"Kochanie, jesteś dla mnie za gruba"
To była naprawdę udana randka: trochę wina, trochę zwierzeń, nocny spacer i całus na dobranoc. Następnego dnia Kinga znalazła w skrzynce wiadomość: „nie gniewaj się, jesteś dla mnie za gruba”. Nigdy w życiu nie czuła się tak podle.
Kilka miesięcy temu media obiegła historia Chloe Cooper, 23-letniej mieszkanki USA. Borykająca się ze sporą nadwagą dziewczyna dostała od swojego chłopaka za mały pierścionek zaręczynowy. Rozmiar pierścionka nie był przypadkiem ani pomyłką - w ten sposób chłopak chciał zmobilizować Chloe do pozbycia się nadwagi. Oburzona dziewczyna zerwała znajomość, wyprowadziła się ze wspólnego mieszkania, a potem... zaczęła uprawiać sport i zmieniła nawyki żywieniowe, które pozwoliły jej schudnąć o kilka rozmiarów.
Historia Chloe rozgrzała fora internetowe do czerwoności. "Mam nadzieję, że nie oddała temu draniowi pierścionka!", "nie kochał jej więc bardzo dobrze, że go pogoniła", "co za dupek!" - to tylko część komentarzy, która nadaje się do zacytowania.
Nie brakowało jednak głosów mówiących, że Chloe w pewnym sensie zrobiła dokładnie to, czego chciał jej chłopak: schudła, zadbała o siebie i całkowicie zmieniła styl życia. Nawet, jeśli zrobiła to w akcie odwetu, na złość byłemu partnerowi, udało jej się dopiąć swego, a siłę potrzebną do zmiany, znalazła w złości. Wiele kobiet, które przez lata bezskutecznie próbowały schudnąć przyznaje, że przykre, raniące słowa były dla nich skuteczną motywacją, by udowodnić światu, że nie są takie beznadziejne, jak się wszystkim wydaje. Kolejnego narzeczonego Chloe poznała już w znacznie szczuplejszej wersji.
Czy osoba, z którą tworzymy związek ma prawo namawiać nas do odchudzania? Czy miłość oznacza całkowitą i bezwarunkową akceptację? Czy chcąc, by ukochana osoba wyglądała szczuplej, chcemy czegoś złego?
"Dla mnie jesteś najpiękniejsza w każdym rozmiarze"
Która z pań nie marzy o partnerze akceptującym ją od stóp do głów? Zachwyconym wyglądem, prawiącym komplementy, adorującym w każdej wersji i rozmiarze? Właśnie takim partnerem okazał się Adam. Ewa, jego żona, sama przyznaje, że ich historia brzmi jak fragment kiepskiego romansidła.
- Byłam kiedyś na zakupach z moim mężem, nosiłam wtedy rozmiar 52 - wspomina Ewa, dziś dobrze po pięćdziesiątce. - Mówiąc delikatnie, zakupy nie szły najlepiej. Niczego nie mogłam dla siebie wybrać, we wszystkim wyglądałam grubo, albo nie mogłam się dopiąć. Czułam się okropnie i widziałam irytację ekspedientek, które ciągle prosiłam o większe rozmiary. W pewnym momencie mąż podszedł do mnie, pocałował i powiedział: "dla mnie jesteś najpiękniejsza w każdym rozmiarze". Ich zdziwionych min nie zapomnę do końca życia...
Ewa przyznaje, że jest wyjątkową szczęściarą. Gdy poznała swojego męża oboje studiowali, a ona była przeciętnej budowy. Potem sporo przytyła w pierwszej i drugiej ciąży, i nigdy nie udało jej się wrócić do sylwetki z młodości. W końcu machnęła ręką na swoją wagę i przytyła jeszcze więcej. Mąż nigdy, w żaden sposób nie dał jej odczuć, że jest za gruba, że mniej mu się podoba.
- Oczywiście, jako małżeństwo mieliśmy swoje lepsze i gorsze okresy - wspomina Ewa. - Kłóciliśmy się jak wszyscy - o dzieci, o pieniądze, o czas i pośpiech, o codzienne drobiazgi. Po prostu mój mąż nigdy nie wytykał mi wagi, nie używał jej jako argumentu w naszych sporach. Kiedy szliśmy w góry i ja maszerowałam wolniej niż reszta wycieczki, czekał na mnie. Zawsze czułam, że mu się podobam, jako kobieta. Był szarmancki, adorował mnie, mieliśmy całkiem udany seks.
Ewa po wielu latach życia z nadwagą postanowiła schudnąć. Decyzję podjęła samodzielnie, jak przyznaje, ograniczało ją ciągłe zmęczenie i wynikająca z nadwagi niesprawność. W ciągu roku zgubiła ponad 30 kilogramów. - Jak to przyjął mój mąż? Oczywiście z wielką radością, widział, że bardzo mi na tym zależy, strasznie mi kibicował i wspierał. Czy to podziało ożywiająco na nasze małżeństwo? Oczywiście, że tak! - mówi z uśmiechem.
Mąż namawia mnie, żebym schudła
Magda nie znalazła w sobie tyle determinacji co Ewa, przez kilka lat nie udało jej się samej zmobilizować do zrzucenia nadwagi. Przy wzroście 170 cm ważyła prawie 90 kilogramów, ale ciągle wydawało jej się, że ma ważniejsze rzeczy - małe dzieci, praca, zajmowanie się domem.
- Kiedyś, pod wpływem rozmów z przyjaciółkami, zadałam mojemu mężowi pytanie: "Gdybyś mógł zmienić we mnie jedną rzecz, co by to było?" - wspomina. - Odpowiedział bez chwili wahania: "chciałbym, żebyś schudła, tak ze 20 kilogramów". Zatkało mnie, po prostu zamarłam. Mój mąż nie żartował. Zrobiłam mu karczemną awanturę, szczerze mówiąc kłóciliśmy się o to przez parę tygodni. Długo nie mogłam się pogodzić z jego słowami, poczułam się dotknięta, zraniona do żywego. W awanturach wypominałam mu dwoje naszych dzieci, bo wiadomo, obie ciąże przypłaciłam nadwagą. Wymawiałam mu każdy domowy obiad, to, że ma zawsze pełną lodówkę. Ale prawda była taka, że jego słowa zabolały nie tak mocno dlatego, że sama czułam się niezbyt dobrze w swoim ciele.
W końcu, po kilku tygodniach wewnętrznej walki, Magda usiadła naprzeciwko męża i powiedziała: "ja też nie jestem zadowolona ze swojego wyglądu, ale nie schudnę, jeśli mi nie pomożesz". Rozpłakała się, wyrzuciła z siebie żal, w końcu ustalili nową organizację dnia i domowych zwyczajów żywieniowych. - Mąż zgodził się ogarniać sprawy domowe wieczorami, żebym mogła chodzić na zajęcia sportowe. Ustaliliśmy, że ograniczymy zapasy słodyczy i śmieciowego jedzenia, że rodzinny czas będziemy spędzać bardziej aktywnie. Muszę powiedzieć, że mój mąż stanął na wysokości zadania. Z perspektywy czasu wiem, że chciał mnie zmobilizować, żebym wzięła się za siebie, nie miał złych intencji.
"Gdybyś nie była taka gruba, nie musiałbym szukać innych kobiet"
Kiedyś, jeszcze na etapie przepracowywania słów męża, Magda zalogowała się na internetowe forum dla "dużych dziewczyn". - To, co tam przeczytałam, było przerażające - wspomina. - Dziesiątki, setki opowieści kobiet o mężach, którzy ciągle wypominają im nadwagę, wyzywają od grubasów, dokuczają przy każdej nadarzającej się okazji. Pamiętam kobietę, która opisywała, że mąż nie zabiera jej na żadne rodzinne imprezy ani służbowe wyjścia, twierdząc, że wstydzi się grubej żony.
