Kergulena to zapomniany cud PRL-u. Zdrowy, smaczny i prosty w przyrządzaniu
Kergulena, znana także jako bielanka kerguleńska (Champsocephalus gunnari), była niemal synonimem obiadu w czasach PRL-u. Ta ryba pochodząca z subantarktycznych wód była tanią, dostępną i łatwą w przygotowaniu alternatywą dla droższych produktów mięsnych. Co sprawiło, że zyskała ogromną popularność, a potem niemal zupełnie zniknęła z polskich stołów?
Choć lata świetności kerguleny mogły minąć, jej wartości odżywcze i delikatne mięso sprawiają, że warto sięgnąć po nią ponownie. Dla wielu Polaków może to być smak dzieciństwa, dla innych - kulinarna ciekawostka. Jedno jest pewne: kergulena zasługuje na drugą szansę w naszej kuchni.
Bielanka kerguleńska - mało znana ryba z Antarktydy
Kergulena, należąca do rodziny bielankowatych, występuje w wodach subantarktycznych, głównie wokół wysp Kerguelena oraz na Południowym Atlantyku i Pacyfiku. Wyróżnia się swoją budową - ciało o długości od 25 do 40 cm (choć zdarzają się okazy sięgające nawet 60 cm) jest wydłużone, z dużą głową przypominającą szczupaka. Ubarwienie kerguleny jest jasne z ciemnymi pręgami, co czyni ją charakterystyczną. Jej "biała krew", wynikająca z braku hemoglobiny, pozwala przystosować się do ekstremalnie niskich temperatur wody.
Pod względem żywieniowym kergulena to prawdziwy skarb. Jej mięso jest delikatne, bielutkie i niemal pozbawione ości, co czyniło ją bardzo atrakcyjną dla konsumentów. Bogata w kwasy omega-3 i omega-6, błyskawicznie zdobyła serca Polaków dbających o zdrowie.
Dlaczego kergulena była hitem PRL-u?
Popularność kerguleny w czasach PRL-u była wynikiem kilku czynników. Po pierwsze, jej niska cena sprawiała, że była dostępna nawet dla mniej zamożnych gospodarstw domowych. Importowana w mrożonych blokach z Chile, ryba była sprzedawana w sklepach spożywczych i łatwo trafiała na stoły w polskich domach. Po drugie, jej uniwersalność kulinarna umożliwiała przyrządzenie jej na wiele sposobów - smażenie, pieczenie, gotowanie na parze czy zapiekanie. W czasach, gdy inne gatunki ryb były trudno dostępne lub drogie, kergulena była prawdziwym wybawieniem.
Na stołówkach szkolnych i zakładowych serwowano kergulenę jako tani i sycący posiłek. W domowych kuchniach dominowały proste przepisy: smażone filety w panierce lub duszona ryba z warzywami. Właśnie w tej prostocie tkwił jej sukces.
Zapomniana, ale nie na zawsze?
Mimo że kergulena święciła triumfy w czasach PRL-u, lata 90. przyniósły zmiany gospodarcze, które odbiły się na jej popularności. Po transformacji ustrojowej otworzyły się nowe rynki, a Polacy zaczęli sięgać po bardziej egzotyczne gatunki ryb, takie jak łosoś czy tuńczyk. Dodatkowo, ograniczenia w połowach wprowadzane w celu ochrony populacji kerguleny wpłynęły na jej dostępność na światowym rynku
Dziś kergulena powraca do łask, choć głównie wśród miłośników kuchni retro. Jeśli uda ci się ją zdobyć, oto kilka propozycji, jak wykorzystać jej delikatne mięso w nowoczesnej kuchni:
- smażona klasyka PRL-u - obtocz filety w mące z przyprawami (sól, pieprz, papryka) i smaż na maśle lub oleju. Podawaj z ziemniakami puree i mizerią.
- pieczona z nutą cytryny - natrzyj rybę oliwą, dodaj sok z cytryny, czosnek i rozmaryn. Piecz w 180 stopniach przez 20 minut.
- w wersji fit - ugotuj kergulenę na parze z ziołami i podawaj z warzywami na parze oraz sosem jogurtowym z koperkiem.
- sałatka z kerguleną - usmażone kawałki ryby dodaj do mieszanki sałat, awokado i pomidorków koktajlowych, a całość skrop dressingiem musztardowo-miodowym.