Absurdy II RP: Prawdziwe przepisy, które brzmią jak żart

Prawa i przepisy sanacyjnej II Rzeczypospolitej stanowiły przedziwną mieszankę pomysłów polskich, pochodzących z prawodawstwa zaborców, a nawet jeszcze wcześniejszych. Nawet ich pobieżny przegląd, a także historia ich interpretacji przez urzędników, to często źródło uśmiechu - zwłaszcza u osób ceniących sobie absurdy życia codziennego.

Do dziś sławojki "zdobią" krajobraz Polski w mniejszych wsiach
Do dziś sławojki "zdobią" krajobraz Polski w mniejszych wsiachZenon ZyburtowiczEast News

Szalety i sławojki

Felicjan Sławoj-Składkowski minister spraw wewnętrznych w okresie międzywojennym słynny był z wydania nieprzeliczonej liczby często nieprzemyślanych przepisów. To właśnie jego pomysłem była akcja budowania drewnianych ustępów w każdej wsi. Właśnie od jego nazwiska po dziś dzień potocznie nazywa się te budki sławojkami.

Z wprowadzenia tego higienicznego rozwiązania wyszło niewiele, bo nikt nie pomyślał o akcji edukacyjnej, która powinna jej towarzyszyć. Mieszkańcy wsi sławojki wznieśli, ale większość nie miała najmniejszego zamiaru z nich korzystać. Zabijali więc drzwi gwoździami, aby przypadkiem nikt tam nie "napaskudził".

Kwestie toaletowe były omawiane również w miastach. W książce "Absurdy i kurioza przedwojennej Polski" Remigiusz Piotrowski przytacza protokół posiedzenia rady miasta Warszawy na temat kobiet zatrudnionych w szaletach miejskich. Jeden z radnych postulował na nim wprowadzenie zakazu zatrudniania w tych przybytkach kobiet, gdyż "jest to dla mężczyzn krępujące".

Pułkownik Meyer pełniący funkcję dyrektora Zarządu Oczyszczania Miasta odpowiedział radnemu, że co prawda ZOM zatrudnia na takich stanowiskach kobiety, ale "wyłącznie stare i brzydkie".

"Obowiązkowy" samochód dla każdego Polaka? Z tego osobliwego pomysłu niewiele wyniknęło...
"Obowiązkowy" samochód dla każdego Polaka? Z tego osobliwego pomysłu niewiele wyniknęło...Getty Images

Jabłka z zagranicy

W 1925 roku zdarzył się natomiast interesujący przypadek obrazujący działanie przepisów pocztowych tego okresu. Pewne małżeństwo z Krakowa otrzymało od przyjaciela zza granicy skrzynkę jabłek. Jak jednak się okazuje, by odebrać taką przesyłkę zagraniczną, niezbędne jest pozwolenie na przywóz.

W Krakowie wydać go nikt nie może, jedyny organ zdolny to zrobić to Ministerstwo Handlu i Przemysłu w Warszawie. Małżonkowie wysyłają więc pisemną prośbę o jego wydanie.

Ministerstwo odpowiada, że nie widzi przeciwwskazań, by dokument wydać, aczkolwiek należy wcześniej uregulować opłatę w wysokości złotówki. Kwota rusza więc przekazem pieniężnym z Krakowa do urzędu celnego w Warszawie, a wraz z nią listowne potwierdzenie wpłaty dla Ministerstwa.

Sprawa zostaje rozpatrzona w zwyczajowym rytmie, pozwolenie zostaje wydane i małżonkowie mogą cieszyć się ze swoich zagranicznych jabłek już po zaledwie sześciu miesiącach oczekiwania!

Posiadanie samochodu nie prawem, lecz... obowiązkiem?

W polskim Ministerstwie Komunikacji w latach trzydziestych przygotowywano projekt nowego, ciekawego przepisu. Wedle pomysłu urzędników każdy obywatel II RP zarabiający powyżej tysiąca złotych miesięcznie powinien posiadać co najmniej jeden polski samochód. I nie miała być to sugestia! Wedle projektu miał to być prawny obowiązek zakupu! Z pomysłu ostatecznie nic nie wyszło, gdyż okazało się, że większość rodaków zarabiających wzmiankowaną kwotę, po prostu samochód już ma.

Do pracy jako "babcie klozetowe" zatrudniano tylko... stare i brzydkie kobiety. Takie było "żądanie mężczyzn"
Do pracy jako "babcie klozetowe" zatrudniano tylko... stare i brzydkie kobiety. Takie było "żądanie mężczyzn"East News

Poezją do serc biurokratów

W 1934 roku do mieszkającej sobie spokojnie w Poznaniu Jadwigi Sawickiej zgłosił się Urząd Skarbowy...  miasta Gniezna. Biurokraci domagają się od kobiety zapłacenia podatku za prowadzenie sklepu, który sprzedała w ubiegłym roku, tuż przed przeprowadzką. Międzywojenna businesswoman do absurdalnej sprawy podchodzi w bardzo oryginalny sposób, adresując do gnieźnieńskiego Magistratu taki oto wiersz:

"Magistracie!
By cię zbudzić, do zdrowego powołać myślenia
Podaję w tej z rozmysłu oryginalnej szacie
Słowa protestu i oburzenia.
Z racji Nakazu Płatniczego, który ślę z powrotem
Boś powinien wiedzieć Magistracie o tem,
Że w lutym roku ubiegłego
Sprzedałam sklep przy ulicy Chrobrego.
I osiadłam na łasce przy boku swej matki
Nie mogąc nawet skromnej otrzymać posadki
Wniosek już prosty więc z tego wynika
Magistracie! Nie możesz mieć we mnie za ten rok płatnika".

***

Zobacz również:

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas