Odwiedziłam chińskie miasto przyszłości. Tu metro przejeżdża przez budynek mieszkalny
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam nagrania z Chongqingu w mediach społecznościowych, byłam przekonana, że patrzę na wizualizację stworzoną przez sztuczną inteligencję. Domy stojące na mostach, metro przebijające się przez środek budynku mieszkalnego, ulice na poziomie 22. piętra i labirynt kładek zawieszonych w powietrzu - wszystko wyglądało jak wyjęte z filmu science fiction. Pomyślałam: muszę tam pojechać i zobaczyć to na własne oczy. I tak zrobiłam.

Spis treści:
- Chongqing - miasto, które podbiło internet
- Parter na wysokości 22. piętra?
- Metro przebijające budynki i stacja 116 metrów pod ziemią
- Miasto kontrastów, którego mieszkańcy pozostają w tyle
- Nocą poczujesz się jak w filmie sci-fi
- 45 zł za pokój hotelowy? Oto co mnie zaskoczyło
Chongqing - miasto, które podbiło internet
Chongqing urzekł mnie, zanim jeszcze postawiłam w nim stopę. Mniej więcej rok temu miasto stało się viralem na TikToku i Instagramie, przyciągając w ten sposób uwagę zagranicznych turystów, którzy chcąc odwiedzić Chiny, dotychczas brali na tapet głównie Szanghaj lub Pekin.
Co ciekawe, podróż tam okazała się prostsza, niż mogłam przypuszczać, a to za sprawą dwóch czynników. Po pierwsze Chiny tymczasowo zniosły obowiązek wizowy dla turystów z Polski, dzięki czemu do końca 2025 roku zaplanowanie wyjazdu nie tylko wymaga mniej formalności, ale też staje się tańsze - koszt wizy to minimum 395 złotych.
Drugim czynnikiem są wygodne i względnie niedrogie loty oferowane przez linię lotniczą Hainan Airlines. Bezpośredni lot z Rzymu do Chongqingu kosztował mnie około 1000 zł - oczywiście musimy do tego doliczyć lot do Włoch, ale te potrafią kosztować nawet 65 zł poza sezonem.
Jak na tak daleki kierunek, to naprawdę rozsądna cena. Decyzję o podróży podjęłam bez wahania.
Zobacz również: Podróże osobiste: "Mały Rzym" w ukochanym kraju Polaków. Słynie z najpiękniejszych zachodów słońca
Parter na wysokości 22. piętra?
Chongqing leży w południowo-zachodnich Chinach, u zbiegu rzek Jangcy i Jialing. Rozciąga się na powierzchni przekraczającej 82 tys. km kw., zamieszkiwanej przez ponad 32 miliony osób, co czyni je jednym z najbardziej zaludnionych miast świata. Liczby robią wrażenie, ale to nie im miejsce to zawdzięcza swoją sławę.
To, co najbardziej zdumiewa, to fakt, że miasto zostało wplecione w niezwykle wymagający teren. Ulice, mosty i linie metra wiją się tu między wzgórzami, a budynki wyrastają z takiego chaosu urbanistycznego, że nietrudno stracić orientację. Niektóre dzielnice miasta przypominają prawdziwy labirynt.
Spacerując pewnego dnia po ruchliwym placu, zatrzymałam się przy barierce. Wydawało mi się, że stoję na parterze, wystarczyło jednak spojrzeć w dół, by uświadomić sobie, że znajduję się na wysokości 22. piętra okolicznych wieżowców. Kilka minut później weszłam do windy, zjechałam nią i wyszłam na ruchliwą ulicę. Ta również znajdowała się "nad ziemią", dokładniej na poziomie 13. piętra.
W Chongqing nic nie jest oczywiste, a grawitacja zdaje się podlegać własnym zasadom. Nie bez powodu nazywane jest niekiedy "Miastem 8D".
Zobacz również: Podróże na własną rękę: Gdzie polecieć na pierwszą podróż poza Europę? Tam nie potrzebujesz paszportu
Metro przebijające budynki i stacja 116 metrów pod ziemią
Wrażenie potęguje system metra, który w tak górzystym mieście stanowi prawdziwe arcydzieło inżynierii. Choć obecnie działa tu "tylko" dziesięć linii, w planach jest ich osiemnaście.
Najbardziej znana stacja to ta, która… znajduje się w środku 18-piętrowego budynku mieszkalnego. Pociąg dosłownie przebija się przez blok, a pasażerowie wysiadają na jednym z pięter.
To jednak nie koniec niespodzianek. Chongqing ma również najgłębiej położoną stację metra na świecie. Hongyancun znajduje się 116 metrów pod ziemią, a sam zjazd ruchomymi schodami zajmuje około 10 minut. To doświadczenie, które bardziej przypomina podróż do jądra ziemi niż zwykłą przejażdżkę metrem.

