Sprawa “Chłopca z pudełka”. Jedna z najsłynniejszych kryminalnych zagadek USA

25 lutego 1957 roku, w dzielnicy Filadelfii Fox Chase odnaleziono zwłoki dziecka leżące w kartonowym pudełku. Do dziś zagadka tożsamości zarówno malutkiej ofiary, jak i osoby, która odebrała jej życie, pozostaje tajemnicą.

Tożsamość i losy “chłopca z pudełka" pozostają tajemnicą (zdj. ilustracyjne)
Tożsamość i losy “chłopca z pudełka" pozostają tajemnicą (zdj. ilustracyjne)123RF/PICSEL

Zimowego poranka w Filadelfii, w lasku przy Sasquehanna Road w dzielnicy Fox Chase spacerujący student zauważył leżący karton po kołysce. Początkowo wziął go za zakamuflowane wnyki na zwierzęta, zdecydował jednak bliżej przyjrzeć się znalezisku. Po otwarciu kartonu skamieniał z przerażenia. W środku znajdowało się ciało dziecka owinięte jedynie w koc. Młody człowiek w panice uciekł do swojego mieszkania. Następnego dnia, gdy szok zelżał, zawiadomił o swoim makabrycznym odkryciu policję.

Wyniki sekcji zwłok przyniosły więcej pytań niż odpowiedzi. Martwy chłopiec, być może z powodu niedożywienia i trudnych warunków życia, był małego wzrostu i słabo rozwinięty, przez co śledczy mogli ustalić jego wiek jedynie w przybliżeniu — od 3 do 7 lat. Jego ciało pokrywały blizny, powstałe prawdopodobnie po operacji medycznej. W jego przełyku znaleziono ślady fasoli. Już po śmierci dziecka ktoś obciął mu paznokcie i włosy. Stopy i wnętrza dłoni były pomarszczone, jak po długim przebywaniu w wodzie. Uwagę detektywów zwrócił też bardzo specyficzny i trudny do wytłumaczenia fakt — brwi chłopca były kosmetycznie wyregulowane.

Koroner przyczynę śmierci opisał jako silne uderzenie w głowę.

Ślepa uliczka

Śledztwo szybko stanęło w martwym punkcie. Nie udało się odnaleźć właścicieli kołyski, której karton stał się leśną trumienką dziecka, 270 policjantów przeczesujących okoliczny teren znalazło jedynie szalik, czapeczkę i chusteczkę. Fotografia chłopca trafiła na liczne plakaty, do lokalnej prasy, ulotka z jego podobizną były dodawane do każdego wystawianego w Filadelfii rachunku. Nikt jednak nie rozpoznał “nieznanego dziecka Ameryki", jak ochrzcili anonimową ofiarę dziennikarze.

24 lipca 1957 roku odbył się pogrzeb. Policjanci mogli jedynie rozłożyć ręce, tropy prowadziły donikąd, a śledztwo zatrzymało się w miejscu. Zostało wznowione dopiero 1998 roku, gdy postanowiono wykorzystać najnowsze zdobycze techniki kryminalistycznej i przeprowadzić testy DNA. Jednak ofiara brutalnego mordu zza grobu niezmiennie postanowiła zachować milczenie — materiał pobrany z zęba chłopca nie figurował w żadnej bazie danych.

Boy in the box — tropy, teorie, domysły

Już na początku śledztwa, w 1957 roku, na potencjalnych sprawców policja typowała opiekunów z rodziny zastępczej mieszkających w pobliżu miejsca odkrycia ciała. Posiadali oni taką samą kołyskę, jak ta, której karton posłużył chłopcu za trumnę. Jednak to nie przesądzało w żadnym stopniu sprawy. W ich domu znaleziono również podobne koce do tego, w który zawinięte było ciało. Jeden ze śledczych podejrzewał, że dziecko mogła urodzić pasierbica podejrzanego. Były to jednak wyłącznie poszlaki i domysły.

W 2002 roku kobieta, którą znamy tylko pod inicjałem M. - chciała bowiem zachować anonimowość - zeznała, że zna prawdę o śmierci “chłopca z pudełka". Matka M. miała ją wykorzystywać seksualnie od wczesnego dzieciństwa, a w 1954 roku od biednej, patologicznej rodziny dosłownie odkupiła chłopca o imieniu Jonathan. Przez dwa i pół roku chłopiec również spełniał funkcję niewolnika seksualnego. Gdy jednak któregoś dnia chłopiec zwymiotował podczas jedzenia fasoli, sadystka pobiła go bardzo dotkliwie, a nieprzytomne ciało Jonathana wrzuciła do wanny. Tam chłopiec się utopił. Według zeznań anonimowej kobiety, jej matka starała się zatrzeć ślady i utrudnić identyfikację, a ciało wywiozła w kartonie do lasu.

Wizja  lokalna nie potwierdziła jednak zeznań M. Według starszych sąsiadów w jej domu nigdy nie działo się nic podejrzanego. Ze względu na historię chorób psychicznych zeznającej, nie dano wiary w jej wersję wydarzeń.

Nie brakuje też teorii spiskowych dotyczących tego kim był tajemniczy, martwy chłopiec. Niektórzy twierdzą, że ofiarą eksperymentów medycznych, o czym miały świadczyć pooperacyjne blizny. Inni postulują wersję, że był wychowywany jako dziewczynka, czego dowodzić miałby wyregulowane brwi.

W śledztwie nie nastąpił nigdy przełom, choć sprawa rozpala wyobraźnię wielu ludzi. Do dziś tożsamość i losy “chłopca z pudełka" pozostają tajemnicą.

Czytaj więcej:

"Na zdrowie": Jabłko - symbol urodzaju, płodności i długowiecznościInteria.tv
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas