Ben Affleck zdradził, dla jakiej roli musiał mieć nowe zęby
Ben Affleck w najnowszym wywiadzie opowiedział o wizualnej metamorfozie, jakiej musiał się poddać, by zagrać filmie "Armageddon". "Kazali mi sprawić sobie nowe zęby, zacząć ćwiczyć i być sexy" - zdradził aktor.
Katastroficzne widowisko Michaela Baya, choć zostało zmiażdżone przez krytyków, zgodnie z prognozami reżysera cieszyło się sporym zainteresowaniem wśród widzów. "Michael miał konkretną estetyczną wizję, której głównym elementem był lśniący męski tors. Mówił, że to ujęcie trafi do zwiastuna i zapewni sprzedaż biletów" - ujawnił Affleck.
Przechodzenie fizycznej transformacji na potrzeby konkretnej roli w branży filmowej nie jest niczym niezwykłym. Wielu aktorów, by wiarygodnie sportretować daną postać, decyduje się drastycznie schudnąć lub dla odmiany mocno przytyć - dość wspomnieć Christiana Bale’a, który przed laty zszokował widzów wychudzoną sylwetką, jaką zaprezentował w głośnym filmie "Mechanik".
Aby osiągnąć zamierzony cel, gwiazdor stosował iście drakońską dietę składającą się z puszki tuńczyka, jabłka i kilku filiżanek czarnej kawy. Wizualną metamorfozę przeszedł niegdyś także Ben Affleck - choć z zupełnie innych, niekoniecznie artystycznych pobudek. Przed wejściem na plan superprodukcji "Armageddon" aktor musiał poprawić sobie uzębienie i wyrzeźbić sylwetkę. Wszystko po to, by zadowolić reżysera Michaela Baya.
Zobacz również:
"Dawniej byłem dosyć naiwny, jeśli chodzi o opinie ludzi na mój temat. Michael i producent Jerry Bruckheimer od początku skupiali się na wizualnej stronie filmu. Udzielali nam wskazówek w stylu: "Musicie iść na solarium". Kazali mi sprawić sobie nowe zęby, zacząć ćwiczyć i być sexy. Co zrobić, żeby nagle stać się seksownym? "Idź na siłownię" - brzmiała odpowiedź. Chodziłem więc na siłownię, smarowałem się olejkami, etc. "Armageddon" okazał się czymś w rodzaju filmowej wersji męskich kalendarzy topless, na których nasmarowani faceci pozują w garażu trzymając oponę" - stwierdził Affleck.
Jak wspomina aktor, Bay był przekonany, że fizyczna atrakcyjność występujących w jego filmie gwiazd zapewni obrazowi finansowy sukces. "Michael miał konkretną estetyczną wizję, której głównym elementem był lśniący męski tors. Mówił, że to ujęcie trafi do zwiastuna i zapewni sprzedaż biletów" - zdradził.
Na ekranach kin "Armageddon" zadebiutował w 1998 roku. Fabuła obrazu skupia się na grupie zrekrutowanych przez NASA wiertniczych, którzy podejmują się niebezpiecznej misji ratowania planety przed zmierzającą w jej kierunku asteroidą. Prócz Afflecka w obsadzie znaleźli się także m.in. Liv Tayler, Billy Bob Thornton oraz Bruce Willis, który za swój występ otrzymał niesławną Złotą Malinę dla najgorszego aktora.
Choć "Armageddon" nie zaskarbił sobie przychylności recenzentów, prognozy reżysera okazały się słuszne - przy budżecie sięgającym 140 milionów dolarów film zarobił na świecie grubo ponad pół miliarda. Affleck dodał, że do "fanów" produkcji należy trójka jego dzieci. "To dość zabawne, bo to jedyny mój film, który obejrzeli i polubili. Nie oglądali nawet "Miasta złodziei". Nie przeszkadzało im to oczywiście w bezlitosnym naśmiewaniu się z fabuły i mojej gry. "O co tu chodzi? Jedziesz czołgiem na księżyc?" - pytali. Ale naprawdę dobrze się bawili podczas seansu" - wyjawił aktor.
***
Zobacz również: