"Jeszcze tylko pięć minut" o poranku może zniszczyć twoje zdrowie!
Brytyjscy badacze snu alarmują - korzystanie z funkcji "drzemki" w naszych budzikach i telefonach może negatywnie odbić się na naszym zdrowiu. To szok dla układu hormonalnego i nerwowego.
Brytyjski Independent informował niedawno o wynikach badań, jakie specjaliści ze Sleep Clinic Services przeprowadzili na grupie 2 tys. dorosłych osób. Wyszło na jaw, że większość osób nie przesypia zalecanych pełnych ośmiu godzin w czasie nocnego odpoczynku.
Średni czas snu wśród Brytyjczyków wynosi około sześciu godzin i 20 minut. 38 procent badanych nie śpi przez osiem godzin żadnego dnia w tygodniu, pozostali dosypiają jedynie w weekendy i inne dni wolne od pracy. Właśnie z tego powodu wiele osób dosypia po kilka dodatkowych minut, korzystając z funkcji "drzemki".
Zobacz także: Paraliż senny to bezwładne ciało i świadome myśli. Czy jest się czego bać?
Badacze ze Sleep Clinic Services ostrzegają jednak, że jest to fatalny w skutkach dla naszego zdrowia nawyk. Odbija się on negatywnie na naszym układzie hormonalnym i nerwowym, prowadząc do stanu, który w anglosaskiej nomenklaturze określany jest jako "sleep inertia". Potocznie powiedzielibyśmy, że jesteśmy niedobudzeni. Taki stan może nam towarzyszyć nawet po zdrowo przespanej nocy, gdy poranek powitaliśmy właśnie z włączoną funkcją przestawienia budzika o kilka kolejnych minut.
Zobacz także: Rola snu w życiu człowieka. Bezsenność zagraża zdrowiu
Stan "sleep inertia" w normalnych warunkach trwa od kwadransa do pół godziny. Jednak u osób, które ustawiają sobie w budziku kilka drzemek pod rząd, może on rozciągnąć się nawet do czterech godzin. Takie drzemki, to szok dla organizmu - w chwili zasypiania nasze ciało uwalnia hormony odpowiedzialne za wprowadzenie nas w stan snu, a wybudzenie po 10-15 minutach uwalnia nagle hormon stresu - kortyzol. W ten sposób nasza gospodarka hormonalna czuje się, jakby wsiadła na huśtawkę.
Zobacz także: Migrena pogarsza jakość snu