Millenialsi oszaleli na punkcie dekoracji z dzieciństwa. Lata 90. wracają
Świąteczny minimalizm odchodzi do lamusa, a jego miejsce zajmuje feeria barw rodem z lat 90. Migające lampki, plastikowe Mikołaje, szklane bombki i anielskie włosy wracają do łask, wywołując lawinę wspomnień o świętach z dzieciństwa. Dlaczego tęsknimy za "kiczem", który ukryliśmy w piwnicach?

Spis treści:
- Święta w latach 90. były dalekie od minimalistycznych
- Wraca moda sprzed 30 lat?
- Katarzyna: "Święta w klimacie z lat 90. to mój prezent dla siebie"
- Influencerzy też wracają do czasów młodości
- Coś więcej, niż ozdoby vintage
Święta w latach 90. były dalekie od minimalistycznych
Plastikowe Mikołaje z bujną brodą i rumieńcami poruszające nogą w takt wydobywającej się z zamontowanego na ich plecach głośnika melodii świątecznej. Lampki na choinkę we wszystkich kolorach tęczy, koniecznie migające. Szklane bombki, ręcznie malowane: czerwone, zielone, ze scenkami z Laponii. Cukrowe lizaki - laski o wątpliwym smaku, wyciągane co roku z kartonowego pudła. Grające kolędy kartki bożonarodzeniowe. Święta w latach 90. były "na bogato". Określenie "za dużo" właściwie nie istniało. Do dziś wyparte, przykryte całunem "obciachu" i "braku wyczucia" właśnie odgrzebują się z niebytu i wracają bardziej wyczekane niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Skąd ten zwrot i chęć porzucenia białych, eleganckich choinek z delikatnymi, przeźroczystymi bombkami oraz latarenek na rzecz topornych, "kłujących w oczy" ozdób modnych 30 lat temu?
Wraca moda sprzed 30 lat?

Ostatnie lata, jeśli chodzi o dekoracje świąteczne, doskonale odzwierciedlały tendencję, która utrzymywała się także w urządzaniu wnętrz: musi być minimalistycznie, w bielach lub ewentualnie w beżach, stonowanie, klasycznie i delikatnie. Ale coś się zmienia. Tu i ówdzie zaczęły rzucać się w oczy na półkach sklepowych czerwone figurki dziadków do orzechów, lampki na choinkę można nabyć już nie tylko w ciepłym lub zimnym odcieniu, ale także w wydaniu mocno kolorowym. Wieńce na drzwi wzbogaciły się o coś więcej niż kilka posprayowanych na biało szyszek: wróciły kokardy, piernikowe ludziki i gęsto powtykane gałązki ostrokrzewu. Choć część przedstawicieli pokolenia "Z" nie do końca rozumie kłującą w serce tęsknotę za beztroską świąt z lat 90., pozostali ulegli jej magii. Zwłaszcza millenialsi cieszą się z powrotu klimatu, który pamiętają ze swojego dzieciństwa.

Katarzyna: "Święta w klimacie z lat 90. to mój prezent dla siebie"
Katarzyna, 39-latka w te święta planuje wykorzystać wszystkie stare ozdoby, które upchane w piwnicy jej mamy przetrwały wrogie nastroje "minimalizmu". - Dla mnie to ważne podwójnie, bo oprócz tego, że to powrót do najlepszego okresu w moim życiu, kiedy było się dzieckiem, czuło się magię świąt, nie było telefonów i tej presji, jaka jest teraz, ale przy okazji pokażę mojemu synowi, jak to dawniej wyglądało. On zna tylko Boże Narodzenie w wersji nowoczesnej. Wiem, że będzie zachwycony, bo uwielbia kolorowe lampki i błyszczące ozdoby - mówi. Katarzyna planuje powiesić wszystkie ocalałe szklane bombki, grube łańcuchy na choinkę i zrobić z synem papierowe - z wycinanych pasków kolorowego papieru. Chce "odzyskać" święta, które pamięta. - Było bardziej rodzinnie, przytulnie, był klimat. Nie wiem, czy to chodzi o te bibeloty porozkładane wszędzie, czy o prostotę i umiejętność cieszenia się małymi rzeczami, ale chcę dać namiastkę tego mojemu dziecku a przy okazji sobie sprawić taki prezent i wrócić na chwilę do lat 90. Obejrzymy "Kevin sam w domu", posiedzimy wspólnie w piżamie, myślę, że będzie super - planuje.

Influencerzy też wracają do czasów młodości
Ci, którzy nie mają szczęścia i na ich strychach i w pawlaczach próżno już szukać starych ozdób i lampek, bez problemu stworzą podobny klimat, kupując świąteczne gadżety w najpopularniejszych sklepach: asortyment bowiem obejmuje zarówno bogato zdobione bombki, włosy anielskie na choinkę i całą armię figurek Mikołajów w stylu, który jeszcze do niedawna był kojarzony z "wiochą". Media społecznościowe stopniowo puchną od filmików z domami już udekorowanymi w klimacie "maxi". Jedni nazywają to stylem "vintage", inni "nostalgicznym", a jeszcze inni "deinfluencingiem". Tęsknimy za tym, co widać po komentarzach pod filmikami z choinkami uginającymi się od bombek, pierniczków, łańcuchów i lampek.
Coś więcej, niż ozdoby vintage
Jest w tym coś, co chwyta nas za serce, co otwiera dawno zamknięte drzwi naszych wspomnień: zapach mandarynek, które obowiązkowo musiały znaleźć się w każdej paczce świątecznej dla dzieci, brak możliwości korzystania z wanny kilka dni przed Wigilią, bo zamieniała się w mini-akwen dla karpia, potajemne wyjadanie cukierków, które wisiały na nitkach na choince. Pamiętam, jak w grudniu balkon służył zawsze za dodatkową lodówkę, z której mama co chwilę coś wynosiła, a przy okazji zawsze pozwalała zabrać zimną, często nawet zmrożoną mandarynkę. Chwilowy chłód podczas otwarcia balkonu omiatał bose stopy, gdy oglądałam bajkę na VHS. Nasz pies zawsze korzystał z okazji, by zajrzeć na balkon, a gdy wracał, uciekał, gdzie pieprz rośnie, bo niezadowolona mama musiała ścierać śniegowe ślady łap z dywanu.
Ktoś powie, że wspomnienia nie są zależne od koloru lampek na choince. Może i nie, ale dzięki migającym światełkom, mogą wypłynąć na powierzchnię pamięci. A to jest cenniejsze od każdej ozdoby.
Znajdź codzienną dawkę inspiracji od urody i zdrowia po podróże i styl życia. Sprawdź, co nowego na kobieta.interia.pl










