Dorosłość jest w modzie
Kolekcje odzieży dla dzieci dostępne w markowych sklepach wyglądają wspaniale. Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że podobne fasony, wzory i kolory gdzieś już były.
Oczywiście! To przecież mniejsze wersje produktów z linii dla dorosłych! Moda dziecięca zawraca więc o dobrych kilka wieków. Największe światowe marki proponują dzieciom piękne kopie ubrań dla dorosłych. Poza rozmiarem różnią je jedynie detale. I myliłby się ten, kto uznałby, że jednym z nich są pojawiające się wyłącznie na dziecięcych ubrankach wizerunki bohaterów bajek. Linie odzieży dla małych i dużych dam są dziś niemal identyczne. Zarówno pięciolatka jak i jej mama mogą kupić sobie t-shirty z animowanymi idolami ekranu. Nawet ta różnica uległa stopniowemu zatarciu. A przecież do niedawna bycie dzieckiem oznaczało także osobną modę, garderobę i odmienny styl życia.
Z archiwum dziecięcej mody
Ujednolicanie strojów dla małych i dużych nie jest niczym nowym. W XVI i XVII wieku zupełnie naturalną rzeczą wśród elity, było ubieranie nawet trzyletnich dzieci w odzież inspirowaną "dorosłą modą". Trend ten najpełniej przejawiał się na królewskich dworach, gdzie przywiązywano szczególną wagę do odpowiednio okazałego odzienia. Szkice i obrazy z tamtego okresu pełne są portretów i scenek rodzajowych, których małe bohaterki mają na sobie szykowne suknie i komplety biżuterii, chłopcy zaś miniaturowe męskie ubrania. Można domniemywać, iż bogato zdobione, finezyjne fasony były przeznaczone na szczególne uroczystości, być może nawet szyto je specjalnie do pozowania malarzowi - portreciście. Na co dzień królewskie dzieci ubierano z mniejszym przepychem, niż przedstawiają to obrazy. Na przykład ten, który ukazuje wizerunek królewny Anny Marii, pierwszej córki Zygmunta III Wazy. Na portrecie widzimy trzyletnią dziewczynkę ubraną w miniaturowych rozmiarów suknię dorosłej kobiety. Dziecko zostało ozdobione pokaźną ilością biżuterii. Całość wieńczy sztywna kryza. Jeszcze bardziej niecodziennym widokiem jest portret trzyletniej córki medyka królowej Marysieńki Sobieskiej, Ludwika de Conrade, na którym widnieje ubrana w strój zakonny. Obraz olejny autorstwa Faworskiego, pochodzący z 1750 roku, przedstawia Teklę z Bielińskich Łubieńską z synkiem. Malec ma na sobie strój dorosłego mężczyzny. Także portrety trumienne z XVII wieku dostarczają informacji o modzie tamtego okresu. Wizerunki zmarłych dzieci z rodzin szlacheckich są znakami czasów. Dziewczynki ufryzowane, ozdobione biżuterią, w sukniach z dekoltami. Chłopcy - ubrani jak dorośli mężczyźni - w żupanach.
Wynalezienie dzieciństwa
W miarę upływu czasu moda na dorosłe stroje odchodziła w zapomnienie. W wieku XVII, jak datuje Neil Postman (amerykański krytyk kultury), pojawia się dzieciństwo, które zaczyna być odróżniane od innych kategorii wiekowych także za pomocą stroju. Pojawiają się też zabawki i bajki dla dzieci. Do tej pory najmłodsi bawili się i ubierali tak samo, jak dorośli. Ich życie nie było tak beztroskie, jak dzieci XXI wieku. Na barkach maluchów spoczywał obowiązek pomagania w gospodarstwie domowym. O ile nie miały dość szczęścia, by urodzić się w dobrze sytuowanej rodzinie, pracowały równie ciężko jak ich opiekunowie. Wynalazek druku pomógł przeprowadzić wyraźną granicę na nie umiejące czytać dzieci i znających alfabet dorosłych. Różnica pomiędzy pokoleniami stała się z czasem widoczna także na płaszczyźnie mody. Oznaczała nie tylko odmienne fasony, ale wzory i kolory ubrań. Odzież dla najmłodszych odznaczała się zazwyczaj śmielszą kolorystyką. Zrewolucjonizowanie wizerunku dzieci objęło stopniowo także fryzury. Pod koniec XIX wieku dziewczynki czesane były zupełnie inaczej, niż kobiety. Włosy małych dam swobodnie opadały na ramiona, podczas gdy jako osoby dorosłe upinały je do góry. Chłopięce ubranka, to przede wszystkim charakterystyczne krótkie spodenki, których długość ulegała zmianie proporcjonalnie do wieku. Długie spodnie były wówczas symbolem dorosłości, w przeciwieństwie do wersji z krótkimi nogawkami. Te ostatnie niektórzy do dziś kojarzą z niedojrzałością i swobodą, którą charakteryzują się przede wszystkim dzieci.
Bycie dzieckiem "wyszło z mody"
XXI wiek przyniósł ze sobą wielką różnorodność modowych trendów. W dobrym tonie jest dziś czerpać garściami z odmiennych stylów, epok, nurtów. O ile połączenia te przeprowadza się umiejętnie. Współcześni projektanci jeszcze do niedawna silnie odwoływali się do mody z lat 60-tych ubiegłego wieku. Powróciły sukienki w stylu babydoll. Kobiety znów stały się bardziej dziewczęce, a dzieci... Dzieci, paradoksalnie, przestają być dziecięce. Dorastają szybciej dzięki modzie, która lansuje wizerunek kilkulatka wzorowany na liniach odzieżowych dla rodziców. Na rynku funkcjonują nieliczne marki, które nie biorą udziału w zacieraniu granicy pomiędzy dorosłością i jej brakiem. Ale są one niczym kropla w morzu powszechnego trendu. Niemal każdy sieciowy sklep posiada swoją własną kolekcję dziecięcą, która do złudzenia przypomina damską i męską. Są więc miniaturowe płaszczyki, jeansy, spódniczki mini dla niemowląt z częścią majtkową podtrzymującą pieluszkę. Jest dziecięca biżuteria i kosmetyki dla małych dziewczynek. Produkty te cieszą oko. Są estetyczne, dobre jakościowo, i oczywiście - na topie. Pozostaje jednak pytanie: czy moda na nie to tylko przejściowy zachwyt samym pomysłem, czy jednak element szerszego zjawiska? Dzieci stają się takimi samymi konsumentami, jak ludzie dorośli, dysponują środkami finansowymi. Co więcej - mają wpływ na decyzje rodziców dotyczące marek produktów wybieranych podczas domowych zakupów. Są poważną grupą klientów, dla których w USA, jeszcze w latach 90-tych, budowano osobne centra handlowe, takie jak Abbots Kids Village w Alpharetta. Znajdują się w nim tory do jazdy na rolkach, dziecięce salony fryzjerskie, lodziarnie, rodzinne atelier fotograficzne, baseny i oczywiście sklepy z zabawkami oraz odzieżą. Moda dla maluchów od zawsze wyrażała ducha epoki i stosunek dorosłych do najmłodszego pokolenia. W czasach, gdy dzieci nie cieszyły się żadnymi szczególnymi przywilejami mającymi źródło w braku przygotowania do samodzielnego życia, ich strój nie różnił się od ubiorów rodziców. Stopniowo, w miarę uznawania dzieciństwa za okres wymagający wzmożonej troski i zainteresowania, maluchy zdobywały własną przestrzeń dla społecznego funkcjonowania. Miały przyzwolenie na bycie niedorosłymi, co wyrażało się także w modzie dla najmłodszych. Dziś podział na małych i dużych bywa zbyt zaskakująco często zacierany. Bo trudno naprawdę dorosnąć, jeśli nie było się nigdy dzieckiem.