Idę, więc myślę
Spacer - nie dla wypoczynku, nie dla kondycji, lecz by rozwiązać problem... Marsz pobudza do myślenia - twierdzi filozof Christophe Lamoure, a jego słowa potwierdzają neurolodzy. Kiedy nie możesz podjąć decyzji, martwisz się, jesteś na kogoś zła - ruszaj przed siebie.
Kłótnia. On wychodzi z domu, trzaskając drzwiami. I bardzo dobrze, niech idzie. Nie istnieje lepszy sposób, by poukładać sobie w głowie.
Marsz dotlenia mózg
Po 20 minutach spaceru organizm zaczyna produkować endorfiny, które sprawią, że stres się ulotni, emocje uspokoją, robiąc miejsce dla świeżych myśli i pomysłów. Być może samotna przechadzka zrobi więcej dobrego dla miłości, niż romantyczne spacery we dwoje?
Od kiedy kierowany przez Bogdana Draganskiego zespół badaczy z uniwersytetu w Ratyzbonie odkrył, że żonglowanie piłeczkami powoduje przyrost tkanki mózgowej, naukowcy są pewni: umysł potrzebuje ruchu nie mniej niż nasze mięśnie. Najbardziej służy mu: marsz, pływanie i wioślarstwo.
Te ćwiczenia nie tylko pobudzają mózg do tworzenia nowych neuronów i połączeń nerwowych: kiedy mięśnie napinają się regularnie, rusza produkcja białka BDNF, zwanego superodżywką mózgu, i powoduje polepszenie procesów związanych z myśleniem. Powtarzalne, miarowe ruchy wprowadzają nas także w stan tzw. zrelaksowanej koncentracji, podczas której umysł i ciało są jednocześnie aktywne i spokojne.
O zbawiennym wpływie ćwiczeń na mózg przed naukowcami wiedzieli filozofowie. Michel de Montaigne posunął się nawet do stwierdzenia: "Kiedy nogi się nie ruszają, dusza śpi".
Moglibyśmy te słowa uważać za piękną metaforę, gdyby naukowcy nie opisali "zespołu kanapowca". Kanapowiec to człowiek stroniący od sportu, większą część dnia spędzający przed telewizorem lub komputerem. Okazuje się, że intelektualna praca przed ekranem nie działa dobroczynnie na mózg. Nie chroni neuronów przed wolnymi rodnikami, które uruchamiają ich zaprogramowane w DNA obumieranie. Natomiast już godzinny intensywny marsz (co trzeci dzień, nie rzadziej) jak najbardziej tak.
- Mamy błędne przekonanie, że istnieje jakiś wyższy świat umysłu, oddzielony od ciała. To nieprawda. Kiedy maszerujemy, jesteśmy po prostu myślącym ciałem w ruchu - przekonuje francuski filozof Christophe Lamoure. W książce "Petite philosophie du marcheur" (Mała filozofia spacerowicza) nazywa nogi "motorem myślenia".
Dokąd nogi poniosą
Spaceruj często, samotnie i donikąd - radzi Lamoure. Przechadzka po drodze do pracy nie jest dobrym pomysłem, bo wypatrujemy skrótów, spieszymy się, rozpraszamy. Miejski tłok nie pozwala też na chodzenie we własnym rytmie - idziemy w takt miasta, ożywionego, niecierpliwego i takie też są nasze myśli.
Lamoure od lat uprawia długie wędrówki po wiejskich drogach: swobodny marsz wyzwala energię psychiczną, myśli pojawiają się w ślad za krokami. Poleca też góry: wspinając się, idziemy bardziej uważnie, miarowo, bo dostosowujemy się do oddechu. - Filozofowie zawsze byli wielbicielami spacerów - dodaje. - Egzystencjalista Karl Jaspers opisywał kolegów po fachu jako "ludzi w drodze". Kartezjusz lubił spacery po lesie: twierdził, że przypominają mu jego sposób myślenia. Gubisz ścieżkę, błądzisz i idziesz, póki jej nie odnajdziesz. Nietzsche chodził po górach: tam człowiek może z łatwością marzyć o wyjątkowości własnej natury...
- Nie ma wiele przesady w powiedzeniu: powiedz mi, jak chodzisz, a powiem ci, jak myślisz - uważa Lamoure. - W pośpiesznym marszu nastawionym na szybkie osiągnięcie celu ukrywa się powierzchowne myślenie, na skróty. Niektórzy z nas snują się, wloką noga za nogą: to zdradza zmęczenie, zagubienie umysłu. A jak chodził Immanuel Kant, wielbiciel systemu i porządku ("Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie")? Codziennie o 17 wyruszał na przechadzkę przez Królewiec. Miarowym krokiem i tą samą trasą.
Magdalena Jankowska