Miasto kontrastów, którego mieszkańcy pozostają w tyle
Patrząc na panoramę Chongqingu, trudno uwierzyć, że to jedno z najstarszych chińskich miast, którego początki sięgają ponad 3 tysięcy lat. Jeszcze 40 lat temu wiele jego dzielnic miało wiejski charakter. Obecny rozmach to efekt ostatnich trzech dekad intensywnej modernizacji.
Dziś Chongqing może pochwalić się 149 drapaczami chmur o wysokości powyżej 150 metrów i 61 budynkami przekraczającymi 200 metrów. Dla porównania w Warszawie takich wieżowców mamy zaledwie pięć. To miasto, które w imponującym tempie wspięło się ku niebu, nie zatracając przy tym swojej tożsamości.
Wciąż można tu spotkać starsze dzielnice zamieszkane przez ludzi, którzy mam wrażenie, nie nadążają za tempem zmian. Wyglądają one biednie, są dość brudne i zaniedbane. Zamieszkują je przede wszystkim osoby starsze, którym prawdopodobnie ciężko odnaleźć się w nowoczesnej metropolii, jaką stał się Chongqing. Spacerując w ich okolicy, nasuwało mi się na myśl pytanie - "Ile czasu minie, zanim również one zostaną wchłonięte przez futurystycznego ducha miasta".

Zobacz również: Najpiękniejsza wyspa świata jest trzy godziny od Polski. Paros wyprzedziła Bali i Palawan
Nocą poczujesz się jak w filmie sci-fi
Nic więc dziwnego, że Chongqing nazywany jest cyberpunkowym miastem - przypomina bowiem futurystyczną wizję rodem z nurtu science fiction, który narodził się w latach 80. XX wieku. Opiera się on na połączeniu zaawansowanej technologii z dystopijnym społeczeństwem i koncentruje się na negatywnych konsekwencjach życia w świecie, gdzie technologia pogłębia podziały społeczne. I faktycznie, stwierdzenie to jest poniekąd w punkt.
Porównanie do cyberpunka odnosi się jednak przede wszystkim do estetyki miasta, która po zmroku zyskuje zupełnie nowy, hipnotyzujący wymiar. Futurystyczny klimat podkreślają neonowe wieżowce i cyfrowe billboardy, które rozświetlają całe dzielnice. Wszystko tam świeci, mieni się i błyszczy, tworząc atmosferę rodem z filmów science fiction.
Najbardziej fascynujący jest kontrast. Obok ultranowoczesnych budynków rozświetlonych chłodnym, białym światłem stoją tradycyjne chińskie pawilony podświetlone na czerwono. Całość wygląda tak spektakularnie, że nie wiadomo, na czym zatrzymać wzrok.

45 zł za pokój hotelowy? Oto co mnie zaskoczyło
Największym zaskoczeniem podczas tej podróży były dla mnie ceny. Przyjemny pokój hotelowy w centrum, na 27. piętrze wieżowca, za 45 zł? Żaden problem. Pierożki na śniadanie za 5 zł? Da się zrobić! 15-minutowy przejazd DiDi (chińskim odpowiednikiem Ubera) za 7 zł? To standard.
Wbrew powszechnej opinii Chiny to wciąż bardzo tani kierunek podróży - szczególnie w 2025 roku, gdy nie trzeba już wyrabiać wiz. Oczywiście wszystko zależy od miasta, które planujemy odwiedzić. Podczas mojej podróży zahaczyłam również o Szanghaj - tam ceny były już znacznie wyższe.
Kolejnym zaskoczeniem okazała się… cisza. W centrum 32-milionowego miasta spodziewałam się hałasu, chaosu i smogu, a tymczasem, stojąc przy kilkupasmowej drodze, można delektować się ciszą i gdyby nie klaksony (których chińscy kierowcy używają z lubością), można by pomyśleć, że ulice są puste. A wszystko za sprawą samochodów elektrycznych i hybrydowych, które dominują na drogach.
No i wreszcie - bezpieczeństwo. Mało kto traktuje moje słowa poważnie, gdy mówię, nigdzie indziej nie czułam się tak bezpiecznie jak w Chinach. Tam nocne spacery ulicami miasta nie przyprawiały mnie o dreszcze, a podróż metrem nie wiązała się z kurczowym trzymaniem torebki czy plecaka. Sposób, w jaki Chiny dbają o bezpieczeństwo obywateli, jest dość imponujący - kamery monitoringu, często z systemem rozpoznawania twarzy, znajdują się dosłownie wszędzie: na ulicach, w parkach, a nawet w małych osiedlowych zaułkach. W 2020 roku w Chinach działało już 600 milionów kamer. Do tego dochodzi System Kredytu Społecznego, który ocenia zachowania obywateli pod kątem zgodności z prawem. To wszystko pozwala na błyskawiczne zidentyfikowanie sprawców wykroczeń i skutecznie zniechęca do łamania prawa.