Między zetką a millenialsem. Życie na granicy pokoleń
Pokolenie X, pokolenie Y, pokolenie Z - różnice między generacjami od zawsze przyciągały uwagę. Obecnie, kiedy dwudziestokilkulatkowie wchodzą na rynek pracy, zagadnienie to wzbudza szczególne zainteresowanie. Czy można jednak uznawać za słuszną taką generalizację, szczególnie w kontekście osób, które urodziły się w okresie umownej granicy między pokoleniami?
Z perspektywy osoby "pomiędzy"
Mając 25 lat, według wielu źródeł jestem już przedstawicielką generacji Z. Jednak wiele życiowych doświadczeń pozwala mi z pewnym dystansem patrzeć na to pokolenie, utożsamiając się częściej z millenialsami. Myślenie o przyszłości od początku liceum, wyprowadzka z domu zaraz po maturze, praca przez cały okres studiów - to wszystko ukształtowało mnie i doprowadziło do momentu, w którym dystansuję się trochę od zetek.
Jestem pewna, że więcej osób będących gdzieś pomiędzy dwudziestką a trzydziestką ma podobne doświadczenia. Z jednej strony wychowywaliśmy się już w dobie internetu, jednak z drugiej media społecznościowe nie towarzyszyły nam od najmłodszych lat. Jesteśmy świadomi potrzeby dbania o zdrowie psychiczne, ale niekoniecznie chcemy dzielić się ze światem własnymi problemami. Znamy TikToka i czasami lubimy go przeglądać, lecz bliżej nam do publikowania treści na LinkedInie niż zabawnych filmików.
Odnoszę wrażenie, że wszystkie charakterystyczne cechy każdej generacji dzielą się na dwie główne kategorie - wartości oraz zachowania. I podczas gdy zgadzam się z większością przekonań uosabianych przez pokolenie Z takich jak wsparcie dla wszelkich mniejszości czy troska o zmiany klimatyczne, to najzwyczajniej w świecie nie mam czasu, siły lub energii biegać na każdy marsz równości czy strajk klimatyczny.
Jakie naprawdę są te zetki?
Im się chce i przede wszystkim widzą w tym sens. Choć czasem może się to wydawać dość naiwne, to jednak jest to niezwykle ważne. Bo każda rewolucja rozpoczyna się od małych kroków, a to właśnie ci młodzi ludzie mają kiedyś zmieniać świat na lepsze. Oczywiście może wydawać się to pustym frazesem, ale wiele wskazuje na to, że naprawdę będą musieli zmierzyć się z licznymi problemami.
Z mojej perspektywy istotną zmianą, jaką wnoszą zetki, jest inne podejście do pracy. Dla starszych pokoleń będących lojalnymi przez wiele lat wobec swoich pracodawców młodzi mogą wydawać się kapryśni lub nawet leniwi. Jednak oni bardziej niż pieniądze cenią sobie atmosferę i właściwe traktowanie siebie jako pracowników. To właśnie za odwagę sprzeciwiania się i mówienia "nie" podziwiam ich najbardziej i staram się czerpać od nich taką siłę.
W rozmawianiu o różnicach pokoleniowych najważniejsze jest, aby nie oceniać. Żadna generacja nie jest lepsza lub gorsza, każda jest inna. I właśnie ta różnorodność może być trudna do pogodzenia. Z pewnością odmienne patrzenie na świat, podejście do życia, stosunek do pracy, wyznawane wartości czy przejawiane zachowania nie ułatwiają dialogu. Warto jednak otwierać się na innych, słuchać pokolenia Z i nie zapominać, że każdy z nas był kiedyś w tym wieku. A przede wszystkim nie patrzeć na młodych z góry, wrzucając ich do jednego worka - indywidualność to chyba podstawowa cecha większości z nich.
***
Zobacz również: