Ile trwa żałoba? „Tyle, ile musi”

To wdowa decyduje, ile powinna trwać żałoba i jak powinna przebiegać
To wdowa decyduje, ile powinna trwać żałoba i jak powinna przebiegać123RF/PICSEL

Jesienią 2009 roku Karolina Skrzypczyk i Grzegorz Axentowicz dowiedzieli się, że niedługo po raz drugi zostaną rodzicami.

Ich pierwszy syn, Jan, miał wtedy rok i dwa miesiące. Kiedy Jaś miał rok i cztery miesiące, jego tata zginął w wypadku podczas wędrówki po Tatrach. Karolina miała wtedy 28 lat.

Mąż Anny Lenard nie chorował. Tego dnia rano pożegnał się z Anną, która odprowadzała do szkoły ich córkę, Dominikę. Kiedy wróciła, już nie żył. Nie zdążyli się pożegnać.  Nie wiedzieli, że powinni.

- Prowadziłam kiedyś zajęcia, na których zadałam pytanie: "ile powinna trwać żałoba?" - mówi Joanna Buczkowska, psycholożka, która w Fundacji "Nagle Sami" prowadzi grupę wsparcia dla osób w żałobie. -  Ludzie zastanawiali się, zgadywali. Siedział wśród nich młody psycholog, widziałam, że dopiero zaczyna pracę. I on jedyny udzielił prawidłowej odpowiedzi, która brzmi: "tyle, ile musi".

***

To wyrzuć, tamto załóż

Wdowy powinny ubierać się na czarno, szybko oddać rzeczy męża i na jakiś czas ograniczyć kontakty towarzyskie. W żałobie nie powinny być dłużej niż rok, bo to wystarczająco dużo czasu, żeby pogodzić się ze stratą. Z wpisów na forach internetowych wynika, że oczekiwań wobec wdów jest mnóstwo, a w otoczeniu zawsze znajdzie się ktoś, kto najlepiej wie, jak "prawidłowo" przeżywać żałobę.

- Mnie denerwowało to, że ludzie mówili, że powinnam zrobić porządek z rzeczami męża - opowiada Anna. - Od jego śmierci minęły ponad dwa lata, a ja nadal tego nie zrobiłam. Słyszałam "spakuj to, oddaj, uporządkuj", ale nie miałam na to siły. Nie trzymam tych rzeczy na przekór, na złość innym ludziom, ale dlatego, że nie czuję się gotowa. Uważam, że każdy ma prawo przeżywać żałobę tak, jak chce, w swoim tempie. Nikt nie ma prawa nas popędzać.

- Ludzie w żałobie często są poddawani ocenom: "tak się powinnaś zachowywać", "to mówić", "tak ubierać" - zgadza się Karolina, współzałożycielka fundacji "Nagle Sami". - Często słyszałam od najbliższych, żebym przestała płakać, bo dziecko odbiera emocje matki i ta sytuacja źle wpływa na ciążę. Na szczęście Grzegorz junior jest bardzo pogodnym dzieckiem.

Czy można dobrze przeżywać żałobę, starając się jednocześnie sprostać oczekiwaniom innych ludzi? Anetta Mackiewicz twierdzi, że czasami to niemożliwe.

- Pracowałam kiedyś z panią, która owdowiała w wieku 25 lat - opowiada Mackiewicz. - Mąż zostawił ją z dwójką malutkich dzieci, więc było jej naprawdę ciężko. Ale znalazła w sobie siłę, żeby przeżywać żałobę dokładnie tak, jak mogła. Nie wszystkim w jej otoczeniu podobało się jej zachowanie, ale ona postawiła sobie jasny cel: chciała w życiu być szczęśliwa. Przeżyła żałobę na swoich warunkach, ponownie wyszła za mąż i urodziła trzecie dziecko. Chyba osiągnęła swój cel.

- W przeżywaniu żałoby najważniejsze jest to,  żeby się do niczego nie zmuszać - potwierdza Karolina, która od początku przeżywała żałobę na swoich warunkach.

- Wieczorem, w dniu pogrzebu Grzegorza, poszłam do kina - opowiada. -  Niewiele pamiętam z tamtego dnia, ale wiem, że miałam ochotę obejrzeć film, żeby nie myśleć o tym, co spotkało mnie i moje dzieci. Nie pamiętam już tytułu, grał tam aktor, który, przed wejściem filmu do kin, popełnił samobójstwo. Oglądałam i wiedziałam, że ten człowiek nie żyje. Tak jak mój Grześ. Śmierć Grzesia była niemożliwa do przyjęcia, trudno było uwierzyć, że to się stało naprawdę.  Ktoś z boku, patrząc na moje zachowanie, mógłby się oburzać, "Jak to? Straciła narzeczonego i od razu poszła do kina?". Ale moi przyjaciele, którzy wtedy byli ze mną, cały czas pytali, co ja mam ochotę robić, gdzie ja mam ochotę iść. Tak mnie wspierali.

Anetta Mackiewicz uważa, że czasami dobrze posłuchać rad innych. Oczywiście pod warunkiem, że udzielają ich życzliwi ludzie.

-  Osoby w stracie są mniej odporne - tłumaczy. -  Po śmierci bliskich na chwilę przestają działać systemy obronne, więc wdowy są "nagie". Każda sytuacja, która opiera się na bardzo silnych emocjach, a strata jest taką sytuacją, powoduje, że teoretycznie, nie jesteśmy zdolni do podejmowania ważnych decyzji.  Dlatego czasem takie "manipulacje" ze strony rodziny np.  "włóż to", "idź tam", "załatw to", nie są złe. Jeśli nie są podszyte złą wolą, mogą pomóc, bo dzięki nim wdowa może na chwilę przestać myśleć, może odpocząć.

W żałobie siła

Niektórych rad warto słuchać.  Zdarzają się jednak komentarze, które sprawiają ból i utrudniają przeżywanie żałoby. Może się wtedy okazać, że ten czas jest sprawdzianem, z którego nie każda relacja wychodzi obronną ręką.

- Żałoba, która wiąże się z bardzo silnym stresem, jest bardzo wyczerpująca. Czasem zdarza się tak, że musimy odciąć inne emocje, inne źródła cierpienia, bo inaczej nie poradzimy sobie ze stratą - tłumaczy Mackiewicz. - Paradoksalnie, z boku to może wyglądać tak, jakby ktoś nagle znalazł w sobie siłę, żeby powiedzieć "dosyć".

- Nie chodzi  jednak o jakąś nadzwyczajną siłę, ale o to, że przeciążenia nagle stają się zbyt duże. Nie ma energii, nie ma skąd jej brać, a są ludzie, którzy ciągle czegoś chcą, mają jakieś oczekiwania, żądania, pretensje. To może skończyć się zerwaniem tych relacji lub ograniczeniem kontaktów. Bo ile złych emocji jest w stanie wytrzymać jedna osoba?

Tak było w przypadku Anny Lenard, która po śmierci męża  zerwała stosunki z teściową.

- Moja relacja z teściową nigdy nie należała do najłatwiejszych, ale zerwałam z nią kontakty dopiero  po śmierci męża - mówi Anna.  -  Czułam, że jej uwagi zakłócają mi moje przeżywanie żałoby. Pokłóciłyśmy się w kaplicy, kiedy żegnałyśmy się - ja z mężem, ona z synem. Ta awantura nad trumną dużo mnie kosztowała i znalazłam wtedy siłę, żeby powiedzieć to, co myślałam. Wiedziałam, że utrzymywanie kontaktu byłoby dla mnie niedobre, bo to była toksyczna, chora relacja. Dziś, patrząc na relacje teściowej z moją córką, myślę, że dobrze postąpiłam.

Najpierw tłum, potem pustka

Zaraz po śmierci męża wdowę otacza tłum ludzi. Dzwonią, piszą wiadomości, pomagają załatwiać formalności związane z pogrzebem, składają kondolencje. Problem w tym, że - jak mówi Anetta Mackiewicz - w tym czasie do wdowy nie dociera jeszcze to, co się stało. A kiedy zaczyna docierać, zostaje sama. Z czasem telefonów jest coraz mniej, podobnie jak zaproszeń na spotkania w gronie przyjaciół.  Wtedy, kiedy najbardziej potrzeba ludzi, kobiety zostają same.

Zdaniem Joanny Buczkowskiej dzieje się tak dlatego, że ludzie nie umieją rozmawiać z wdowami.

 - Boją się trudnych emocji, tego, że powiedzą coś głupiego, coś, co wywoła łzy. Więc nie mówią nic i w  efekcie odsuwają się od wdowy.

- Często nie dzieje się tak ze złej woli przyjaciół - tłumaczy Anetta Mackiewicz. - Oni sądzą, że przebywanie w towarzystwie samych par będzie dla niej za trudne, więc jej nie zapraszają, nie informują o spotkaniach. Ale jeśli taka kobieta dowie się przypadkiem, że tak się dzieje, poczuje się znacznie gorzej.

Co można w takiej sytuacji zrobić? Najlepiej zacząć od prostego pytania: "jak mogę ci pomóc?". Czasem nie trzeba nic mówić, wystarczy być obok.

Do Karoliny, która wolała przeżywać żałobę w samotności ("Uciekałam w swoją samotność, bo wydawało mi się, że nikt mnie nie rozumie, że jestem sama w tym bólu i sama muszę się z nim uporać. Znajomi pisali, ale odpowiadałam: "dziękuję za pamięć, odezwę się, teraz chcę być sama"") zaraz po wypadku przyjechała z Niemiec przyjaciółka, która pomagała jej zajmować się domem.

- To było bardzo ważne - wspomina Karolina. - Człowiek w żałobie nie jest w stanie myśleć o wszystkich tych "przyziemnych" sprawach: płaceniu rachunków, praniu, gotowaniu. Myśli tylko o stracie, o tym, jak to się mogło stać, o tym, że już nigdy nie zobaczy ukochanej osoby. To strasznie boli i nie zostawia miejsca na "codzienność". Przynajmniej na początku.

O tym, że czasem wystarczą proste gesty, przekonuje też Mackiewicz.

- Jedna z pań, z którymi pracowałam, powiedziała mi, że największym wsparciem była dla niej przyjaciółka, która przyszła i wyprasowała dla niej górę prania. Bo wdowa po prostu nie była w stanie tego zrobić.

Żałoba zagrożeniem… dla innych

- Młodsze wdowy mogą czuć się opuszczone z jeszcze jednego powodu - zaczyna Joanna Buczkowska. - Wdowa, podobnie jak rozwódka, może być postrzegana w towarzystwie jako potencjalna rywalka.

-  Znam panią, która jest w żałobie po śmierci męża, cały czas nosi czerń, ubiera się skromie - mówi Karolina. - Po roku poczuła, że  jest gotowa na inne kolory i na spotkanie towarzyskie przyszła pomalowana, w kolorowych ubraniach. Opowiadała mi, że panowie prawili jej wiele komplementów, nie wie, czy dlatego, że chcieli być dla niej mili, czy dlatego, że rzeczywiście tak ładnie wyglądała. Ale ich żonom to się wyraźnie nie podobało, nie czuła, że podchodzą do niej z empatią na zasadzie: "fajne, że się pozbierałaś, że dajesz sobie radę".

Odsuwanie się od wdowy nie zawsze musi być spowodowane zazdrością. Mackiewicz przypuszcza, że to kolejna wymówka, która pokazuje, że nie umiemy rozmawiać i przebywać z kobietami, które straciły mężów.

- Słyszałam o takich sytuacjach, kiedy młodsze wdowy usuwa się z towarzystwa, żeby "nie ukradły mężów innym kobietom" -  mówi Mackiewicz. - Zastanawiam się jednak , czy nie jest to tylko kolejna wymówka, choć zrozumiała i społecznie akceptowana. No bo jak to? Zaprosimy wdowę, taką smutną, zapłakaną, na spotkanie? Jak sobie poradzimy z emocjami? Jak udźwigniemy tę sytuację? Może to nie złośliwość, ale zwykły lęk przed konfrontacją?

Życie po żałobie

"Jeszcze kogoś poznasz", "na szczęście jesteś młoda, znajdziesz sobie drugiego męża", "wyjdziesz za mąż, urodzisz jeszcze jedno dziecko i będziesz miała znowu rodzinę" - takie komentarze słyszało wiele wdów. Karolina również.

- Moja rodzina zachowywała się bardzo delikatnie - mówi Karolina. - Oczywiście, mówili, że na pewno sobie kogoś znajdę, kogoś, kto pokocha mnie i dzieci. Ale to była taka forma pocieszenia. Na początku takie słowa bardzo bolą, bo jak to? Myśmy się nie rozwiedli, nasza miłość się nie skończyła. Trwała, wszystko nam się układało, a śmierć to przerwała.

- Przecież to, że ktoś umarł, nie znaczy, że nie ma już miłości. To nie jest tak, że pstrykniemy palcami i zniknie uczucie, znikną wspólne wspomnienia, marzenia, plany, które jeszcze niedawno były aktualne - potwierdza Mackiewicz. - Nie ma już fizycznego związku,  ale relacja ze zmarłym nadal jest. To najlepiej widać na cmentarzach, panie stoją nad grobami i mówią do nich, krzyczą, płaczą. One nie zwariowały, nie rozmawiają z nagrobkami, chociaż z boku to może tak wyglądać. One rozmawiają ze swoimi mężami. Z czasem oczywiście emocje "stygną" i część pań wchodzi w nowe związki.