Nie brakowało też historii o partnerach, którzy odmawiają seksu, albo szantażują żony mówiąc "zrobię to i tamto jak schudniesz tyle i tyle". Były też opowieści o przyłapanych na zdradzie mężach, którzy mówili "gdybyś nie była taka gruba, nie musiałbym szukać atrakcyjnych kobiet poza domem". Kiedy sobie to wszystko na spokojnie przemyślałam, zrozumiałam, że mój mąż postąpił delikatnie i naprawdę chodziło mu o moje zdrowie - mówi Magda.
O to, czy mężczyzna ma prawo mieć fantazję, by jego partnerka wyglądała w określony sposób pytam Martę Kijanko, psychoterapeutkę pracująca z kobietami nad ich pewnością siebie i emocjami związanymi z ciałem. - Jeśli przychodzi do mnie kobieta i opowiada, że jej mąż chce, żeby schudła, mówię jej: zobacz, jak tobie samej jest w tej relacji, jak czujesz się z jego marzeniem - tłumaczy terapeutka. - Czy jego słowa dotykają cię i sprawiają ból? A może sama od dawna marzysz o tym, by schudnąć i szukasz bodźca? Nie pozwalaj obrażać się i ranić. Nie upiększaj się na siłę, tylko dla niego, jeżeli sama tego nie pragniesz. Natomiast gdy prośba mężczyzny da ci do myślenia, jeśli poczujesz, że jest to też twoje marzenie, działaj. Jesteście w tym razem, możecie świetnie się motywować, organizować wspólne treningi, wspierać się w zdrowym stylu życia.
Chcesz, żebym schudła? Chodź ze mną pobiegać
Statystyki są bezlitosne. Jak wynika z danych Instytutu Żywności i Żywienia, problem nadwagi i otyłości dotyczy 60% polskich mężczyzn i ponad połowy kobiet. Coraz więcej osób na przeróżne sposoby próbuje pozbyć się nadprogramowych kilogramów. Sport i zdrowa dieta wpływają na naszą codzienność, wchodzą do domów i rodzin, determinują styl życia, stają się tematem rozmów i kłótni w związkach. Jak podkreślają lekarze, nadwaga i otyłość to nie tylko kwestia estetyki, ale przede wszystkim, ogromne obciążenie dla naszego organizmu. Uwagi dotyczące naszej wagi mogą więc wynikać z troski o nasze zdrowie, nie zawsze są powiedziane po to, by nas zranić. Warto zwrócić na to uwagę.
- Dobrze, jeśli mężczyzna zauważa zmiany u swojej kobiety, na przykład zmiany wagi. Obserwuje, potrafi powiedzieć "widzę, że się ostatnio zaniedbałaś, gorzej się odżywiasz, martwię się" - tłumaczy Marta Kijanko. Dobrze też, jeśli rozmowa na ten temat jest dialogiem, a nie monologiem, czyli listą jego oczekiwań i wymagań. Bardzo ważne jest to, jak zachętę do odchudzania odbiera kobieta. Czy mimo wszystko czuje się przez niego akceptowana? Czy wierzy, że jej mężczyzna mówi to z troski? - Jestem za rozmową, mówieniem wprost - dodaje Marta Kijanko.
- Uważam, że jeśli ktoś w trakcie trwania związku przytył 30 albo 50 kilogramów, to druga strona ma prawo się martwić, pytać, proponować zmianę, dawać wsparcie. W związku powinno się mieć wymagania, więc jeśli do tej pory chodziliście wspólnie na rower, ale nadwaga sprawiła, że jedno z was przestało to robić, masz prawo zainicjować rozmowę na ten temat. Ale pamiętaj, że dialog musi być obustronny: skoro ty wymagasz od żony, żeby schudła, ona może wymagać od ciebie, żebyś założył buty sportowe i poszedł z nią biegać.
Nie będę uprawiał seksu z wielorybem
- Najbardziej za moją nadwagę oberwało mi się, kiedy intensywnie randkowałam przez internet - wspomina Kinga. - Od paru facetów, których zaczepiałam, usłyszałam wprost, że wolą szczupłe dziewczyny. Kiedy pisali "nie jesteś w moim typie" dobrze wiedziałam, że raczej nie chodzi im o kolor moich włosów. Dwa razy zdarzyły mi się naprawdę przykre sytuacje. Jeden chłopak zaczepił mnie, mailowaliśmy przez parę dni, wydawało mi się, że jest całkiem miło. W końcu, w jednej z rozmów powiedział mi coś w stylu: "mogłabyś już zacząć się odchudzać, bo prawie na pewno będziemy uprawiali seks, a ja nie przepadam za seksem z wielorybem".
- Drugi był jeszcze gorszy, to on mnie zaczepił, pisał, bardzo nalegał na spotkanie. Ponieważ mailowało nam się całkiem sympatycznie, stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia i poszłam na tę randkę. Było naprawdę dobrze! Trochę wina, trochę zwierzeń, nocny spacer i całus na dobranoc. I wiecie co? Na drugi dzień w skrzynce znalazłam wiadomość "nie gniewaj się, jesteś dla mnie za gruba". Nigdy w życiu nie czułam się tak podle.
Jesteś świetna, ale lubię szczupłe dziewczyny
Gośka o samej sobie mówi: puszysta od zawsze. Była największym dzieckiem w klasie, pulchną nastolatką, dziś dobija doi czterdziestki i dawno temu pogodziła się z etykietą "kobieta plus size". Podczas studiów Gośka miała okres intensywnego imprezowania i randek. Jak sama mówi, mogłaby napisać książkę o tym, jak faceci zachowują się wobec pulchnych kobiet. - Wielu było takich, którzy po prostu traktowali mnie jak powietrze - na imprezie, w knajpie, u znajomych. Nie zagadywali, nie prosili do tańca, nie flirtowali. Widziałam po ich zachowaniu, że pulchna dziewczyna to dla niech żaden obiekt do flirtu, po prostu nie i już. Na początku bardzo się tym przejmowałam, potem po prostu przywykłam. Są faceci, którzy lubią blondynki, albo dziewczyny z dużym biustem. Tak samo jest z puszystymi - jeden lubi duże, drugi szczupłe. Przestałam się tym przejmować.
Kiedyś wpadł mi w oko jeden facet, pracowaliśmy razem i był taki moment, że spędzaliśmy razem naprawdę dużo czasu. Super nam się rozmawiało, mówiąc językiem młodzieży mieliśmy "dobry przelot". Kiedyś, po alkoholu, próbowałam go podrywać. Wtedy obrócił to w żart, ale kolejnego dnia poprosił o rozmowę i powiedział: "jesteś świetna, ale lubię szczupłe dziewczyny. Nic z tego nie będzie". Pogodziłam się z tym, bo co miałam zrobić?
Gośka wspomina, że spotykała też mężczyzn, którzy traktowali ją normalnie, czyli tak, jakby nadwagi nie było. - Z jednym umawiałam się przez kilka miesięcy, z drugim byłam prawie dwa lata, nawet zamieszkaliśmy razem - wspomina. - Wszystko zaczęło się od gorącego romansu, widziałam, że mu się podobam, przez pierwszych kilka miesięcy praktycznie nie wychodziliśmy z łózka. Potem okazało się, że poza sypialnią ma niewiele do zaoferowania i rzuciłam go. Moja waga nie miała tu nic do rzeczy.
Mężczyźni mają różne preferencje, na różne rzeczy zwracają uwagę, wybierając partnerki. I mają do tego prawo. Nikt i nigdy nie ma za to prawa do wyśmiewania, szantażowania i psychicznego znęcania się nad osobą z nadwagą. Troska o zdrowie bliskiej osoby, ani dobre chęci też nie usprawiedliwiają takich zachowań. Z drugiej strony - związek nie oznacza bezgranicznej akceptacji i bezkrytycznego zachwytu. Mamy prawo, a nawet obowiązek reagować, gdy ze zdrowiem ukochanej osoby dzieje się źle. - Bezwarunkową miłość dają nam rodzice, jeśli potrafią. Partner nie ma obowiązku kochać nas bezwarunkowo, ma za to prawo mieć oczekiwania. Dojrzała miłość stawia granice i dzięki temu może się rozwijać - mówi Marta Kijanko.
Karolina Świdrak