Mięso do każdego obiadu? Nie, jeśli chcemy uratować planetę.

Jeśli mamy zapobiec katastrofie klimatycznej, musimy znacznie zmniejszyć spożycie mięsa i nabiału - to jasny wniosek z nowego raportu opublikowanego na COP26 przez fundację Compassion Polska. Wołowy kotlet w burgerze jest odpowiedzialny za emisje nawet 160 razy większe, niż podobny posiłek złożony z roślin strączkowych.

 Jeśli chcemy ratować naszą planetę, musimy w trybie pilnym znacznie ograniczyć globalne spożycie mięsa i nabiału
Jeśli chcemy ratować naszą planetę, musimy w trybie pilnym znacznie ograniczyć globalne spożycie mięsa i nabiału123RF/PICSEL

Dyskusje na temat zmian klimatu zdominowane są zwykle przez tematy paliw kopalnych, energii czy transportu. Kolejne ustalenia naukowców potwierdzają jednak, że jeśli chcemy ratować planetę, musimy znacząco zmienić naszą dietę. Chociaż nikt nie lubi, kiedy zagląda się nam do talerza, to czas przełamać tabu i rozmawiać o tym, jak gigantyczna produkcja mięsa i nabiału niszczy naszą planetę - uważają autorzy raportu "Przełamując tabu: dlaczego musimy zmienić sposób żywienia, by sprostać kryzysowi klimatycznemu", opracowanego przez fundację Compassion Polska.

O tym, że kluczowym czynnikiem napędzającym zmiany klimatyczne jest również intensywna hodowla zwierząt, należy mówić tym bardziej w kontekście COP26, czyli kluczowego dla przyszłości naszej planety szczytu klimatycznego w Glasgow. O tym, jak uratować klimat, część światowych liderów rozmawia, zajadając się... wołowymi stekami. Wołowymi stekami, które według Compassion Polska są odpowiedzialne za nawet 160 razy większe emisje, niż podobny kalorycznie posiłek złożony z roślin strączkowych.

Według Compassion, wnioski z obecnych badań naukowych są jasne: jeśli nie ograniczymy znacznie globalnej konsumpcji mięsa i nabiału, nie będziemy w stanie uchronić się przed klimatyczną katastrofą i osiągnąć celów uzgodnionych w porozumieniu paryskim z 2015 roku. W swoim raporcie fundacja wyciąga ważne wnioski i proponuje rozwiązania dla naszego klimatycznego problemu.

Sam sektor hodowlany jest odpowiedzialny za 14,5% globalnej emisji gazów cieplarnianych - to więcej niż wynoszą bezpośrednie emisje z całego transportu, a w sumie nasz globalny sposób odżywiania i produkcji żywności jest winien jednej trzeciej wszystkich emisji gazów cieplarnianych. Nie uratujemy klimatu, jeśli nie zmienimy naszych diet.  Zmiany w naszym sposobie odżywiania (czyli znaczące zmniejszenie konsumpcji mięsa i nabiału) mogą przyczynić się do osiągnięcia nawet 20% redukcji emisji potrzebnej do osiągnięcia celów porozumienia paryskiego i uratowania naszej planety.

Rządy krajowe powinny opracować konkretne, krajowe cele redukcji mięsa i nabiału, a także odpowiednie strategie jak te cele osiągnąć, m.in. poprzez odpowiednią edukację społeczeństwa i opracowanie dobrych tematycznych kampanii, ustalenie wytycznych dla publicznych zamówień oraz nałożenie podatku na mięso i nabiał. W krajach o wysokim poziomie konsumpcji mięsa należy nałożyć podatek na mięso i nabiał. Istotne jest, aby cały dochód uzyskany z tego podatku został wykorzystany do obniżenia kosztów zdrowej żywności, której produkcja powoduje niskie emisji gazów cieplarnianych. Autorzy raportu rekomendują także przekierowanie subwencji dla rolnictwa tak, aby nie wspierały już rolnictwa przemysłowego. Zamiast tego powinny być wykorzystywane do finansowania produkcji zdrowej, odżywczej żywności o niskim śladzie węglowym.

- Jest dla mnie oburzające, że światowi przywódcy zbierają się na COP26, aby znaleźć rozwiązania dla zbliżającej się katastrofy klimatycznej, a ignorują z taką łatwością problem intensywnej hodowli zwierząt. Czas przełamać tabu: jeśli chcemy ratować naszą planetę, musimy w trybie pilnym znacznie ograniczyć globalne spożycie mięsa i nabiału. I potrzebujemy tu wsparcia rządowego w postaci spójnej strategii i polityki, która oznacza zmniejszenie hodowli zwierząt i zmianę nawyków żywieniowych. To także wyzwanie dla Polski, gdzie konsumuje się dwa razy tyle mięsa, niż wynosi średnia światowa. Do polskich władz musi dotrzeć, że zmiany są konieczne i jest to w interesie nas wszystkich. Polska normalność nie może być utożsamiana z jedzeniem kotletów i kiełbas, o czym coraz częściej wspominają ostatnio przedstawiciele naszego rządu. Czy naprawdę jesteśmy gotowi na ryzyko zniszczenia planety tylko dlatego, że nie możemy ograniczyć nadmiernego spożycia mięsa i nabiału? - komentuje Małgorzata Szadkowska, prezeska fundacji Compassion Polska i ekspertka Koalicji Klimatycznej.

Raport "Przełamując tabu: dlaczego musimy zmienić sposób żywienia, by sprostać kryzysowi klimatycznemu" przeczytać można na stronie Compassion Polska.

Ekologicznie: Freeganizm

***

Zobacz również: 

INTERIA.PL/materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas