Kraków doceniony w światowym rankingu. Uwagę zwróciła jedna dzielnica
Polska zachwyca i wciąż się rozwija, nie ustępując miejsca innym, europejskim krajom. Wielu podróżników docenia ten fakt i nasz kraj często znajduje się na podróżniczych listach marzeń. Polskę, a dokładniej jedną dzielnicę Krakowa docenił ostatnio portal "Time Out", który publikuje każdego roku ranking "najfajniejszych dzielnic świata". Które miejsce w Krakowie urzekło obcokrajowców?
Spis treści:
Polska wysoko w turystycznym rankingu. Ta dzielnica Krakowa zasługuje na uwagę
Polskie miasta i miasteczka, a nawet wsie często doceniane są w ogólnoświatowych rankingach podróżniczych, które zachęcają turystów do odwiedzenia różnych zakątków świata.
Na tle innych europejskich krajów, Polska wypada coraz lepiej i z pewnością jest to powód do dumy, a także powód do radości dla osób pracujących w branży turystycznej, restauracyjnej czy rozrywkowej.
Zobacz również:
Im większa popularność danego miejsca, tym większa szansa na turystów i rozwój. Tym razem Polska została doceniona w rankingu portalu "Time Out", który co roku dzieli się rankingiem dzielnic świata, które warto odwiedzić.
Co prawda poza pierwszą dziesiątką, ale jednak tuż za nią, uplasowało się krakowskie Zabłocie na 11. miejscu. Ranking wygrała dzielnica Notre-Dame du Mont w Marsylii, a zaraz za nią na 2. miejscu uplasowała się Mers Sultan, czyli dzielnica Casablanki. Stała się ona ulubionym miejscem młodych artystów.
Jak na światowy ranking 11. miejsce jest niezwykle cenne dla Polski i warto przyjrzeć się Zabłociu, oraz temu, co oferuje turystom.
Od przemysłowego charakteru po modne miejsce do życia i biesiadowania
Aby zrozumieć fenomen Zabłocia, warto zagłębić się nieco w historię tego miejsca. To właśnie przemiany, jakie przeszło to miejsce na przestrzeni lat, świadczą o niezwykłości krakowskiej dzielnicy.
Zabłocie zaczęło się rozwijać jako dzielnica przemysłowa w XIX wieku. Jego strategiczne położenie w pobliżu rzeki Wisły, linii kolejowej oraz bliskość Starego Miasta sprzyjały rozwojowi różnych zakładów przemysłowych. Wówczas powstawały tu liczne fabryki, magazyny, browary, tartaki i garbarnie.
W drugiej połowie XIX wieku przez Zabłocie poprowadzono ważną linię kolejową, co jeszcze bardziej wzmocniło przemysłowy charakter tej dzielnicy.
W czasach II wojny światowej to miejsce także odegrało niezwykle istotną rolę, a o jednym z budynków, głośno jest do dziś. Jednym z najsłynniejszych zakładów przemysłowych w tym czasie była Fabryka Emalia Oskara Schindlera. To właśnie tutaj Oskar Schindler zatrudniał pracowników, ratując ich przed deportacją do obozów, co zostało uwiecznione w filmie "Lista Schindlera", a dziś w miejscu fabryki znajduje się muzeum.
Po wojnie Zabłocie nadal było dzielnicą przemysłową, choć jego znaczenie zaczęło stopniowo maleć. Dopiero przełom w rewitalizacji i odmianie charakteru Zabłocia można było dostrzec wraz z rozpoczęciem 2000 roku. Wtedy to stare, opuszczone budynki przemysłowe zaczęły być przekształcane w nowoczesne przestrzenie biurowe, mieszkalne, kulturalne i edukacyjne.
Ważnym punktem w odrodzeniu Zabłocia było otwarcie w 2010 roku MOCAK-u (Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie) na terenie dawnej fabryki. Miłośnicy sztuki zaczęli częściej bywać w tym rejonie, a co za tym idzie - zaczęto otwierać więcej kawiarni i restauracji.
Zaczęto także wykorzystywać niektóre miejsca tej dzielnicy, jako atrakcje turystyczne. Stara Zajezdnia Tramwajowa na ul. Ślusarskiej stała się centrum kultury i wydarzeń społecznych.
Zobacz również: Najstarsze uzdrowisko w Polsce. Podgórski kurort na Dolnym Śląsku to prawdziwa perełka
Nie jest jednak idealnie. Mieszkańcy nie do końca są zadowoleni ze zmian
Rozwój i rewitalizacja Zabłocia jest powodem do dumy i radości, ale żadne miejsce na świecie nie jest pozbawione wad. Głównie dostrzegają je mieszkańcy lub osoby pracujące na Zabłociu.
- Urodziłam się w Krakowie, przez lata pracowałam na Zabłociu, długo mieszkałam tuż obok tej dzielnicy i szczerze mówiąc mam wobec niej mieszane uczucia. Ta inwestycja jest przykładem adaptacji dawnych terenów przemysłowych, w miejscach fabryk wyrosły bloki, biurowce i lokale gastronomiczne - mówi w rozmowie z Interią Sabina, miłośniczka architektury.
Choć Sabina docenia to miejsce na mapie Krakowa, podkreślając, że można na Zabłociu wypić kawę speciality, kupić rzemieślniczy chleb, zjeść wegańskie śniadanie albo bawić się do rana, to miejsce to ma dla niej swoje minusy.
Moim zdaniem dzielnica zatraciła swój pierwotny charakter, jest mocno skomercjalizowana, pozbawiona indywidualnego charakteru - podobne osiedla można spotkać w bardzo wielu miejscach. Gęsta deweloperka, mało zieleni, raczej przytłaczający charakter.
Sabina zwraca też uwagę na same zmiany w architekturze, które najbardziej ją zaskakują w tej dzielnicy:
"Koncepcja inwestycji niby nawiązuje do pierwotnego charakteru miejsca, ale robi to w typowy dla deweloperki sposób - fasadowo, komercyjnie, masowo. To taki ugrzeczniony industrial. Kiedyś było autentycznie, a dzisiaj jest jak w wielu innych miastach i dzielnicach. Czy to modne miejsce? W niektórych kręgach na pewno, mnie wydaje się odrobinę tandetne".
Anna jednak ma nieco odmienne zdanie, choć też nie jest pozbawione krytyki. Choć nie urodziła się w Krakowie, to znaczną część swojego 36-letniego życia spędziła właśnie w tym mieście, przeprowadzając się w wieku dziecięcym wraz z rodziną z Podlasia.
- Mieszkaliśmy wtedy blisko Rynku Głównego, w samym centrum miasta, ale na Zabłocie często jeździłam z mamą do sklepów z używanymi meblami. Jako dziecko pamiętam, że ile razy tam nie pojechałyśmy, to było przygnębiająco, monumentalnie przez te wielkie hangary i fabryki i zawsze tam były dziury w jezdniach i chodnikach, a w nich woda i błoto... Mając 6 lat myślałam, że nazwa <Zabłocie> właśnie nawiązuje do tego błota na chodnikach - śmieje się w rozmowie z Interią Anna.
Dziś, dorosła już kobieta docenia przemiany, jakie zaszły w tej dzielnicy i podkreśla, że dziur w nawierzchni już tam nie uświadczymy i na przestrzeni lat postarano się, żeby i ten fragment Krakowa tworzył spójną całość z resztą miasta.
- Tylko czasem za dużo tu turystów i w ulubionej restauracji nawet miejsca dostać nie mogę. Ale taki już urok całego Krakowa. Ludzie naprawdę pokochali to miasto... i dobrze, trzeba być z tego dumnym - kończy swoją opowieść Anka.