"Zdradziłam na wakacjach i dobrze się z tym czuje. Powinnam powiedzieć partnerowi?" [LIST]
Dla wielu z nas wakacyjny wyjazd jest jedyną możliwością oderwania się od codziennej rutyny. Podobnie było dla Magdy z Krakowa, której urlop w Grecji obrócił życie do góry nogami. Oto jej historia.
Zdrada zawsze mnie obrzydzała. Kiedy słyszałam historie o małżeńskich "skokach w bok", wydawało mi się, że gdyby mnie spotkała taka sytuacja, na pewno nie wybaczyłabym mojemu partnerowi - a jeszcze pewniej nie dopuściłabym się jej sama. Myślałam, że po pierwsze nie zraniłabym tak swojego partnera, a po drugie zwyczajnie nie mogłabym spojrzeć w lustro - zdrada była dla mnie kiedyś największym wyrazem braku szacunku do partnera. A przecież Kubę kochałam bardzo. Nigdy nie pomyślałabym, że moje postrzeganie niewierności tak się zmieni.
"Długo myślałam, że pasuje mi taki tryb życia"
Nasze małżeństwo nie jest złe, ale nie jest zbyt interesujące. Ot, codzienna monotonia, praca, dom, raz w roku wyjazd na jakieś zagraniczne wakacje - i tak od ośmiu lat. Kuba jest odpowiedzialny, można na nim polegać, ale jego głównym priorytetem jest praca. To jej poświęca całe dnie, czasem nawet weekendy, a w niedziele, kiedy teoretycznie ma wolne i moglibyśmy spędzić czas razem, często odezwie się jakiś klient, czy pilne zlecenie. Myślami jest zawsze w biurze. Ja też poświęcam się karierze - również nie jestem w tej kwestii idealna. W łóżku jest bez fajerwerków, o ile w ogóle jest. Długo myślałam, że pasuje mi taki tryb życia, bo w sumie co innego może dziać się w małżeństwie? Spokój, brak niespodzianek, rutyna. Wszystko zmieniło się jednak, kiedy dobra koleżanka z pracy, Monika, zaproponowała mi wspólny wypad na jedną z greckich wysp.
Samo zdecydowanie się na wyjazd last minute będąc osobą taką jak ja - niezbyt przebojową, było dużym wyzwaniem. Nie wiedziałam, jaki będzie szczegółowy plan wycieczki, stwierdziłam jednak, że taka okazja może się już nie powtórzyć - szczególnie, iż koszty wyjazdu nie były wysokie. Wzięłam urlop w pracy i zaczęłam pakowanie. Dwie doby później opalałam się już na greckiej plaży. Coś jednak od początku w tej wycieczce mi nie pasowało.
Zauważyłam, że wielu uczestników puszcza sobie zalotne spojrzenia, flirtuje - w dodatku żaden z nich nie miał obrączki na palcu. Nie ukrywam, że kiedy dowiedziałam się, że moja przyjaciółka z niedopatrzenia wykupiła nam wyjazd dla singli, trochę się zdenerwowałam. Nie przyjechałam przecież umawiać się na randki, a odpocząć! Monika była po rozwodzie, więc nie miała na co narzekać, ale ja przecież miałam męża. Stwierdziłam - cóż, będę korzystać z wakacji i atrakcji wyspy, a randki sobie odpuszczę - nie chciałam wracać do domu z powodu takiej pomyłki. Mój plan legł w gruzach wraz z poznaniem Tomka.
"Tak zaczęła się wakacyjna przygoda"
Szarmancki, przystojny facet z drugiej części Polski - całkowicie inny typ charakteru, niż mój mąż. Nagle cały mój światopogląd dotyczący zdrad małżeńskich runął jak domek z kart. Wtedy wszystko się zmieniło - nie wdając się zbytnio w szczegóły - zrozumiałam, czym jest wakacyjny romans. Jak z piosenki zespoły Łzy - "Zakochani przy świetle księżyca nocami, chodzili długimi leśnymi ścieżkami" - chociaż w naszym przypadku plażą romantycznego Rodos. Czułam się, jak nastolatka - wiedziałam jednak, że ta relacja nie może przetrwać powrotu do Polski, ale to sprawiło, że korzystałam z czasu spędzonego z Tomaszem niezwykle intensywnie.
Zobacz również:
"Nie czuję się winna, chociaż wiem, że powinnam"
Dałam się ponieść temu gorącemu romansowi zapominając o tym, co czeka mnie w domu. W zasadzie w ogóle się nad tym nie zastanawiałam. Ten tydzień urlopu spędziłam z nim. Tomek wiedział, że mam męża, ale wtedy nie miało to dla niego znaczenia. Postanowiliśmy, że nasza relacja zakończy się wraz z końcem wakacji - ja nie chciałam rezygnować z mojego życia w Polsce - on to rozumiał.
Zdradziłam, ale nie czuję się temu winna. Wracając samolotem do domu zastanawiałam się, czy może, kiedy zobaczę mojego męża, zacznę żałować wakacyjnego wybryku. Nic z tego. Zwyczajnie nie czuję się winna, chociaż wiem, że powinnam. Dlaczego?
Nie wiem. Czuję, że ten jeden wybryk mi wystarczył, jednak nie chcę okłamywać męża. Ale czy zrozumie? Trudno powiedzieć, bo ja sama nie rozumiem co zaszło i dlaczego nie żałuję. Zdradziłam, ale jestem w stanie patrzeć w lustro. Może więc powinnam zachować to dla siebie i nie mówić o zdradzie mężowi?
Od redakcji
Szczerość to podstawa każdej relacji. Ukrywanie, czy oszukiwanie partnera zwykle nie kończy się dobrze dla obu stron w związku. Często wyrzuty sumienia pojawiają się dopiero po jakimś czasie. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zrozumieć swojego zachowania, warto zasięgnąć porady psychoterapeuty, czy psychologa.