W PRL-u tętniły życiem, dziś odchodzą w niepamięć. Tak odpoczywaliśmy w sanatoriach za komuny
Oprac.: Estera Oramus
Sanatoria i uzdrowiska w czasach PRL-u były niezwykle popularne. Pobyt w nich traktowano jako dobry sposób na podreperowanie zdrowia oraz wypoczynek. Z możliwości, które dawały wczasy w sanatoriach i leczniczego potencjału przyrody, różnego rodzaju wód, świeżego powietrza, czy borowiny, korzystano niezwykle często w czasach PRL-u. Skąd wynikała popularność sanatoriów i czy moda na wczasy w uzdrowiskach wróci? Oto nasza nostalgiczna podróż do czasów wód chlorkowych, kąpieli solankowych i "dansingów".
"Na deptaku w Ciechocinku", czyli najpopularniejsze miejscowości uzdrowiskowe w PRL
Uzdrowiskiem nazywana jest miejscowość, która posiada niezwykłe walory lecznicze m.in takie jak naturalne surowce lecznicze, czy właściwości lecznicze klimatu. Miejscowość uzdrowiskowa musi również posiadać odpowiednią infrastrukturę - pijalnie uzdrowiskowe, tężnie, parki, ścieżki ruchowe, urządzone odcinki wybrzeża morskiego, lecznicze i rehabilitacyjne baseny uzdrowiskowe oraz złoża wód mineralnych. Obecnie w Polsce funkcjonuje 45 miast o charakterze uzdrowiskowym.
Wyjazdy uzdrowiskowe były popularną formą wypoczynku w Polsce i Europie już od dawnych czasów. Pierwsze termy na terenie Polski odkryto już w XIII roku w Cieplicach, a w XIX wieku sanatorium w Krynicy-Zdroju zasłynęło ze względu na odkrycie niezwykłych możliwości wód leczniczych. Przed czasami PRL-u uzdrowiska były prywatne, jednak po wojnie stały się własnością społeczną, a Polacy w ramach ochrony zdrowia zaczęli być do nich kierowani. W tamtych czasach nastąpiła również rozbudowa istniejących już uzdrowisk oraz inwestowano w nowe kompleksy sanatoryjne. Największe kompleksy znajdowały się w Krynicy, Kołobrzegu, Ciechocinku, Szczawnicy, Busku-Zdroju, Iwoniczu, Ustroniu.
W lecznictwie uzdrowiskowym w czasach PRL-u kładziono nacisk nie tylko na kuracje istniejących już schorzeń, ale również na profilaktykę. Z tego powodu zaczęto organizować grupowe wyjazdy wczasowe do sanatoriów. Lecznictwo uzdrowiskowe w PRL-u szybko stało się ulubioną i popularną formą wypoczynku społeczności PRL-u. Zwiększała się też baza hotelowa miejscowości uzdrowiskowych, które zaczęły przyjmować kuracjuszy przez cały rok. Sanatoria były bardzo dobrą profilaktyką, kuracjusze uwielbiali do nich wyjeżdżać, co poskutkowało m.in. uchwaleniem ustawy o lecznictwie uzdrowiskowym w 1966 roku.
Głosiła ona, że lecznictwo uzdrowiskowe ma pozytywny wpływ na jak najszersze zapobieganie chorobom i ich leczenie. Do 1989 roku wszystkie sanatoria miały charakter państwowy i wysyłano do nich kuracjuszy w ramach ochrony zdrowia. Zmiana ustroju po roku 1989 odcisnęła piętno na polskich sanatoriach. Spowodowała bowiem sprywatyzowanie wielu kompleksów sanatoryjnych, które, by się utrzymać, zaczęły poszerzać ofertę komercyjną, oferować dodatkowe usługi. Na rynku pojawiła się jednak konkurencja z ofertą nowych, kompleksowych ośrodków wypoczynkowych, nowoczesnych spa. Pojawiła się również możliwość wyjazdu na urlop za granicę, co spowodowało, że polskie sanatoria zaczęły powoli tracić na popularności, pustoszeć, a w końcu - umierać.
Zobacz również: "Frania" jako spa dla nóg, grzałka z dwóch żyletek i podkład z kremu Nivea. Tak "kombinowały" kobiety w PRL-u
Dansingi i nocne życie sanatoryjne. Tak bawiliśmy się na wczasach w PRL-u
Tym, co powodowało, że wyjazdy sanatoryjne były tak popularne w czasach PRL-u było m.in. to, co działo się już po zabiegach. Miasta uzdrowiskowe były bowiem ośrodkami rozrywkowymi. Liczne bary, restauracje, dansingi i inne atrakcje organizowane w sezonie ściągały do tych lokalizacji tłumy urlopowiczów i tętniło tam życie nocne. Jednym z najpopularniejszych miast uzdrowiskowych oferujących właśnie takie atrakcje był Ciechocinek. To tam królowały dansingi, życie towarzyskie i zabawa. To tam rodziły się romanse i urlopowe miłości. O Ciechocinku powstało wiele piosenek. Jedne z nich opowiadały o najpopularniejszej lokacji tego miasta, czyli deptaku, inne o gorących, wakacyjnych romansach, które się tam odbywały:
W Ciechocinku w Ciechocinku, wtedy właśnie zrozumiałem, w Ciechocinku w Ciechocinku, że się w Tobie zakochałem
Na deptaku w Ciechocinku się wie, że o ludziach można dobrze i źle. Mówić w kółko, jak fontanna taka, sączyć temat całe dnie
Sanatoria na skraju kryzysu? Reforma lecznictwa uzdrowiskowego
Zobacz również:
Sanatoria obecnie przyjmują pacjentów skierowanych na wyjazd przez NFZ. Niestety, dziś na taki wyjazd czeka się dosyć długo - terminy czasami są oscylują w okolicach kilku lat. Dodatkowym problemem, który może spowodować, że sanatoriów na mapie Polski może być znacznie mniej, jest reforma lecznictwa uzdrowiskowego, która ma wejść w życie w 2024 roku. Zakłada ona m.in to, że pacjent skierowany przez NFZ na wyjazd sanatoryjny, będzie mógł sam decydować o tym, w jakim uzdrowisku go spędzi.
Zdaniem resortu spowoduje to zdrową konkurencję i podniesie jakość usług, oraz zmniejszy ilość rezygnacji z wyjazdów przez pacjentów, które są częste i spowodowane niezadowoleniem z przydzielonego miejsca. Zdaniem branży uzdrowiskowej, wprowadzenie takiej reformy, która uwzględnia jeszcze m.in przeniesienie kosztów na świadczeniodawców, ma spowodować, że na wyjazd do sanatorium stać będzie tylko najbogatszych pacjentów. Branża uzdrowiskowa uważa, że pogorszy się jakość i zmniejszy dostępność leczenia, zwiększy się czas oczekiwania, co ma spowodować upadek nawet 50 proc. sanatoriów.
Zobacz również: QUIZ: Wieczorynki z PRL. Jak dobrze je pamiętasz?