Większość wdów przyznaje, że wchodzenie w nowe związki jest trudne. Dlaczego? M.in. dlatego, że jedną z  faz żałoby jest idealizowanie zmarłego męża.

- Jeśli kobieta wybiera nowego partnera i cały czas porównuje go do zmarłego męża, to znaczy, że nie jest jeszcze gotowa na nowy związek - tłumaczy Joanna Buczkowska.  -  Kolejnemu partnerowi trudno nieustannie porównywać się z "ideałem", patrzeć na jego zdjęcia porozstawiane po całym domu. Dla niego to również jest ciężka sytuacja, dlatego, moim zdaniem, lepiej poczekać z kolejnym związkiem do zakończenia żałoby. Na późniejszych etapach widzi się zmarłego partnera bardziej realistycznie, a nowego partnera wybiera się dlatego, że jest dobrym człowiekiem, a nie dlatego, że łudząco przypomina pierwszego męża.

Na inny problem zwraca uwagę Anetta Mackiewicz:

- Ponowne związki to trudny temat, bo wiele osób sądzi,  że związki z wdowami są gorsze, trudniejsze. Że to kobiety "doświadczone przez los". Owszem, doświadczone, ale dzięki temu, że przeżyły stratę, często potrafią lepiej docenić to, co mają. Nie koncentrują się na bzdurach, wiedzą już, co jest ważne, a co nie. Potrafią docenić to, co wielu innym ludziom wydaje się nudne: codzienne życie, drobiazgi, wspólne momenty. Dojrzalej podchodzą do związków. Problem tylko w tym, żeby znalazły osoby, które spojrzą na ich wdowieństwo jak na szansę, a nie jak na wadę, które je przekreśla.

                                                                                                      ***

O zakończonej żałobie często mówi się, że została "przepracowana". Zapytałam Karolinę i Annę o to, jak rozumieją "przepracowanie żałoby".

Karolina: - To, co się stało, zawsze będzie w mojej pamięci i cień Grzegorza zawsze będzie ze mną. Ale to nie wpływa już na jakość mojego życia. Oczywiście jest mi trudno, bo jestem sama z dziećmi, dzieci nie mają taty. Po 5 latach mogę już wspominać dobre chwile z narzeczonym, bez łez i bólu. Jasne, nadal przytrafiają mi się gorsze momenty, kiedy dzieci są niegrzeczne albo kiedy mam kłopoty. Myślę wtedy "gdybyś żył, byłoby mi łatwiej". Ale takie chwile zdarzają się coraz rzadziej, po śmierci ukochanej osoby człowiek musi wejść w rolę, to jest bardzo trudne, ale mi się chyba udaje. Chcę, żeby moi synowie, którzy już i tak są naznaczeni śmiercią taty, mieli normalne, szczęśliwe dzieciństwo. Staram się im to zapewnić.

Anna: - Minęły już ponad dwa lata, ale chyba jeszcze tego nie zrobiłam, czasami nie wiem, czy to w ogóle jest możliwe. Ale jeśli jest, wyobrażam sobie, że wtedy nie będzie już takiej strasznej, dławiącej  tęsknoty, która jest chyba nawet silniejsza niż miłość. Będą wspomnienia, bo nie da się zapomnieć o tym, co było. Tak, myślę, że zakończenie żałoby to będzie pożegnanie się z tą tęsknotą, która towarzyszy mi nieustannie.

Katarzyna Pruszkowska

Za pomoc dziękuję Sylwii Elert Wilczyńskiej z fundacji "Nagle Sami".

materiały prasowe

Głównym celem Fundacji jest udzielanie szeroko pojętego wsparcia dla osób po stracie bliskich. Obecnie fundacja przygotowuje projekt filmowy z udziałem wdów, który ma pomóc w rozpoczęciu społecznej debaty na temat postrzegania wdów i wdowców przez społeczeństwo. Fundacja oferuje bezpłatne:

- konsultacje psychologiczne

- konsultację psychiatryczną

- terapię krótkoterminową - 12 spotkań

- grupę wsparcia dla osób dorosłych

- grupę wsparcia dla dzieci

- zajęcia relaksacyjne

- konsultacje prawne

- pomoc w załatwianiu formalności związanych z ZUS-em

- wsparcie telefoniczne -  800 108 108 , pn - pt 14.00 - 20.00

- coaching

Siedziba Fundacji:

Al. Wojska Polskiego 1A
01-524 Warszawa - Żoliborz

Tel: 22 633 54 25

Telefon Wsparcia: 800 108 108 czynny od pn-pt w godzinach 14.00-20.00

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas