Kalendarze adwentowe za kilka tysięcy złotych? Marki luksusowe je pokochały
Choć kiedyś wystarczyła czekoladka i karton z Mikołajem, to dziś już nikogo nie zaskakuje kalendarz adwentowy za kilka tysięcy. Tylko czy w tym świątecznym czasie chodzi jeszcze o radość z odliczania dni do Gwiazdki, czy raczej o perfekcyjnie zaplanowaną strategię marek, które potrafią opróżnić nasze portfele, zanim na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka?

Spis treści:
- Kalendarze adwentowe kiedyś i dziś
- Kalendarze za kilka tysięcy - dlaczego je kupujemy?
- Dlaczego marki oszalały na punkcie kalendarzy adwentowych?
- Najbardziej unikatowe kalendarze adwentowe
- Bańka, która pęknie? Być może
Kalendarze adwentowe kiedyś i dziś
Tradycja kalendarzy adwentowych sięga XIX wieku i wywodzi się z Niemiec. Początkowo luteranie odliczali dni do Bożego Narodzenia za pomocą prostych metod, na przykład rysując kredą kreski na drzwiach. Pierwszy znany ręcznie robiony kalendarz adwentowy pochodzi z 1851 roku. Z kolei za prekursora drukowanych kalendarzy uważa się Gerharda Langa, który na początku XX wieku zainspirował się wspomnieniem z dzieciństwa - jego mama, chcąc umilić mu oczekiwanie na święta, przyczepiała 24 ciastka do kartonu.
Przez lata forma ewoluowała, od obrazków z wersetami z Biblii, przez popularne w Polsce po II wojnie światowej kalendarze z czekoladkami, aż po dzisiejsze, wypełnione po brzegi kosmetykami, biżuterią czy herbatą. Mimo zmian, idea pozostała ta sama: osłodzić czas oczekiwania i budować napięcie przed Wigilią.
Kalendarze za kilka tysięcy - dlaczego je kupujemy?
Kiedyś kalendarz adwentowy był prostą radością dla dzieci. Dziś towarem luksusowym, pożądanym przez dorosłych. Ceny najdroższych potrafią przyprawić o zawrót głowy. Kultowe marki, takie jak Dior, oferują kalendarze, których cena regularna może sięgać kilku tysięcy złotych. Swarovski kusi kryształowymi figurkami za niemal 5000 zł, a jubilerski gigant Tiffany & Co. kilka lat temu zaszokował świat kalendarzem za 112 tysięcy dolarów, czyli około 430 tysięcy złotych.
Dlaczego jesteśmy w stanie wydać fortunę na coś, co jest w gruncie rzeczy zbiorem próbek i gadżetów? Odpowiedź jest złożona.
Po pierwsze, kupujemy nie tylko produkt, ale całe doświadczenie. Luksusowe kalendarze zdobią wnętrza i pozwalają poczuć się wyjątkowo. Codzienne otwieranie okienka to mały rytuał, chwila przyjemności tylko dla nas w zabieganym przedświątecznym okresie.
Po drugie, to iluzja okazji. Marki przekonują, że wartość produktów w kalendarzu znacznie przewyższa jego cenę. To sprytny zabieg, który sprawia, że czujemy się jak wytrawni łowcy promocji, mimo że właśnie wydaliśmy niemałą sumę.
Po trzecie, w grę wchodzi psychologia luksusu. Posiadanie limitowanego kalendarza od znanej marki to symbol statusu. Marki luksusowe doskonale wiedzą, jak grać na naszych emocjach, budując poczucie ekskluzywności poprzez wyjątkowe edycje i ograniczoną dostępność.

Dlaczego marki oszalały na punkcie kalendarzy adwentowych?
Dla marek to złoto w czystej postaci. Kalendarz adwentowy to kampania marketingowa, prezent premium i viral w jednym. To idealny sposób, by dotrzeć do klientów z próbkami swoich produktów. Osoba, która przez 24 dni testuje miniaturowe kosmetyki danej firmy, z dużym prawdopodobieństwem wróci po pełnowymiarowe wersje tych, które przypadły jej do gustu.
Nie do przecenienia jest też siła mediów społecznościowych. Unboxing, czyli rozpakowywanie kalendarzy na żywo, stał się niezwykle popularnym formatem na platformach takich jak YouTube czy TikTok. Influencerzy prześcigają się w recenzjach, budując zasięgi i podsycając pragnienie posiadania. To darmowa reklama, która dociera do milionów potencjalnych klientów, tworząc szum i poczucie, że "wszyscy to mają".
Najbardziej unikatowe kalendarze adwentowe
Kalendarz z czekoladkami? To już dla większości przeżytek. Dziś kalendarze adwentowe potrafią zaskakiwać pomysłowością, przepychem i formą. Istnieją edycje z mini butelkami ginu z różnych zakątków świata, zestawy z rzadkimi herbatami, a nawet takie, w których za okienkami kryją się porcje kawioru. Brytyjska marka Fortnum & Mason oferuje wersję premium z delikatesami w stylu haute cuisine - od trufli po szampana. Miłośnicy designu sięgną po ręcznie robione kalendarze z drewna, które po świętach można wykorzystać jako ozdobne szkatułki lub domki dla lalek. Są też propozycje dla pasjonatów LEGO, literatury, a nawet pielęgnacji roślin. Jedno pozostaje niezmienne: każdy z nich ma zaskakiwać, bawić i codziennie przypominać, że nadchodzą święta.
Bańka, która pęknie? Być może
Obserwując coroczny wyścig marek na coraz droższe i bardziej ekstrawaganckie kalendarze, można odnieść wrażenie, że jesteśmy świadkami pęcznienia marketingowej bańki. Każdy trend ma jednak swój cykl życia, a przesyt często prowadzi do zwrotu w przeciwnym kierunku. Już teraz rośnie popularność kalendarzy DIY (zrób to sam), tych z zadaniami zamiast przedmiotów, czy kalendarzy odwróconych, gdzie codziennie oddaje się jedną rzecz potrzebującym. Być może szczyt popularności luksusowych kalendarzy jest zwiastunem nadchodzącej zmiany - powrotu do prostoty i autentyczności.












