Wzięli pod lupę polskie mięso. Niepokojące, co w nim znaleźli

Polska żywność jest najniebezpieczniejsza w całej Unii Europejskiej - donosi raport Najwyższej Izby Kontroli. Jesteśmy też drugim krajem w UE pod względem wykorzystywania silnych antybiotyków podczas hodowli. Czy mamy się czego obawiać?

Powinniśmy ograniczać spożycie mięsa i zastępować je białkiem pochodzącym z innych źródeł
Powinniśmy ograniczać spożycie mięsa i zastępować je białkiem pochodzącym z innych źródeł123RF/PICSEL

Polska jest siódmym największym eksporterem żywności w Unii Europejskiej. Jednocześnie jest jednak najniebezpieczniejsza w całej Unii Europejskiej — takie dane płyną z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Wykazano w nim, że w mięsie oraz nabiale występuje rekordowo duża liczba niebezpiecznych bakterii.

"Zgłoszenia najczęściej dotyczyły występowania w żywności z Polski niebezpiecznych dla zdrowia bakterii Salmonella, przede wszystkim w mięsie drobiowym i produktach pochodnych. Drugim najczęściej notowanym w RASFF zagrożeniem wykrywanym w produktach z Polski była obecność bakterii Listeria monocytogenes w rybach - głównie wędzonych na zimno, mięsie i produktach innych niż drobiowe, mięsie drobiowym, owocach i warzywach, daniach gotowych i skorupiakach" - czytamy na Interia Wydarzenia.

Podkreślono w nim także, że w Polsce kontrola nad jakością żywności jest iluzoryczna. Istnieje kilka instytucji, które dbają o bezpieczeństwo żywności - Państwowa Inspekcja Sanitarna, Inspekcja Weterynaryjna, Inspekcja jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Państwowy Instytut Weterynaryjny oraz Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny. Problem jednak w tym, że ich kompetencje nakładają się na siebie, a same urzędy nie współpracują i nie dzielą się informacjami ze sobą. NIK informuje, że w latach 2014-2016 Inspekcja Weterynaryjna "w zasadzie nie pełniła żadnego nadzoru nad ubojem zwierząt gospodarskich, a nadzór nad transportem własnych zwierząt przez rolników sprawowała jedynie marginalnie".

Główny Lekarz Weterynarii nie miał informacji o skali uboju ani o jego kontrolach dokonywanych przez lekarzy weterynarii

- czytamy.

Raport wykazał również, że w Polsce coraz mniej jest lekarzy weterynarii oraz kontrolerów, którzy czuwaliby nad ubojem zwierząt.

Mięso z antybiotykami? Problem jest poważny

Raport NIK wykazał również, że Polska jest na drugim miejscu w Unii Europejskiej pod względem stosowania silnych antybiotyków podczas hodowli. Autorzy, powołując się na dane Europejskiej Agencji Leków, wykazali, że w Europie stosowanie antybiotyków jest dwukrotnie wyższe w leczeniu zwierząt niż ludzi.

Oczywiście - antybiotyki stosuje się na zalecenie weterynarza podczas choroby zwierząt, których leczenie może tego wymagać, jednak w takim wypadku jest niewielkie ryzyko spożycia antybiotyku wraz z żywnością. "Ilekroć antybiotyk stosuje się w leczeniu zwierząt żywych, zwierzę to powinno być wycofane z systemu żywnościowego" - tłumaczy Jan Antoniak, technolog żywności i autor bloga "Technolog żywności radzi". "Niestety, istnieje także drugi, bardziej nieetyczny cel podawania antybiotyków, czyli stymulacja wzrostu zwierząt" - wskazuje. Tymczasem stosowanie stymulatorów wzrostu jest zakazane, a korzystanie z antybiotyków na większą skalę jest bardzo groźne.

Podczas stosowania antybiotyków w produkcji zwierzęcej giną wszystkie bakterie, które nie są oporne na lek. To powoduje zmniejszenie naszej odporności. Dlatego wśród ludzi mamy coraz więcej chorób autoimmunologicznych - układu odpornościowego, alergii, chorób jelit przez zaburzenia mikroflory. Właśnie na skutek tej ogromnej ilości antybiotyków, bakterii, wirusów, zanieczyszczeń i dodatków do między innymi mięsa

- wyjaśnia Maja Skibniewska, dietetyczka i psychodietetyczka.

Skąd pozostałości antybiotyków biorą się w naszej żywności? "Najczęściej stwierdzaną przyczyną występowania antybiotyków w żywności jest nieprzestrzeganie okresów karencji niezbędnych do eliminacji leku z organizmu zwierzęcia, niezgodne ze wskazaniami dawkowanie leków oraz ich stosowanie u gatunków zwierząt, dla których nie są przeznaczone" - wyjaśnia Antoniak na swoim blogu. Wskazuje także na samowolne podawanie antybiotyków przez hodowców, a także przypadkowe zanieczyszczenie paszy.

Mięso wciąż jest obecne w diecie większości Polaków
Mięso wciąż jest obecne w diecie większości Polaków123RF/PICSEL

Jak chronić się przed mięsem z antybiotykami? Ograniczmy je

Jan Antoniak wskazuje, że jako konsumenci, nie jesteśmy w stanie ocenić, czy w danym produkcie występują niezgodne substancje. "Pozostaje nam tylko zaufać hodowcom zwierząt, że nie przekraczają dopuszczalnych norm i wymogów stosowania antybiotyków oraz organom kontrolującym, które poddają produkty okresowym badaniom" - wskazuje.

Jak więc unikać spożywania mięsa z antybiotykami, uchronić się przed chorobami i nie wpaść w panikę? Dietetyczki są zgodne - warto ograniczać spożycie mięsa. Edyta Sołek-Trojnar zachęca do racjonalnego, spokojnego podejścia.

- Nie lubię komunikacji, że jedzenie to zagrożenie. W dzisiejszych czasach mamy wystarczająco dużo różnych stresorów. Nie dokładajmy sobie kolejnego, ale z większą rozwagą podejdźmy do częstotliwości spożywania mięsa - wyjaśnia.

Jedzmy mięso rzadziej, 2-3 razy w tygodniu, raz w tygodniu wybierzmy rybę, a w pozostałe dni dania ze strączkami albo mniejszą ilością białka

- mówi.

Wskazuje też, że całkowita rezygnacja z jedzenia mięsa bez wiedzy, jak zbilansować menu w inny sposób, również nie jest dobrym rozwiązaniem. - Jeżeli chcemy to zrobić, dowiedzmy się, czym to mięso zastąpić. Wtedy dobrze zbilansowana dieta wegetariańska, czy taka w trybie śródziemnomorskim, jest świetnym, prozdrowotnym rozwiązaniem - wyjaśnia.

Podobnego zdania jest Maja Skibniewska. - Całkowita rezygnacja z mięsa jest możliwa, jednak wiąże się z pewnymi niedoborami pokarmowymi, w szczególności witamin z grupy B i należy wtedy je suplementować, obserwując ich poziom we krwi. Umiar w spożyciu jest najważniejszy, dlatego biorąc pod uwagę wyniki raportu NIK, ograniczmy spożycie mięsa do 3 porcji po 100 gramów tygodniowo mięsa dobrej jakości i zwiększmy spożycie żywności bogatej w probiotyki - wyjaśnia. Przypomina też, że według Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem (IARC) wieprzowina, wołowina, baranina, jagnięcina są prawdopodobnie rakotwórcze dla człowieka, a mięsne produkty przetworzone, jak kiełbasy, kabanosy, wędliny, pasztety czy parówki, są zaliczane do czynników, co do których istnieją przekonujące dowody, że są rakotwórcze dla człowieka.

- Nie zaleca się więc spożywania więcej niż 350-500 g mięsa i przetworów mięsnych tygodniowo - podkreśla.

Kupujmy mniej mięsa, ale lepszej jakości. Bezpieczniejsze będzie mięso, które jest ekologiczne, certyfikowane, od zweryfikowanego producenta. Idealnym rozwiązaniem byłoby znaleźć kogoś, kto hoduje zwierzęta i możemy dopytać, czym je karmi i jaki jest okres karencji od paszy do uboju

- wskazuje Sołek-Trojnar.

- Jeśli jednak to niemożliwe, zawsze zachęcam pacjentów, że lepiej wybierać mięso rzadziej, ale lepszej jakości niż kupować codziennie najtańsze z promocji, bez zastanowienia, co tam jest - zaznacza.

Kiedy sięgamy po mięso, warto sięgać po to z hodowli ekologicznych
Kiedy sięgamy po mięso, warto sięgać po to z hodowli ekologicznych123RF/PICSEL

Pomocne są probiotyki

Oprócz ograniczenia spożycia mięsa, Maja Skibniewska proponuje także dodatkowe wspomaganie układu odpornościowego i mikroflory.

- Aby zapobiegać niekorzystnym skutkom nadmiaru antybiotyków w mięsie, spożywajmy probiotyki. Bakterie probiotyczne mają ogromny wpływ na wzmocnienie układu odpornościowego. Żywność fermentowana jest najbardziej naturalnym źródłem probiotyków i należą do niej: fermentowane owoce i warzywa, na przykład kiszona kapusta, kiszone ogórki czy fermentowane produkty mleczne, jak jogurt czy kefir - radzi.

"Przychodzi baba do lekarza": Stawianie baniek. Na czym polega ta metoda?Polsat Cafe
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas