Rozwód, jak go przeżyć?
Już nie panna, ale i nie żona. Rozwódka. Rozpad małżeństwa to ciężar, który trudno udźwignąć. Niezależnie od tego, czy rozwiedliście się po trzech, trzynastu czy trzydziestu trzech latach - nie będzie ci łatwo. Ale musisz sobie poradzić.
Zdaniem psychologów, rozwód jest jednym z najpoważniejszych życiowych kryzysów - obok śmierci bliskiej osoby i ciężkiej choroby. To rodzaj straty, a radzenie sobie ze stratą musi zabrać trochę czasu: od roku do nawet trzech lat. W tym okresie przechodzisz poszczególne stadia "żałoby". Negujesz to, co się stało, próbujesz sobie wmówić, że to nic takiego, albo nagle czynisz starania, by spróbować jeszcze raz. Jesteś zła: na byłego męża - że odszedł, na siebie - że to może także i twoja wina, na świat - że toczy się dalej, choć tobie wszystko się zawaliło. Rozpaczasz. Nad utraconą miłością, zmarnowanym - jak sądzisz - życiem, swoim bólem. Obwiniasz siebie, jego. Tracisz wiarę we własne siły, w swoją wartość jako człowiek i jako kobieta.
Rozwód ciągnie się za nami, zostaje w duszy, zmienia uczucia, sposób, w jaki na siebie patrzymy. Musimy go przepracować, zakończyć emocjonalnie. To ważne, bo tylko w ten sposób możemy naprawdę wyjść z tego małżeństwa. I kiedyś, w przyszłości, związać się z zupełnie innym mężczyzną. Bo przecież nie po to się rozwodzimy, żeby resztę życia spędzić samotnie i boleć nad miłością, która już dawno przeminęła. Rozwodzimy się, by nie udawać, że jesteśmy jednością z kimś, kto jest nam już zupełnie obcy. Również po to, by móc znów poczuć się dobrze ze sobą, że swoim ciałem, ze swoją kobiecością.
Znów oboje jesteśmy singlami
Po rozwodzie została ci na palcu jasna obwódka - ślad po obrączce, jego nazwisko w dowodzie, zdjęcia, wspomnienia, wspólni znajomi. Mieliście być razem "aż do śmierci", ale coś nie wyszło. I po załatwieniu wszystkich formalności, podzieleniu rzeczy na "moje, ja to kupiłam" i "twoje, dostaliśmy to od twojej matki", według prawa jesteście już praktycznie dwojgiem obcych sobie ludzi. Ale pozostają emocje, złamane serce i strach przed następnym związkiem. Dlaczego tak dużo młodych małżeństw się rozpada? Bo nie walczą o miłość. Kiedy przychodzą pierwsze kryzysy - zamiast je rozwiązywać, wolą się rozstać. Wybierają łatwiejsze wyjście.
Jest jedna charakterystyczna cecha bezdzietnych małżeństw, które rozpadają się po kilku latach: najczęściej połączyła ich miłość. Nie wpadka, nie ślub na chybcika, wymuszony rosnącym brzuszkiem. Po prostu miłość, i to być może szalona, skoro w dobie wolnych związków akurat wy dwoje zdecydowaliście się na sakrament, legalizację, przysięgi, że "nigdy" i "do śmierci".
Taka młoda i już po rozwodzie... Po rozpadzie małżeństwa z miłości, znacznie trudniej się pozbierać. Zostaje się z potwornym kacem, jak po uderzeniu w głowę tępym narzędziem: gdzie jest ten facet, który zrywał dla mnie kwiaty? Czy ten skrzywiony, wściekły drań, który od godziny kłóci się ze mną o głupią pralkę, choć to ja ją kupiłam, to ten sam mężczyzna, który podbił moje serce? Niestety, odpowiedź brzmi - tak. Bardzo trudno jest taką odpowiedź zaakceptować, bo ona rodzi kolejne pytania. Czy wszyscy zakochani kilka lat później szarpią się o pralkę? Czy to tylko nam nie wyszło? Czy to moja wina?
Może sobie tego do końca nie uświadamiasz, ale wstydzisz się tego, co cię spotkało. Nie wiesz, jak o tym opowiadać. "Mam 28 lat i jestem rozwódką..." - brzmi dziwnie. Nie opowiadasz więc. Rodzinie powiedziałaś, bo musiałaś, i poprosiłaś, by nie zadawali żadnych pytań. Znajomi albo dowiadują się przypadkiem, albo się nie dowiadują. Zaczynasz unikać przyjaciół, zamykasz się, być może szukasz pociechy w nowym, nieznanym wcześniej towarzystwie. No bo jak to? Trzy lata temu zaprosiłaś ich na ślub, jeszcze wszyscy mają w pamięci słowa przysięgi, wykosztowali się na prezenty... A teraz co? Powiesz im, że to była pomyłka? Czujesz się trochę jak oszustka. I boisz się, co o tobie pomyślą... Że z tobą jest coś nie tak. Młoda kobieta po kilku latach się rozwodzi? Pewnie to jej wina.
Coraz gorzej czujesz się z tymi myślami. Spada twoja samoocena, a to dodatkowo sprawia, że unikasz ludzi. Zaczynasz wątpić, czy kiedykolwiek jeszcze ktoś się tobą zainteresuje.
Opowiedz o tym, co cię spotkało Tym, czym powinnaś się zająć, jest ułożenie własnej opowieści o waszym małżeństwie, jego początku i końcu. Będziesz ją snuła dla kogoś konkretnego - wyobraź sobie, kto to ma być. Przyjaciółka? A może były mąż? Mów na głos. Zacznij od momentu, który zapoczątkował rozpad waszego związku. Co to było, twoim zdaniem? Co w całej tej sytuacji sprawia ci największy ból? Jakie zachowania byłego męża pogłębiały lub nadal pogłębiają twoje cierpienie? Jak wyobrażasz sobie proces radzenia sobie z rozpadem małżeństwa? Jak się do tego zabierzesz? To ma być twoja opowieść, ale i twoja rozmowa z głęboko skrywanymi emocjami. Musisz przez pokłady złości, wręcz agresji, dotrzeć do smutku i żalu, które odczuwasz. Dzięki temu nauczysz się rozmawiać o tym, co cię spotkało, z innymi ludźmi. Bo nie masz się czego wstydzić. Takie rzeczy po prostu nam się zdarzają. Twoje małżeństwo to nie była strata czasu. Przecież w waszym związku były i dobre momenty. I na nich należy się skupić. Nie szukaj winnego. Wina najczęściej leży gdzieś w okolicach środka.
Przed tobą całe życie. Gdy zrozumiesz, jakie są przyczyny waszego rozwodu, pojmiesz też, że to wcale nie musi zdarzyć się w przyszłości. To była wypadkowa dwóch charakterów, określonych okoliczności i niesprzyjającego wam czasu. To wcale nie znaczy, że już nigdy nie ułożysz sobie z nikim życia. Więc nie powinnaś się bać. Pomyśl, że jeśli samochód ma się zepsuć, lepiej, by odmówił posłuszeństwa na początku drogi, a nie w środku podróży. Masz jeszcze przed sobą całe życie. Naprawdę, zdążysz znaleźć sobie innego towarzysza podróży.
Zostałam sama z małymi dziećmi
Tu już nie chodzi tylko o twoje złamane serce. Chodzi o to, że on zacznie nowe życie, a ty... pozostaniesz w dotychczasowym. Tyle że bez niego, co oznacza, że zwali się na twoją głowę dwa razy więcej obowiązków. Jesteś przerażona, cierpisz, ale przede wszystkim jesteś wściekła na niego, że zachował się nieodpowiedzialnie.
Boisz się, jak to teraz będzie. Do tej pory oboje dzieliliście odpowiedzialność za rodzinę. Nawet jeśli większość obowiązków było na twojej głowie, on zawsze był obok. Teraz zostałaś ze wszystkim sama. Dom, dzieci, rachunki - wszystko to spadło na ciebie. Z jednej strony paraliżuje cię niemoc i strach przed przyszłością, ale z drugiej do głosu dochodzi twoja duma. Chcesz mu udowodnić, że jesteś dzielna i wcale go nie potrzebujesz. Masz ochotę głośno powiedzieć "Nic od ciebie nie chcę, świetnie poradzę sobie bez twojej pomocy".
Nie rób tego! To złudne. Były mąż nie będzie się zastanawiał, czy przypadkiem nie potrzebujesz z jego strony więcej pomocy i sam raczej nie wyjdzie z inicjatywą. A ty będziesz się coraz bardziej męczyć. Pamiętaj, on tak samo jak ty ma obowiązki wobec dzieci. I nie kończą się one wraz z orzeczeniem o rozwodzie. Nie pozwól, by stał się "niedzielnym tatusiem". Zrób to dla dzieci, ale przede wszystkim... dla siebie. Niech były mąż bierze czynny udział w ich wychowywaniu, niech wspólnie z tobą podejmuje najważniejsze decyzje i uczestniczy w ich codziennym życiu. Jeśli próbuje się od tego migać i zostawia sprawy w twoich rękach, nie pozwól, bo to nic innego, jak zrzucanie odpowiedzialności. Schowaj dumę do kieszeni i powiedz jasno, że oczekujesz, by w dalszym ciągu był ojcem i w pewnych sprawach wręcz cię wyręczał. Niech dwa razy w tygodniu odbierze dzieci z przedszkola czy szkoły, niech je wozi na zajęcia pozalekcyjne. I oczywiście - niech płaci alimenty. To nie żadna łaska. Czas schować do kieszeni zranione serce i egzekwować to, co się wam należy.
Bądź szczera wobec dzieci. Dziecko nie rozumie, dlaczego tatuś się nagle wyprowadza, i co to znaczy, że będzie je tylko odwiedzał. Chce, by było jak zawsze. Będziesz musiała zburzyć panujący do tej pory w jego życiu porządek. Nie ulegaj pokusie udawania, że nic się nie stało, że tata wyprowadza się tylko chwilowo, a wszystko wróci do normy. Bądź szczera, nie komplikuj, nie komentuj, przekaż dziecku, co się stało: im prościej, tym lepiej. Wystarczy stwierdzenie, że od jakiegoś czasu nie układało się wam i w końcu podjęliście decyzję o rozwodzie. Zapewnij też, że dzieci nie są niczemu winne i oboje bardzo je kochacie. Dzieci przy rozwodzie rodziców najczęściej przechodzą fazę niedowierzania, negowania faktów, agresji, rozpaczy i wreszcie zobojętnienia. Bywa, że na tym etapie odrzucają ojca. Reaguj - być może w głębi serca czujesz satysfakcję, ale zduś w sobie tę niedobrą emocję. Ojciec to ojciec. I wiesz, że jest im potrzebny.
Gdy przychodzi z wizytą, zachowaj zimną krew i bądź powściągliwie uprzejma. Stosuj też zasadę: przy dzieciach mów o byłym mężu tak, jak mówi się... o zmarłych. Czyli dobrze. Albo milcz.
Nie zamykaj się na mężczyzn
Pamiętaj również, że fakt, iż jesteś rozwódką z dziećmi, nie znaczy, że nie możesz już nigdy mieć żadnego partnera. Z powodu nadmiaru obowiązków i poczucia odpowiedzialności za swoje pociechy rozwódki często zostają samotne. To fakt, że nie mają czasu na flirty. Ale poza tym boją się, jak mogłoby to wpłynąć na dzieci. Przecież tyle już wycierpiały. Narażać je na kolejne rozczarowania? A jeśli przywiążą się do "wujka" i znów będą musiały przeżyć rozstanie?
Warto zaryzykować. Oczywiście, z przedstawianiem nowego partnera dzieciom lepiej zaczekać do chwili, gdy będziesz mieć pewność, że to nie tylko przelotna znajomość. Wyjdź do ludzi, otwórz się na mężczyzn - dla siebie. Nie możesz żyć tylko domem i dziećmi. One kiedyś usamodzielnią się i odejdą... Panna z odzysku - nawet z dziećmi - nie musi być skazana na samotność.
Bądź dla siebie dobra
Dbaj o siebie, nie zaniedbuj się w nawale codziennych spraw do załatwienia. Poświęć choć jeden wieczór w tygodniu tylko na swoje przyjemności, a dziećmi niech się zajmie... były mąż. Umów się z przyjaciółką na kolację, idź do kina - choćby sama! Poczuj się na nowo kobietą, a nie tylko kimś, kto za wszystko jest odpowiedzialny. Dopiero wtedy na twojej twarzy znów zacznie jaśnieć uśmiech. Odzyskasz radość z życia, z siebie. A to ci się naprawdę należy!
Ale banał! Zostawił mnie dla młodszej
Sama już nawet nie wiesz, czy płakać, czy się śmiać. Takie sytuacje oglądałaś tylko w filmach, serialach i do głowy ci nie przyszło, że coś takiego może przydarzyć się w twoim życiu. Zadręczasz się porównaniami, myślami, w czym "tamta" jest lepsza od ciebie. Ale przede wszystkim czujesz i w domu, i w sercu przerażającą pustkę.
Jeśli byliście małżeństwem wiele lat i tworzyliście zgrany tandem, twoja osobowość prawie zlała się z osobowością partnera. Z czasem, gdy jedno zaczynało zdanie, drugie potrafiło je dokończyć. Często wiedziałaś, co on myśli, nawet zanim wypowiedział to na głos, a gdy wchodził do domu, wyczuwałaś, w jakim jest nastroju, słuchając, jak wiesza płaszcz i zdejmuje buty. Na odległość wyczuwaliście nawzajem, że coś was dręczy.
Po wielu latach małżeństwa nawet podział majątku jest trudniejszy. Nie ma "moje - twoje", bo wszystko od dawna jest już "wasze". Nie da się tego, ot tak, podzielić na pół.
Daj sobie chwilę na cierpienie
Czujesz się samotna i opuszczona. Tęsknisz, przesiadujesz godzinami w jego fotelu, w niedzielę gotujesz na obiad jego ulubiony rosół, a na widok piachu w przedpokoju myślisz: "Gdzie on się znowu włóczył?".
Chwilami zapominasz, że jego już nie ma obok ciebie. Trudno się dziwić - spędziliście razem większość swojego dorosłego życia. Teraz jest trochę tak, jakby on umarł, a ty zostałaś wdową. Cierpisz. I masz do tego prawo. Daj sobie chwilę na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Nie musisz na siłę udawać, że nic cię to nie obchodzi, choć najchętniej właśnie tak byś zrobiła. Jeśli masz ochotę płakać - płacz. Musisz po prostu przeżyć ten żal. To naturalne.
Twoja utracona część
Gdy partner odchodzi, zabiera ze sobą cząstkę ciebie. Nic dziwnego, że masz mętlik w głowie. Nie pamiętasz już, jaka byłaś, zanim go poznałaś. Czujesz, że rozwód rozbił cię na kawałki, a były mąż zabrał sobie część z nich. Zawiódł twoje zaufanie. Po prostu cię skrzywdził.
Pytanie, co z tym poczuciem krzywdy zrobisz. Możesz zacząć je w sobie pielęgnować. Obnosić się z bólem, oczekiwać od wszystkich współczucia. Uznać, że nic cię już w życiu nie spotka. Możesz też przekuć poczucie krzywdy w chęć zemsty. Robić byłemu mężowi nieprzyjemności, opowiadać wszystkim, jakim był draniem, psuć mu opinię.
Możesz robić to wszystko, ale po co? Ulga będzie chwilowa, żal będzie rósł. Najlepiej odrzuć więc rozważania o winie, zemście, karze. Tak naprawdę nie ma innej drogi - musisz pogodzić się z tym, co cię spotkało. Zrób bilans zysków waszego związku (pewnie zostało ci mieszkanie, udane dzieci, wiele dobrych wspomnień) i strat (jego wielokrotne zdrady, twoje kulejące poczucie własnej wartości, przepłakane noce). I powoli zbliżaj się do zamknięcia tego etapu w życiu.
Ciągle kobieca, ciągle atrakcyjna
Teraz popracuj nad swoją samooceną. Kiedy mężczyzna zostawia nas dla innej, porównania są nieuniknione. A kiedy jest to kobieta młodsza... No cóż. W świecie, w którym panuje kult młodości, takie porównania muszą wypaść druzgocąco. Dlatego musisz odbudować swoje poczucie wartości. Nie wierzysz, że ktoś może się jeszcze tobą zainteresować? Po prostu sprawdź to. Wejdź na serwis randkowy. Zaloguj się w swojej kategorii wiekowej. Zdziwisz się, jak wielu panów będzie zainteresowanych spotkaniem z tobą! Nie chodzi o to, żebyś od razu znalazła sobie w internecie kochanka. To tylko eksperyment, który udowodni ci, że nadal jesteś atrakcyjną kobietą. A dla wielu innych kobiet to ty jesteś... tą młodszą!
Druga lepsza połowa
Rozejrzyj się po domu, po swojej codzienności. Wcale nie jest tak źle. Minie trochę czasu i na wszystko spojrzysz z innej perspektywy. Być może uważasz, że oddałaś mężowi połowę czasu, który dostałaś na Ziemi. Może tak nawet jest. Ale kto powiedział, że to miała być ta fajniejsza połowa?
Książki dla ciebie
Książki, które pomogą ci pokonać lęk i otworzyć się na wszystko, co nowe. Odbudować siebie i zacząć myśleć pozytywnie: "Kryzys. Pozytywne skutki negatywnych zmian" Laura Day; "Rozwód.
Jak go przeżyć" Kuba Jabłoński; "Jak zwiększyć poczucie własnej wartości" dr Glenn R. Schiraldi; "Budowanie poczucia własnej wartości" Sue Atkinson.
Książki dla matek i nie tylko
"Rozwód w rodzinie. Jak wesprzeć dzieci" Martin Herbert; "Rozwód. Jak ratować dzieci" Archibald D. Hart; "Rodzicielstwo po rozwodzie" Jill Burrett.
Kamila Barczyk