Tajemnicza konstrukcja w szczerym polu. Gorący punkt na turystycznej mapie woj. śląskiego
Turyści przybywają do Rębielic Królewskich, wsi w powiecie kłobuckim, by na własne oczy zobaczyć pomnik niezrealizowanego marzenia. Konstrukcja przyciąga wzrok i robi wrażenie, ale trudno domyślić się jej przeznaczenia.
Pomnik niezrealizowanego marzenia
Kosmicznie wyglądający budynek w szczerym polu okazuje się niszczejącą, ogromną turbiną wiatrową. Jest ona niedokończoną realizacją marzenia pewnego inżyniera - Józefa Antosa. Rozpoczął on jej budowę w 1978 roku, a praca pochłonęła kilkadziesiąt lat jego życia. Turbina była gotowa dopiero w 2003 roku. Nigdy jednak nie udało się znaleźć do niej odpowiedniej prądnicy, wiatrak więc nie mógł rozpocząć produkcji energii.
W 2009 roku Józef Antos zmarł, a jego dzieło popada od tego czasu w ruinę — ale nie w zapomnienie. Turyści i poszukiwacze ciekawostek z okolicznych, ale i dalszych, miejscowości przybywają do Rębielic Królewskich, by cieszyć oko nietypowym widokiem.
"Lubię mocne rzeczy - mocną wódkę, mocnych ludzi, mocne elektrownie - mówi Józef Antos, emeryt, właściciel zakładu rzemieślniczego z Rębielic Królewskich w powiecie kłobuckim. - Właśnie spełnia się moje największe marzenie - wskazuje ręką na gigantyczny wiatrak na swoim polu. - Nie jest największa na świecie, bo te trzyłopatkowe mają nawet po 100 metrów wysokości, a moja tylko 54. Ale na pewno jest najnowocześniejsza" czytamy w reportażu z 2003 roku autorstwa Jacka Piersiaka i Artura Ślusarczyka, który ukazał się w Dzienniku Zachodnim.
Czytaj również: Niezwykła wieś w Sudetach. Mówią o niej "mała Szwajcaria"
Kim był wizjoner z Rębielic Królewskich?
Józef Antos ukończył technikum górnicze, wydział elektryczny, później przez 40 lat prowadził warsztat ślusarski, w którym tworzył maszyny różnego typu. Jego marzeniem było wzniesienie wielkiej turbiny wiatrowej w swojej wsi, choć badania naukowe wskazywały, że średnia siła wiatrów w tej okolicy jest niewystarczająca, by taka konstrukcja spełniała swoje zadanie. Antos jednak się nie poddawał i przez kilkadziesiąt lat, nakładem prawie 700 tys. złotych, zbudował swoją futurystyczną turbinę.
"Gdyby w całym kraju zbudowano 100 tysięcy takich turbin, w sieci co 2,5 kilometra, otrzymalibyśmy 60 razy więcej energii, niż obecnie produkuje się w Polsce! Mielibyśmy dobrobyt, wszystko byłoby tanie, bo do wszystkiego potrzebna jest energia" - mówił konstruktor w wywiadzie.
Zobacz również: