Kasy samoobsługowe znikają z popularnych marketów. Nieudany eksperyment?
Oprac.: Łukasz Piątek
Niedawno sieć sklepów Biedronka pochwaliła się, że w swoich placówkach w całej Polsce posiada już w sumie 15 tys. kas samoobsługowych i liczba ta nadal będzie się powiększać. Tymczasem w wielu europejskich krajach można zauważyć zupełnie odwrotny trend – duże sieci rezygnują z takiego rozwiązania. Dlaczego tak się dzieje?
Polacy uwielbiają korzystać z kas samoobsługowych?
Ogółem w sieci Biedronka jest już ponad 15 tys. kas samoobsługowych. Liczba wszystkich sklepów, w których działają urządzenia to ponad 3 tys. Średnio na każdy sklep sieci, gdzie są kasy, wypada po 5 urządzeń. Średni czas dokonywania transakcji samoobsługowych jest krótszy niż w kasach tradycyjnych i wynosi około 2 minut.
Średnia wartość koszyka zakupowego klienta korzystającego z urządzenia to nieco ponad 46 złotych - informowało niedawno biuro prasowe Biedronki.
Najwięcej takich urządzeń znajduje się w sklepach Biedronki w dużych miastach - Warszawie, Krakowie, Gdańsku i Katowicach.
Dlaczego duże markety rezygnują z kas samoobsługowych?
Polacy często i chętnie korzystają z kas samoobsługowych, ale w wielu krajach Starego Kontynentu jest zupełnie inaczej.
Jak informuje serwis dlahandlu.pl - "Walmart usunął kasy samoobsługowe w niektórych sklepach, aby zapobiec kradzieżom. W Wielkiej Brytanii sieć supermarketów Booths również ograniczyła liczbę miejsc samoobsługowych w swoich sklepach, ponieważ klienci twierdzą, że działają one wolno i zawodnie".
Częste kradzieże podczas korzystania z kas samoobsługowych to jedno. W wielu przypadkach okazało się również, że utrzymywanie takiej technologii nie przynosi przewidywanych oszczędności. W związku z tym coraz więcej popularnych marketów decyduje się na zwiększanie liczby personelu, mającego obsługiwać tradycyjne kasy.