Przez błąd map Google ich życie to udręka. Od 9 lat czekają na rozwiązanie problemu

Nieproszeni kurierzy, wizyty policji i komornika. To codzienność małżeństwa z Kijan Kościelnych, choć to nie oni są adresatami przesyłek czy osobami, których szuka policja. Przykładem tego, jak z pozoru niewinny błąd aplikacji może zatruwać życie, są państwo Teresa i Tadeusz Horeccy.

Jak z pozoru niewinny błąd zatruwa życie małżeństwa z Kijan Kościelnych?
Jak z pozoru niewinny błąd zatruwa życie małżeństwa z Kijan Kościelnych?123RF/PICSEL

Państwo Horeccy dziewięć lat temu kupili urokliwy domek z ogródkiem w Kijanach Kościelnych. Miejsce to, jak sami mówią, miało być ostoją dla małżeństwa w podeszłym wieku. Jak się okazuje, już od samego początku błąd w Google Maps zamienił idyllę w serię przykrych zdarzeń zatruwających im życie.

"Dziennik Wschodni" opisał sytuację, która mimo licznych zgłoszeń pozostaje niezmienna od dziewięciu lat. Chodzi o błąd w Google Maps. Pomyłka dotycząca zamienionych adresów skutecznie uprzykrza życie małżeństwa i nie wygląda na to, by ktokolwiek chciał ją naprawić.

Mężczyzna zaniepokojony częstymi wizytami kurierów, policjantów, a nawet w jednym przypadku komornika, postanowił przeprowadzić małe śledztwo. Jak podaje "Dziennik Wschodni", w nawigację Google wpisał swój adres. Mapa wyświetliła budynki o tym samym adresie, ale oddalone o kilometr od Kijan. Natomiast gdy wpisał "Kijany 8", mapy Google pokazały jego adres. Jest to o tyle uciążliwie, że w Kijanach 8a, 8b, 8c i 8d znajdują się bloki mieszkalne i - jak nietrudno się domyślić - zamieszkuje je wiele osób. Z tego właśnie względu nieproszone wizyty u państwa Horeckich są tak częste. 

Próby rozwiązania problemu

Niechciane wizyty kurierów, niezamówione przesyłki i policja pukająca do drzwi są codziennością państwa Horeckich
Niechciane wizyty kurierów, niezamówione przesyłki i policja pukająca do drzwi są codziennością państwa Horeckich123RF/PICSEL

Po swoim odkryciu pan Henryk naturalnie chciał rozwiązać uciążliwy problem. Dwa razy skorzystał z opcji "edytuj mapę" w nawigacji Google, jednak najwyraźniej funkcja ta działa tylko w teorii, bowiem nie przyniosło to żadnych rezultatów i błąd w dalszym ciągu istnieje.

Dodatkowo, małżeństwo zwróciło się po pomoc do pani wójt. Ta jednak odmówiła im pomocy tłumacząc, że "Google to firma prywatna i gmina nie będzie tym problemem się zajmować".

Ostatnią deską ratunku dla małżeństwa stało się wywieszenie sporej tablicy z adresem na furtce, która z założenia ma choć odrobinę zmniejszyć liczbę nieproszonych wizyt.

Jest nadzieja?

Dom miał być ostoją dla małżeństwa w podeszłym wieku (zdj. ilustracyjne)
Dom miał być ostoją dla małżeństwa w podeszłym wieku (zdj. ilustracyjne)123RF/PICSEL

Po interwencji "Dziennika Wschodniego" jest nadzieja na to, że gehenna państwa Horeckich zostanie zakończona. Google zaczyna wyjaśniać powstałe zamieszanie. Dagmara Marszycka z agencji Monday obsługującej Google w Polsce odpowiada jednak następująco: "Mapy powstają na podstawie wielu różnych źródeł danych, w tym map zewnętrznych dostawców i informacji dostarczanych przez użytkowników".

Według doniesień "Dziennika Wschodniego" sprawdzana jest już możliwość skorygowania błędu w mapach Google i być może po dziewięciu latach małżeństwo w końcu będzie mogło cieszyć się spokojem w urokliwym domku.

Czytaj więcej:

Czy bycie eko jest trudne?
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas