Na ten chłód nie pomoże dodatkowy koc. Czym jest syndrom zimnej kołdry?
Można próbować wszystkiego - termoforu, swetra, ciepłych piżam. Niestety, na taki rodzaj zimna nie pomoże żaden z tych sposobów. Aktywująca się w sezonie jesienno-zimowym chandra i fizycznie niemal odczuwany brak drugiej osoby to realny problem. - Zaszywamy się w swoich domach pod kocem i wtedy dostrzegamy bolesne skutki samotności - mówi Katarzyna Kucewicz, psycholożka.
Spis treści:
Na czym polega "syndrom zimnej kołdry"?
"Syndrom zimnej kołdry" to zjawisko dotykające osoby niebędące w związkach, kiedy nastaje pora jesienna i ilość kontaktów międzyludzkich drastycznie spada. Zwiększona ilość czasu spędzanego w domu, szybko zapadający zmierzch - to wszystko sprawia, że single zaczynają odczuwać brak drugiej osoby, która zapełni pustkę w łóżku, obejmie i ogrzeje w sensie fizycznym, ale także emocjonalnym. Katarzyna Kucewicz, psycholożka, autorka książek, felietonistka i podcasterka, prowadząca popularny profil na Instagramie psycholog_na_insta, który zgromadził przeszło 44 tys. obserwujących, opisuje w rozmowie z Interią "syndrom zimnej kołdry" jako tożsamy z jesienną chandrą.
- Jest to zjawisko tęsknoty, jaka pojawia się u niektórych osób jesienią, kiedy noce robią się dłuższe, kiedy nie mamy tak wielu interakcji z innymi jak latem, kiedy częściej zaszywamy się w swoich domach pod kocem i dostrzegamy bolesne skutki samotności. Z pewnością przeskok z lata do jesieni dla niektórych wiąże się z gwałtownym spadkiem nastroju, co przejawia się np. czarnowidztwem, poczuciem braku sensu, obniżeniem samooceny - wymienia.
Jesienny związek nie zawsze rozwiąże problem
Wzmożona melancholia, refleksje nad życiem i przemijaniem od dawna kojarzą się z jesienią. Nasz stan psychiczny ulega zmianie razem z porami roku. Niejako "działamy na energię słoneczną", jesteśmy od dobroczynnego wpływu ciepłych promieni niemal uzależnieni. Po intensywnym sezonie uprawiania sportów, wyjazdów i spotkań towarzyskich, czas jakby spowalniał, zatrzymując nas w ciepłych domach, pod kocem. Pary czas jesiennych i zimowych chłodów przeznaczają na regenerację po letnim wysiłku, natomiast single mogą zacząć odczuwać pustkę, a do tej pory nieprzeszkadzające im wolne miejsce na poduszce obok może nagle łamać im serce. Nasze potrzeby zmieniają się sezonowo. Część samotnych osób próbuje znaleźć kogoś, kto ogrzeje ich w trudnym dla nich okresie, ale nie zawsze będzie to dobrym pomysłem.
Katarzyna Kucewicz na pierwszym miejscu stawia zadbanie o siebie, a dopiero później poszukiwania "żywego termofora".
- Wzmożone poczucie samotności warto wypełnić spotkaniami z przyjaciółmi, wybieraniem się w miejsca, gdzie są inne osoby, tak by kogoś poznać. Randkowanie jesienią to też dobry pomysł, ale oczywiście jeśli najpierw zadbamy o swoje samopoczucie. Czasami bowiem jesienna chandra może być zwiastunem depresji sezonowej, która wymaga wsparcia specjalisty - przestrzega.
Zimę warto przeznaczyć na czułość wobec siebie
Lekarstwem na "syndrom zimnej kołdry" może, ale nie musi być nowy związek. Psycholożka zauważa, że sezon jesienno-zimowy może być jedynie dodatkową mobilizacją do poradzenia sobie z samotnością, która jest uciążliwa o każdej porze roku. Zdecydowanie lepszym i bezpieczniejszym pomysłem na problem uczucia chłodu i pustki w sercu w tym czasie będzie zaopiekowanie się sobą.
- Osoba w jesiennej chandrze może nagle zacząć myśleć o sobie, że jest jałowa, że się nie nadaje do relacji, że nikt jej nie chce i nic nie da się zrobić. Takie przekonania mogą być drenujące i hamować nas przed podjęciem działania, a to błąd. Warto im przeciwdziałać i zastępować je innymi, na przykład takimi, że choć czujemy się gorzej, może warto zająć się sobą, polepszyć sobie humor, wybrać na spotkanie, by porozmawiać. Bez presji - radzi Kucewicz.
Większa ilość czasu spędzona w domowych pieleszach, pod kocem, może być świetną okazją do przyjrzenia się sobie i zastanowienia się, z czego poczucie samotności wynika i co próbujemy w ten sposób zapełnić. Po zajrzeniu w głąb naszego wnętrza może się bowiem okazać, że tak naprawdę pragniemy towarzystwa nie partnera, ale... siebie.
***
Z udziałem specjalisty