Reklama

Nie odchudzamy dzieci!

„Mamo, zjem jeszcze to ciastko i od jutra przechodzę na dietę” mówi dziewczynka (na oko siedmio- a może ośmiolatka) objadająca się kremowym smakołykiem w cukierni. Niby mogłoby to być zabawne, gdyby i dziecko traktowało to jako żart. A dziewczynka wypowiada te słowa ze śmiertelnie poważną miną. Ciekawe z czyich ust je słyszała?

Co zaszczepiamy własnym dzieciom? Konieczność liczenia kalorii i kilogramów, potrzebę bycia idealnymi? A może warto byłoby nauczyć je mądrego odżywiania, troski o ciało i zdrowie? Słowa mają moc, jednak to nasze gesty i nawyki są dla najmłodszych najbardziej czytelne. Skoro mama po każdej wizycie w cukierni obwieszcza, że przechodzi na dietę, to widać tak należy robić. Nasze wybory żywieniowe, nasze decyzje są dla dzieci drogowskazem i stają się (niemal bezrefleksyjnie) sposobem na życie.

Nie odchudzamy!

Wprowadzanie diet odchudzających i drastyczne redukowanie porcji nie mają racji bytu w przypadku dzieci. Ani my dorośli, ani one, nie jesteśmy stworzeni według szablonu na przykład stosowanego w przemyśle odzieżowym do wyprodukowania ubrań w konkretnych rozmiarach. Kiedyś ubrania szyto na miarę. Fala konsumpcjonizmu i rosnąca chęć posiadania skłaniają wielu do wciskania się w z góry narzucony rozmiar, szablon, cudzy wzorzec piękna. A przecież każdy z nas rodzi się z zestawem cech osobniczych. Mamy różną gęstość kości, różny układ kostny i genetyczne uwarunkowania na starcie, które dotyczą nie tylko koloru oczu i rysów twarzy, ale też naszej budowy.

Reklama

Nie bij głową w mur

Nie kodujmy w głowach najmłodszych, że piękno jest szczupłe, bo co jeśli na przykład z uwagi na leczenie farmakologiczne dziecko nigdy nie będzie miało idealnej figury? Z marszu skazujemy je na nielubienie siebie. Nic gorszego zrobić nie możemy. Jest cała gama spraw, na które mamy wpływ i tu działajmy pełną parą. Są jednak aspekty od nas niezależne, takie jak na przykład działania niepożądane leków stosowanych w chorobach przewlekłych, z którymi musimy się pogodzić i uczyć dziecko, że tak jest OK.

Jeśli maluch ma astmę i jest na długotrwałej terapii sterydowej, ma mniejszą szansę na idealnie szczupłe ciało. Uczmy dzieci akceptacji własnego ciała i nie oceniania innych. Nie zaszczepiajmy chęci porównywania się, bo zaprogramujemy dziecku taki schemat myślenia, a ten nie ma nic wspólnego ze szczęściem i spokojem.


Nie życzenia, a działania

Nadwaga i otyłość są plagą XXI wieku i nie uciekniemy przed tym. Mamy zanieczyszczone środowisko, w którym wzrasta żywność lądująca na naszych talerzach. Mamy plagę żywności wysoko przetworzonej, którą od najmłodszych lat przesiąkają kubki smakowe naszych dzieci. Każde dziecko pewnie wcześniej czy później pozna smak chipsów czy słodkich, gazowanych napojów. Nie jesteśmy w stanie postawić muru obronnego i uchronić ukochanej istoty od tego, czym przesiąknięty jest współczesny świat. Tylko zamiast tracić energię na utyskiwanie, że nic z tym nie da się zrobić, pokażmy na własnym przykładzie, że warto wybierać mądrze, że jabłko, brokuł czy marchew to nasza rutynowa przekąska.

Światopogląd dziecka i jego wybory w każdym aspekcie, również żywieniowym, jest wypadkową tego, co prezentują osoby z jego najbliższego otoczenia. Zróbmy tyle, ile w naszej mocy, by promować zdrowszy styl życia i miłość do własnego ciała, które warto mądrze odżywiać, a nie zasypywać żywnością typu fast food. Dajmy też dziecku popełnić swoje błędy. Na nich nauczy się najdotkliwiej. Czy dzieci wegetarian wybierają ten styl żywienia z przymusu czy dlatego, że rodzic jest dla nich autorytetem? Nie życzmy dzieciom zdrowia. Róbmy najwięcej ile się da, by były zdrowe.

Ewa Koza, mamsmak.com  


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dieta dziecka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy