Życie w ośrodku dla cudzoziemców. “Nie godzimy się na takie traktowanie"
Życie w ośrodku zamkniętym to kolejne trudne doświadczenie dla osób, którym udało się nielegalnie przekroczyć granicę Polski i Białorusi. Grupa uchodźców wystąpiła z petycją do Straży Granicznej, domagając się zmian. Rozpoczęli równocześnie strajk głodowy.
Kryzys na granicy
Kryzys na granicy Polski i Białorusi wciąż trwa. Rozpoczął się wiele miesięcy temu i nic nie wskazuje, by miał się szybko zakończyć. Próby forsowania linii granicznej podejmują obywatele Jemenu, Syrii, Konga i wielu innych państw. Wraz ze wzrostem temperatury i poprawą pogody te usiłowania stają się częstsze niż w zimowych miesiącach, w których kryzys uległ niejako zawieszeniu. Amnesty International w swoim raporcie zwraca uwagę na bardzo trudną sytuację uchodźców w samej Białorusi. Służby graniczne Łukaszenki szczują ich psami, biją, również gwałcą. “Na polskiej granicy napotykają ogrodzenie z drutu kolczastego i są wielokrotnie zawracani przez polską Straż Graniczną, czasami nawet po 20-30 razy" - czytamy w raporcie AI.
Niektórym jednak udaje się przejść na polską stronę. Osoby te umieszczane są w ośrodkach dla uchodźców, znajdujących się między innymi w Lesznowoli, niedaleko Warszawy, czy w lubuskim Wędrzynie. Są to ośrodki zamknięte, w których życie podlega ścisłemu regulaminowi i rygorowi - wielu osobom przypominającym więzienny.
Niewola w Lesznowoli
Pięciu Syryjczyków i jeden obywatel Libanu przebywających w Lesznowoli napisało petycję do Straży Granicznej - proszą w niej o przeniesienie do ośrodka otwartego. Równocześnie zdecydowali się na strajk głodowy.
"Nie godzimy się na takie traktowanie, nie widzimy już innej szansy na poprawę naszej sytuacji. Dlatego dzisiaj decydujemy się na radykalny krok, jakim jest podjęcie strajku głodowego" - napisali w swojej petycji.
Zobacz również: Alona Ruban: Te kobiety przyjechały często z jednym bagażem
Protestujący twierdzą, że życie w ośrodku w Lesznowoli jest koszmarem dla ludzi, którzy niejednokrotnie przeżyli syryjskie tortury, uwięzienie i przemoc ze strony białoruskich służb. Teraz czują się uwięzieni ponownie w miejscu, gdzie Polacy zwracają się do nich nie imieniem, ale nadanym numerem, gdzie wielokrotnie wymaga się od nich rozbierania się do naga. Cała grupa złożyła wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce. Grupa protestujących wskazuje na wiele objawów zespołu stresu pourazowego, z którymi się borykają - brak snu, napady lęków, potrzebę leczenia i terapii.
Pięć miesięcy w zamknięciu
Ośrodek w Lesznowoli, jako instytucja zamknięta, jest otoczony wysokim murem, za który uchodźcy nie mają prawa wychodzić. W środku znajduje się spacerniak, otoczony siatką. Syryjczycy i Libańczyk, choć przyznają, że ośrodek w Lesznowoli ma wyższy standard niż ten w Wędrzynie, gdzie przebywali wcześniej, nie zmienia to faktu, że pobyt w nim przypomina więzienie.
“Muszą przebywać w ośrodku zamkniętym, mimo że mają za sobą doświadczenie wojny, doświadczenie tortur. Niektórzy już trzy czy pięć miesięcy są w zamknięciu" - mówi TOK FM Małgorzata Rycharska, aktywistka organizacji Hope&Humanity Poland.
Grupa głodujących uchodźców domaga się od Straży Granicznej przeniesienia do ośrodka otwartego.