Tego lata nie będziemy się pocić
Tego lata możemy wyrzucić wszystkie antyperspiranty. Naukowcy znaleźli sposób na to, żeby przestać się pocić. Pomóc ma w tym… energia elektromagnetyczna i specjalny zabieg "wyłączający" gruczoły potowe, który dostępny jest w zaledwie kilku klinikach w Polsce.
Plamy z potu, nieprzyjemny zapach, ciągłe zmienianie przepoconych ubrań - to zmora wielu osób, zwłaszcza latem. Nadmierna potliwość staje się coraz powszechniejszym problemem, szczególnie jeśli codziennie spędzamy godziny w środkach komunikacji miejskiej. Chociaż pot pełni ważną rolę, chroniąc organizm przed przegrzaniem, dla wielu osób charakterystyczne zacieki na plecach i krople na czole, są źródłem kompleksów i irytacji.
- Posiadamy do 4 milionów gruczołów potowych na całym ciele. Silny stres, aktywność fizyczna, wysoka temperatura, a nawet zmiany hormonalne sprawiają, że wyzwala się mechanizm pocenia. Działa on jak naturalna klimatyzacja, reagując, kiedy grozi nam przegrzanie. Niestety u wielu osób gruczoły potowe są nadreaktywne tzn. wyzwalają znacznie większe ilości potu, niż wymaga tego sytuacja - mówi Katarzyna Mrukwa-Sułot, kosmetolog z kliniki Lipoline w Katowicach.
Przyczyną hiperhydrozy najczęściej są zaburzenia pracy gruczołów potowych. Osoby dotknięte tym problemem pocą się nawet 4-5 razy intensywniej. Jest to tzw. nadpotliwość pierwotna. Może ona mieć także postać wtórną, wtedy towarzyszy innym schorzeniom np. o podłożu endokrynologicznym i neurologicznym. Dolegliwość najczęściej dotyka całego ciała, szczególnie objawiając się na dłoniach, stopach, twarzy oraz pachach. Niestety pojawienie się potu jest reakcją, nad którą nie mamy kontroli. Skutek?
- Wbrew pozorom jest to poważny problem, nie tylko związany z higieną, ale i zdrowiem fizycznym, a także psychicznym. Hiperhydroza może być bowiem źródłem alienacji społecznej, frustracji i obniżonego poczucia własnej wartości, a nawet spadku libido. Nadpotliwość wpływa także negatywnie na nasze kontakty z obcymi ludźmi, zwłaszcza jeśli objawia się zawsze spoconymi dłońmi, których krępujemy się podawać na powitanie - mówi ekspertka Lipoline.
Dlatego medycyna od wielu lat próbuje walczyć z tą dolegliwością, zwłaszcza, kiedy zawodzą tradycyjne antyperspiranty, zarówno te dostępne w drogeriach, jak i aptekach. Od kilku lat nadpotliwość leczy się farmakoterapią, popularne są także zabiegi toksyną botulinową, polegające na ostrzykiwaniu newralgicznych punktów na ciele np. czoła, pach czy pleców. Są to jednak metody, które działają jedynie chwilowo.
Teraz jednak czeka nas przełom. Naukowcy stworzyli urządzenie miraDry, dające możliwość całkowitego "wyłączenia" gruczołów potowych. Zabieg z użyciem tego urządzenia jest dostępny w kilku klinikach w Polsce.
- Polega on na ukierunkowaniu tzw. mikrofali, czyli strumienia energii elektromagnetycznej na tkanki miękkie zlokalizowane pod pachą. Pod jej wpływem gruczoły potowe są przygrzewane, a następnie wyłączane na stałe. Skutkiem tego jest całkowite przyblokowanie pracy gruczołów - wyjaśnia kosmetolog Lipoline.
W praktyce oznacza to, że przestajemy się pocić. Co więcej, obumarłe gruczoły potowe nie ulegają regeneracji. Do takiego efektu wystarczy nawet 1 zabieg - przekonują eksperci.
- Takie "wyłączanie" gruczołów trwa około godziny i jest wykonywane w znieczuleniu miejscowym. Jedyne, co odczuwamy to uczucie ciepła i minimalny ucisk. Po zabiegu krótko utrzymuje się niewielki obrzęk - wyjaśnia specjalistka.
Jak zapewniają eksperci, zabieg jest bezpieczny dla zdrowia. System miraDry posiada certyfikat restrykcyjnej, amerykańskiej instytucji FDA, zapewniając mu status jedynego nieinwazyjnego zabiegu trwale likwidującego problem nadpotliwości pachowej. Za jego bezpieczeństwem przemawiają także badania kliniczne. Wyniki badań z University of British Columbia po 12 miesiącach od zabiegu wykazały, że 90 proc. pacjentów zgłosiło znaczną redukcję potu, która wynosiła średnio 82 proc.
- Zabieg póki co stosuje się wyłącznie na nadpotliwość w okolicach pach, trwają jednak prace nad rozszerzeniem jego możliwości także na inne części ciała - zapewnia ekspertka. Zdaniem specjalistów, jest to przełom w leczeniu hiperhydrozy. Zabieg nie tylko powstrzymuje dolegliwość, ale także ją całkowicie eliminuje. Jest to przeciwieństwo innych terapii leczenia nadpotliwości np. zastrzyków z toksyny botulinowej, które działają jedynie od 6 do 12 miesięcy.
MiraDry to procedura wykonywana już na dużą skalę m.in. w Ameryce Północnej, Azji, teraz w Europie. Zdaniem lekarzy, jest to rozwiązanie pewne i nieobarczone ryzykiem.