Podróże na własną rękę: Polka odwiedziła kraj, który przypomina inną planetę. Widziała niezwykły rytuał
Choć odwiedziła już cenoty w Meksyku, zachwycała się rajskimi plażami Sri Lanki, a także przejechała Saharę pociągiem wiozącym rudę żelaza, to właśnie podróż do Etiopii okazała się dla Agnieszki największym podróżniczym przeżyciem. Co ciekawe, wyprawa była dość przypadkowa — zadecydowały tanie bilety lotnicze. Jednak to, co zobaczyła na miejscu, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. O swojej podróży do Etiopii — o atrakcjach, wyzwaniach i bezpieczeństwie opowiedziała Interii miłośniczka podróży poza utartym szlakiem.

Czujesz, że czas ruszać w drogę? Na swojej liście marzeń masz zachód słońca w Kenii, karaoke w Tokio, salsę na Kubie, spacer z alpakami w Peru i plażowanie na Malediwach? Chcesz przekonać się, czy Taj Mahal, Machu Picchu, Chiński Mur, Statua Wolności i Petra, na żywo wyglądają tak samo spektakularnie jak na pocztówkach? Masz piękne plany, ale... nie wiesz, jak zabrać się za ich realizację? Spokojnie, w "Podróżach na własną rękę" autorka - Agata Zaremba i zaproszeni przez nią eksperci podpowiadają, jak samodzielnie, bezpiecznie i niskobudżetowo zorganizować wycieczkę do najbardziej odległych zakątków świata (oraz do tych całkiem bliskich, bo przecież w Europie też jest tyle do odkrycia). Doradzają jak kupić tanie bilety, zarezerwować bezpieczny nocleg, korzystać z komunikacji publicznej i odczytać kulturowe kody. Tobie pozostaje tylko... cieszyć się podróżą.
Etiopia, państwo położone w sercu wschodniej Afryki, graniczy na południu z popularną turystycznie Kenią. Mimo że wciąż jest mniej znana wśród podróżników, ci, którzy zdecydują się ją odwiedzić, szybko odkrywają jej dzikie piękno i autentyczność. To jednak kraj wymagający - nie dla każdego. Jak zorganizować wycieczkę do Etiopii i czego się po niej spodziewać?
Agata Zaremba: Odwiedziłaś już tyle wspaniałych miejsc, jednak to wyprawę do Etiopii wspominasz najlepiej. Co było w niej wyjątkowego?
Agnieszka Kwolek, podróżniczka: - To było coś zupełnie innego, każdy region dostarczał zupełnie innych emocji. Doświadczeniem, które zapamiętam do końca życia była wizyta w Depresji Danakilskiej - to tam po raz pierwszy w życiu stałam oko w oko z aktywnym wulkanem Erta Ale. Byłam zaledwie trzy metry od kipiącej lawy, czułam intensywny zapach siarki.
Nie brzmi to bezpiecznie...
- I nie było (śmiech). Dwa tygodnie po naszej wycieczce ta lawa wylała. Jednak przewodnicy podobno wiedzą kiedy można podejść, a kiedy nie, ale ogólnie jest to mało bezpieczne.
Depresja Danakilska uchodzi za jedno z najbardziej nieprzyjaznych człowiekowi miejsc na świecie, prawda?
- Tak, nie bez powodu. To jedno z najgorętszych miejsc na Ziemi, w którym na stałe mieszkają ludzie. Lokalni mieszkańcy (Afarowie) są przystosowani do ekstremalnych warunków - średnia roczna temperatura wynosi tam około 35 st. C., a latem potrafi przekraczać 50 st. C. Jednak to nie z upałów słynie to miejsce. Krajobraz Depresji Danakilskiej jest naprawdę nie z tej ziemi - znajdziemy tam słone jeziora, solny kanion, miniaturowe gejzery oraz fantastyczne formacje skalne, które dzięki reakcjom chemicznym przybierają intensywne, jaskrawe barwy: od żółci i zieleni po czerwień i róż. Wygląda to, jak pejzaż z innej planety. Czegoś podobnego nie widziałam nigdzie indziej na świecie.

Zobacz również: Podróże na własną rękę: "Uciekliśmy na Teneryfę". Za życie na Kanarach płacą tyle, co w Polsce
Oprócz Depresji Danakilskiej, które miejsca w Etiopii zrobiły na Tobie największe wrażenie?
- Drugim miejscem, które na długo pozostanie w mojej pamięci, są Góry Semien (Simien) - tam wyruszyliśmy na niesamowity trekking wśród zapierających dech w piersiach krajobrazów. Kolejnym wyjątkowym miejscem była Dolina Omo - zupełnie odmienna od pustynnych krajobrazów Danakilu. Dolina Omo to kraina bujna, zielona, dzika i niemal dziewicza. To właśnie tam można spotkać plemiona, które od wieków kultywują swoje tradycje i rytuały. Miałam okazję uczestniczyć w niezwykłej ceremonii Ukuli Bula (Bull Jumping), podczas której chłopcy z plemienia Hamer wkraczają w dorosłość. Ważną rolę odgrywają w niej także kobiety - tańczą, śpiewają, trąbią na trąbkach, tworząc podniosłą atmosferę. Kulminacyjnym momentem ceremonii jest rytuał, w którym młody mężczyzna, nago, musi przeskoczyć przez szereg byków ustawionych w rzędzie. Gdy ukończy ceremonię, jest gotowy do rozpoczęcia dorosłego życia.
Brzmi to jak coś niedostępnego dla turystów. Jak udało ci się dotrzeć do plemion?
- Zarówno tę, jak i wszystkie inne wycieczki w Etiopii organizowaliśmy na własną rękę. Przede wszystkim korzystaliśmy z facebookowych grup podróżniczych, gdzie szukaliśmy kontaktów do lokalnych przewodników.
Oznacza to, że możemy odwiedzić je tylko z przewodnikami?
- Raczej tak, ponieważ potrzebna jest tam zgoda na wjazd. Poza tym lokalna ludność nie mówi dobrze po angielsku. Przewodników najłatwiej znaleźć jeszcze przed wyjazdem - wielu z nich prowadzi konta w mediach społecznościowych, ma profile na couchsurfingu (słynnej platformie podróżniczej), a na najróżniejszych forach turyści chętnie dzielą się sprawdzonymi kontaktami.

Zobacz również: Podziemne miasta, kościoły w skałach i loty balonem. Oto czym zachwyciła mnie niezwykła turecka kraina
Czy organizacja takich wycieczek jest kosztowna?
- Z tego, co zauważyłam, ceny zaczynają się od 120 dolarów amerykańskich za dzień, ale w tym mamy zapewnione wszystko - transport z lotniska, noclegi, trzy posiłki dziennie i stały dostęp do wody. Jest też kierowca i kucharz, bo w niektórych regionach nie ma dostępu do restauracji. W górach Semien towarzyszył nam również uzbrojony skaut, a to z uwagi na niestabilną sytuację w regionie. Co ważne, płatność odbywa się gotówką na miejscu, choć wcześniej można uzgodnić wszystkie szczegóły przez internet.
Jeśli z pomocą lokalnego przewodnika każdy turysta może odwiedzić plemiona w Dolinie Omo, to te wycieczki można uznać za atrakcję turystyczną?
- Widać, że turystyka dociera do Doliny Omo coraz bardziej, a miejscowe społeczności zaczęły dostrzegać w niej źródło zarobku. Oczywiście wszystko zależy od konkretnego plemienia. Są takie, w których turyści postrzegani są przez pryzmat portfela, ale i takie, które przyjmują ich niczym rodzinę. Co ciekawe, za możliwość zobaczenia ceremonii skakania przez byki trzeba dodatkowo zapłacić.
W ostatnich latach turystyka w Etiopii bardzo dynamicznie się rozwija. Myślisz, że ma szansę stać się popularnym kierunkiem także wśród Polaków?
- Zdecydowanie tak - i to już się dzieje. Etiopia ma ogromny potencjał turystyczny. Państwo intensywnie inwestuje w ten sektor, dzięki czemu stało się jednym z najszybciej rozwijających się kierunków turystycznych w Afryce. I słusznie, bo Etiopia naprawdę ma czym zachwycić: od imponującego dziedzictwa kulturowego i historycznego po zapierające dech krajobrazy i nieskażoną naturę.
- Co istotne, coraz więcej Polaków dostrzega ten potencjał - w dużej mierze dzięki bezpośrednim, stosunkowo tanim lotom. Bilety w obie strony można kupić już od około 1500 zł. Od lipca 2024 roku z Warszawy do Addis Abeby, stolicy Etiopii, można lecieć bezpośrednio liniami Ethiopian Airlines. Co ważne, choć samolot ma międzylądowanie, nie trzeba się przesiadać - zostajemy na pokładzie, co jest dużym udogodnieniem. Sama leciałam w listopadzie 2024 roku i zauważyłam, że wielu Polaków skorzystało z tych lotów.

A jak to wygląda z infrastrukturą turystyczną? Czy podróżowanie na własną rękę jest proste?
- W samej stolicy, która jest taką bazą wypadową, jest sporo noclegów do wyboru. Od 5-gwiazdkowych hoteli z basenami po budżetowe hostele. Nie ma też problemu z dogadaniem się po angielsku. Trudniej jest w innych rejonach Etiopii, zarówno z językiem, jak i noclegami, których formy mogą być różne - np. namiot lub łóżko polowe pod gołym niebem. Jeśli chodzi o transport, w miastach najlepiej korzystać z tanich i łatwo dostępnych taksówek, choć warto śledzić trasę w telefonie, bo kierowcy często nabijają kilometry. Z kolei między regionami kraju warto latać samolotami, są też autobusy, ale pochłaniają one bardzo dużo czasu. Alternatywą jest wynajem samochodu - koszt to około 200 zł za dzień.
Myślisz, że podróż do Etiopii to dobry wybór dla każdego turysty?
- Zdecydowanie nie, ale wszystko zależy od tego, czego oczekujemy od podróży. Jeśli marzy nam się wypoczynek pod palmami lepiej wybrać Kenię lub Zanzibar. Jeśli jednak poszukujemy czegoś więcej, jesteśmy ciekawi kultury, ludzi, chcemy odwiedzić miejsce niedotknięte masową turystyką - Etiopia to strzał w dziesiątkę. Zwłaszcza jeśli ktoś czuje takie afrykańskie klimaty.
Czyli podróż do Etiopii to propozycja dla żądnych przygód?
- I jednocześnie nieoczekujących szczególnych wygód. Podczas podróży niekiedy spaliśmy na otwartej przestrzeni, na łóżkach polowych, czasami w namiotach. Taki styl podróżowania nie każdemu będzie odpowiadał. Nie każdy też jest gotów na to, by zrezygnować z prysznica na jeden dzień.
A jak oceniasz bezpieczeństwo w tym kraju?
- Niestety nie w każdym regionie jest bezpiecznie, ale sama czułam się tylko raz niepewnie, gdy polecieliśmy na północ kraju, do miasta Gonder, by stamtąd wyruszyć w góry Semien. Panuje tam dość niestabilna sytuacja i zamieszki nie są rzadkością. Na ulicach jest dużo milicji, wojska, kontroli, to wszystko było dla nas bardzo nowe i powodowało w nas niepokój. Na szczęście nie spotkała nas żadna niebezpieczna sytuacja. Poza północą inne regiony są generalnie spokojne, chociaż - jak wszędzie na świecie - warto zachować ostrożność. Unikaliśmy nocnych wyjść, chyba że towarzyszył nam lokalny przewodnik. Nieprzyjemną sytuację miałam tylko raz w stolicy, w dniu biegu Great Ethiopian Run, w którym brałam udział. Była to masowa impreza, w której wzięło udział około 50 tys. osób. Po biegu, gdy spędzałam czas z moimi znajomymi, podeszła do nas grupka młodych chłopaków, którzy próbowali wyrwać koledze torbę z dokumentami. Nie udało im się, więc uciekli, ale taka sytuacja mogła nas spotkać naprawdę wszędzie.

Jeśli chodzi o praktyczne informacje, na co warto zwrócić uwagę?
- Po pierwsze pogoda - od października do marca trwa tam pora sucha i to najlepszy moment na podróż. Druga kwestia to wiza. Przed wyjazdem musimy wykupić wizę turystyczną, która ważna jest przez 30 dni. Niestety kosztuje dość sporo, bo 60 dolarów. Można ją wyrobić na miejscu lub zakupić online. Walutą w Etiopii są birry, które musimy mieć w gotówce. Ja część waluty wymieniłam na lotnisku, natomiast resztę wypłaciłam w bankomatach w stolicy przy pomocy Revoluta.
A kwestie zdrowotne?
- Warto dobrze się przygotować. Jeśli podróżujemy na południe, warto mieć tabletki na malarię. Ja brałam je profilaktycznie. Ważne jest też, aby uważać, co się je i pije. Podczas podróży unikałam mięsa, zaczęłam próbować go pod koniec wyjazdu i faktycznie nie zawsze się dobrze po nim czułam. Uważać trzeba też na wodę. Niestety raz po wypiciu kawy, która była przygotowana z nie do końca czystej wody, dostałam zatrucia. Na moje nieszczęście było to w górach Semien, gdzie spaliśmy w namiocie, no i warunki do przetrwania tego zatrucia były naprawdę ciężkie. Zatem polecam zabrać ze sobą leki na takie dolegliwości.
***
Kolejny odcinek "Podróży na własną rękę" już za dwa tygodnie, w czwartek 15 maja.
***

O autorce cyklu "Podróże na własną rękę"
Agata Zaremba: Absolwentka dziennikarstwa i medioznawstwa o specjalności fotografia prasowa, reklamowa i wydawnicza. W Interii najczęściej zajmuje się tematyką podróżniczą i społeczną. Miłośniczka Włoch i Japonii, amatorka tanich podróży. Odwiedziła ponad 25 krajów w tym Brazylię, Tajlandię, Japonię i Stany Zjednoczone, organizując wszystkie podróże na własną rękę. I to wszystko z małym plecakiem podręcznym!