UFO lata nad papieżem? Kosmiczne spotkanie w PRL-u było prowokacją?

"Zdarzenie w Emilcinie" jeszcze 45 lat po swoim hipotetycznym zajściu budzi i poruszenie i wątpliwości. Czy najlepiej udokumentowany przypadek spotkania z istotami z kosmosu w naszym kraju był jedynie sprytną mistyfikacją? A jeśli tak - to czyjego autorstwa?

Nie brakuje historii o spotkniach z UFO. To w podlubelskim Emilcinie jest najsłynniejsze w Polsce
Nie brakuje historii o spotkniach z UFO. To w podlubelskim Emilcinie jest najsłynniejsze w Polsce123RF/PICSEL

Wieś Emilcin często nazywana jest "polskim Roswell" jako miejsce, w którym doszło do najgłośniejszego w naszym kraju spotkania trzeciego stopnia z kosmitami. Jego bohaterem był tamtejszy rolnik Jan Wolski, a wieść o tej nieziemskiej przygodzie rozpropagował łódzki ufolog Zbigniew Blania dzięki swojej publikacji "Zdarzenie w Emilcinie". Wieś stała się miejscem pielgrzymek wszelkich entuzjastów tajemnic, a od 2005 roku stoi w niej pomnik upamiętniający lądowanie UFO.

Im więcej czasu mija jednak od tych wydarzeń, tym — o dziwo — stają się one jeszcze bardziej niejednoznaczne, rodząc kolejne pytania w miejsce przeszłych odpowiedzi.

Jak Jan Wolski kosmitów podwoził

10 maja 1978 roku emilciński rolnik Jan Wolski jechał swoim konnym wozem przez pola, gdy przy drodze ujrzał dwóch nietypowych autostopowiczów. Niewielkie istoty, około 1,5 m wzrostu, o oliwkowych twarzach, ubrane w ciemne kombinezony wskoczyły do jego furmanki, gdy je mijał. Teraz najzabawniejsze - Jan Wolski nie zareagował ani strachem, ani nawet niepokojem, gdyż zwyczaj wskakiwania na wóz, by skrócić sobie drogę, był szeroko praktykowany w Emilcinie i okolicach. Rolnik po prostu uznał, że być para obcych być może wygląda niecodziennie, ale widocznie to swoje chłopaki, skoro po prostu chcą podwózki. Niedługo potem mężczyzna i jego nowi znajomi dotarli do leśnej polany, nad którą unosił się pojazd kosmiczny. Autostopowicze zaprosili Jana do środka.

Jan Wolski na fotografii
Jan Wolski na fotografiiMONKPRESS/East NewsEast News

Rodzina i sąsiedzi, którym opowiedział o dziwnym spotkaniu, udali się na polanę, ale UFO tam już nie znaleźli. Tak wyglądał przebieg wydarzeń według Jana Wolskiego, który Zbigniew Blania zawarł w książce "Zdarzenie w Emilcinie". Sprowadził też do Emilcinia psychologa i psychiatrę, którzy badali Wolskiego i orzekli, że z pewnością wierzy w prawdziwość swojego spotkania. Blanii udało się też odnaleźć chłopca, który był świadkiem przelotu statku w okolicach wsi.

Spotkanie Wolskiego z oliwkowoskórymi kosmitami stało się najlepiej opisanym i udokumentowanym przypadkiem kontaktu z obcą cywilizacją w demoludach. Reszta ufologicznego świata również była nim rozemocjonowana.

Przykryć papieża tym "ufem"

Radzieckim wzorem także służby bezpieczeństwa PRL-u trzymały rękę na pulsie wszelkich przejawów tajemniczych zdarzeń, mistycznych objawień i innej podejrzanej działalności sił pozaziemskich - czy to z kosmosu, czy zaświatów. Wystarczy przypomnieć koordynowaną przez SB warszawską operację "Wieża", gdy w ekspresowym tempie przemalowano wieżę kościoła św. Augustyna na Muranowie, gdy podobno ukazała się na niej Matka Boska.

Pomnik upamiętniający lądowanie UFO w Emilcinie
Pomnik upamiętniający lądowanie UFO w EmilcinieMONKPRESS/East NewsEast News

Po ponad trzech dekadach do pamiętnej przejażdżki z kosmitami do tematu powrócił Bartosz Rdułtowski zbierając materiały do swojej książki "Tajne operacje. PRL i UFO".

"Jak mówił w wywiadach, hipoteza była jasna: w kraju pełnym coraz większych napięć społecznych mediom potrzebne były tematy zastępcze, odwracające uwagę od istotnych dla Polski spraw. Autor uważał, że w Emilcinie rzekome bliskie spotkanie z UFO było od początku sprytnie zaplanowaną manipulacją i stanowić miało impuls do masowego zainteresowania się polskiego społeczeństwa tematyką ufologiczno-paranormalną, być pretekstem do tworzenia artykułów ufologicznych, społecznej dyskusji, miało w końcu wywołać falę kolejnych spotkań z UFO i obserwacji, czyli stworzyć efekt domina. Rdułtowski podejrzewał więc, że za incydentem w Emilcinie stały służby specjalne. Spodziewał się, że podobnie jak w USA wojskowi od końca lat 70. XX w. promowali zjawiska UFO, a w organizacjach ufologicznych byli oficerowie wywiadu, zwłaszcza z sił powietrznych, którzy mieli za zadanie siać dezinformację, opowiadać o katastrofach UFO, a wszystko dlatego, żeby nie przyznać się do rozbicia prototypowej, ściśle tajnej maszyny, jak samolot bezzałogowy, który wtedy testowano" - relacjonowała w 2017 roku Anita Czupryn z serwisu Nasza Historia.

Wydarzenie w Emilcinie i towarzyszący mu rozgłos były wyjątkowo na rękę komunistycznym służbom - przecież 1978 to również rok wyboru Karola Wojtyły na papieża. Informacja o nim obiegła wszystkie możliwe media - nie omijając nawet młodzieżowego magazynu "Relax", gdzie historia Jana Wolskiego pojawiła się w formie komiksowej. Czy ten szum medialny był po ciuchu wspomagany przez wiadome organy Polski Ludowej? Takiej możliwości nie można wykluczyć.

Ufolog ufologowi wilkiem?

Jednak wedle ustaleń Rdułtowskiego lądowanie UFO w podlubelskiej wsi nie było operacją polityczną, ale aktem prywatnej zemsty.

Autor dotarł do faktów, które wskazują, że Zbigniew Blania został "wpuszczony" w sprawę emilcińską przez swojego byłego kolegę, którego ponoć upokorzył w czasie programu telewizyjnego. Ten w zemście miał zahipnotyzować Jana Wolskiego i wszczepić mu fałszywe wspomnienia spotkania z kosmitami. Później zadbał o to, by o sprawie dowiedział się Blania. I czekał na wybuch skandalu. Podobne wątpliwości podnosi w wydanej w 2019 roku książce "Emilcin 1978. W poszukiwaniu prawdy" Krzysztof Drozd.

Jak widać więc "polskie Roswell" wciąż czeka na swojego Foxa Muldera, który do końca rozwikła tajemnicę kosmicznego autostopu.

Turcja: Trwa sprawdzanie budynków po trzęsieniu ziemiDeutsche Welle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas