tymi dodatkami, to stwierdził, że jest tak pyszna, że to w ten sposób trzeba ją serwować gościom. I tak powstał słynny deser Chochołowski - opowiada Hanka Gąsienica-Daniel.  - Borówki zbierają kobietki z pobliskich wsi, owoce się zasmaża i powstaje pyszna polewa. W Chochołowskiej szarlotkę z tą właśnie polewą podają cały rok. My mamy dodatki sezonowe. Świeże borówki, truskawki albo maliny. Zimą ciasto podajemy z pomarańczą i bardzo fajnie smakuje.

Obieranie jabłek, jak opowiada mi Hanka Gąsienica-Daniel, kiedyś śniło się jej po nocach. To niekończąca się i żmudna praca. Kiedyś używano nożyków, dziś są specjalne obieraczki, które trochę ułatwiają zadanie.  - Zawsze namawiam dziewczyny, żeby wyszły na pole obierać jabłka, jak jest ładna pogoda. Siadają wtedy w słońcu, rozmawiają, śmieją się. Praca idzie szybciej i przyjemniej.

Jeszcze całkiem niedawno szarlotkę wypiekano w piecu drzewnym, ale nie było to proste zadanie. Ciasto przypalało się, piekło nierówno. Teraz pieca drzewnego używa się jedynie zimą. Tuż obok budynku schroniska powstała "ciastkarnia" tak pomieszczenie z wielkim piecem elektrycznym nazywa Hanka. Nie ma tu prądu, ale na czas wypiekania ciasta włączany jest agregat. Jednorazowo w piecu piecze się dziesięć blach z ciastem.

Setki porcji dziennie

Każdy chce spróbować. I nic dziwnego! / Katarzyna Piątkowska
Każdy chce spróbować. I nic dziwnego! / Katarzyna PiątkowskaKatarzyna Piątkowskaarchiwum prywatne

Po wizycie w schronisku na Hali Ornak postanawiam odwiedzić jeszcze Dolinę Chochołowską. W tamtejszym schronisku serwują słynny deser Chochołowski, czyli szarlotkę polaną śmietaną i polewą z jagód górskich. Pani Basia Plata, która pracuje w schroniskowej kuchni od 18 lat, uchyliła mi rąbka tajemnej sztuki przyrządzania deseru.  - Codziennie obieramy pięć, sześć skrzynek jabłek. W sezonie zaczynamy już o szóstej rano i przez około dwie godziny dwie lub trzy osoby obierają jabłka. Mamy już w tym wprawę. To ciężka praca, ale jesteśmy już przyzwyczajone. Do pieca jednorazowo wkładamy pięć dużych blach z ciastem. W weekendy lub święta, jak jest ładna pogoda, z pieca "schodzi" ponad 30 blach. Każda to 30 porcji. Szarlotkę robimy na bieżąco, wiemy już mniej więcej, ile trzeba obrać jabłek i ile zrobić ciasta.  Odkąd pracuje w schronisku w Dolinie Chochołowskiej, czyli od 18 lat, pieczemy szarlotkę, według tej samej, tradycyjnej receptury.

Na zdjęciu od lewej: szarlotka z Dolin Chochołowskiej, Hali Ornak i Doliny Roztoki
Na zdjęciu od lewej: szarlotka z Dolin Chochołowskiej, Hali Ornak i Doliny RoztokiKatarzyna Piątkowskaarchiwum prywatne

Spróbowanie szarlotki to obowiązkowy punkt wizyty w Tatrach. Którąkolwiek wybierzecie zapewniam, że będzie smakować. Bo to nie tylko słodki deser, ale prawdziwa nagroda za trud wędrówki, zdobycie szczytu, po prostu słodka tradycja!

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas