Podróże osobiste: Polscy turyści dopiero poznają to miejsce. Nieoczywista atrakcja blisko granicy
Nie da się przejść lub przejechać obok niego obojętnie. Nawet jeśli nie planujemy zwiedzania, a Zamek Orawski mijamy zupełnym przypadkiem, od razu przyciąga oko. Górująca nad okolicą twierdza przytulona do wapiennej skały wygląda na obiekt nie do zdobycia. Kiedyś zapewne tak było, dziś jednak jej wrota są szeroko otwarte dla turystów. Nie pozostaje nic innego jak pociągnąć za klamkę w kształcie smoka, przejść przez ciemny tunel prowadzący na dziedziniec i odkryć wszystkie tajemnice zamku, po którym przechadzali się nie tylko dawni władcy, ale też fantastyczne istoty, które znamy z filmów. Uprzedzam – powieje grozą.
"Podróże osobiste" to autorski cykl, realizowany przez Joannę Leśniak. W swoich reporterskich opowieściach autorka zabiera nas w mniej znane zakątki Polski i Europy, w poszukiwaniu tego, co warte zobaczenia, usłyszenia, posmakowania. W jej historiach kryją się nie tylko własne doświadczenia, ale również opowieści lokalnych mieszkańców i ciekawostki, wyszukane w przewodnikach.
Szukasz miejsca na nietypowe wakacje, długi weekend lub city break? Ruszaj z nami w drogę, odkrywając historię Zamku Orawskiego — jednej z najpiękniejszych słowackich twierdz. Obiekt położony jest blisko granicy, więc stanowi ciekawy wybór nawet na jednodniową wycieczkę. Przez pewien czas władali nim Polacy, lecz dużo bardziej kojarzony jest z epizodami wywołującymi gęsią skórkę.
Spis treści:
- Perełka blisko polskiej granicy. Nie musisz jeździć na nartach i chodzić po górach
- Wycieczka bez bariery językowej
- Zamek Orawski bez bazaru i tandety
- Historia Zamku Orawskiego liczy ponad 700 lat
- Zamek Orawski to 154 komnaty i 754 schody
- Światła, kamera, akcja!
- Jak przygotować się do zwiedzania? Zamek Orawski w praktyce
- Przebieg wycieczki zależy od pory roku
Perełka blisko polskiej granicy. Nie musisz jeździć na nartach i chodzić po górach
Górzystą Słowację niejednokrotnie określa się krainą stojącą zamkami. Szacuje się, że zachowanych do dnia dzisiejszego twierdz i ruin jest około 220. Można więc założyć, że atrakcji dla fanów dziedzictwa historycznego, archeologii, ale też tajemniczych legend nie zabraknie. Czemu w pierwszej kolejności warto zwrócić uwagę na Zamek Orawski?
Położony jest blisko granicy z Polską - 44 km od Jabłonki. Dotarcie z Zakopanego zajmuje godzinę i piętnaście minut, z Krakowa niewiele ponad dwie godziny. Jest więc ciekawym urozmaiceniem (nawet w charakterze jednodniowej wycieczki) dla osób mieszkających w Małopolsce lub spędzających tu czas czysto turystycznie. Przebywając w tych okolicach, nie jest się "skazanym" wyłącznie na wysokogórskie wyprawy lub szusowanie po zatłoczonych stokach. Wakacje lub ferie wolisz spędzać nieco inaczej? Zamek Orawski z pełnym przekonaniem można nazwać perłą północnej Słowacji.
Wycieczka bez bariery językowej
Można spotkać się ze sporami osób, które twierdzą, że języki słowacki i polski są bardzo podobne z tymi, którzy uważają, że dogadanie się jest raczej trudne. Nie wiem, czy z pełnym przekonaniem zapisałabym się do pierwszej drużyny, ale przyznaję, że sam zakup biletów i krótka wymiana zdań z obsługą na miejscu nie wymagała żadnych akrobacji językowych. Co więcej, wraz z biletami otrzymuje się mapkę i link do uruchomienia audioprzewodnika w języku polskim. Znika więc konieczność wcześniejszej rezerwacji i dodatkowych płatności za zwiedzanie z przewodnikiem w naszym ojczystym języku. Duży plus!
Zamek Orawski bez bazaru i tandety
Zamek szczyci się tytułem pierwszego muzeum utworzonego na terenie Słowacji. Co roku jest odwiedzany przez ponad 180 tys. turystów. Liczba dość imponująca, dlatego podejrzewam, że decyzja o przyjeździe w zimie była słuszna. Po komnatach przechadzałam się zupełnie swobodnie, nie czując zmęczenia tłokiem.
Kolejnym atutem jest otoczenie samej twierdzy górującej nad miejscowością o nazwie Orawskie Podzamcze. U jej podnóża trafiłam na jedno niewielkie stoisko z pamiątkami. Mimo że Zamek Orawski wizualnie robi wrażenie i w przeszłości stanowił plener dla niejednego filmu, zdaje się nie eksploatować tego do cna. W drodze z parkingu do bramy nie natkniemy się na lunapark wątpliwej jakości suwenirów, ogródków piwnych i budek z jedzeniem pachnących nie pierwszej świeżości fryturą. Idealnie koresponduje to z otoczeniem majestatycznych Tatr, które dokładniej dojrzymy, wdrapując się na kolejne kondygnacje zamczyska.
Historia Zamku Orawskiego liczy ponad 700 lat
Choć badacze nie dotarli do dokładnej daty budowy twierdzy, zakłada się, że powstała po najeździe tatarskim w 1241 roku. Miała powstać na miejscu istniejącego tu dawniej drewnianego fortu - czas raczej nie obszedłby się z nim łaskawie. W pierwszej kolejności powstało najwyższe piętro - Górny Zamek. Dominował styl romański i gotycki. Z biegiem lat powstawały kolejne poziomy, więc do architektonicznej mieszanki Zamku Orawskiego dołączyły też styl renesansowy i neogotycki. Pomieszanie z poplątaniem? Niekoniecznie - dzięki takiemu zestawowi zamek z każdej strony wygląda interesująco, przyciągając wzrok różnorodnością detali. Całość jest doskonale wkomponowana w 112-metrową skalę wapienną, a uroku dodaje jej położenie nad brzegiem rzeki Orawy. Bardzo wdzięczne miejsce dla fanów fotografii.
Długa kariera zamku sprawia, że w jego historii mnóstwo było zawirowań. Czy będę przedstawiać tu długi wykład na ten temat? Taką lekcję dużo przyjemniej będzie odrobić na miejscu. Wspomnę jedynie, że Zamek Orawski przez wieki był siedzibą władców panujących nad całym regionem Orawy i ważnym traktem handlowym prowadzącym do Polski. Zresztą miały tu miejsce epizody, kiedy to polscy możnowładcy (w tym Ścibor Ściborowic herbu Ostoja i hrabia Piotr Komorowski) byli panami na włościach. Gorzej zaczęło się dziać u progu XIX wieku, kiedy zabudowa poważnie ucierpiała wskutek wielodniowego pożaru. Zamiast funkcji strategicznych i reprezentacyjnych, zamek zaczął pełnić rolę... więzienia dla lokalnych rzezimieszków i tatrzańskich zbójników. Nie pozwolono mu jednak podupaść całkowicie. W 1868 roku uruchomiono tu pierwsze słowackie muzeum, a prace rekonstrukcyjne ruszyły pełną parą na początku XX wieku.
Zobacz również:
Zamek Orawski to 154 komnaty i 754 schody
Liczby mówią same za siebie. Zamek Orawski nie jest miejscem nadającym się do zwiedzania w pośpiechu. Zarezerwuj na to co najmniej dwie godziny. Po wejściu stromą ścieżką staniesz przed pierwszą bramą. Potem znów trochę pod górę, żeby trafić... nie na reprezentacyjny most zwodzony, a na dość ciemny tunel, który poprowadzi cię prosto na dziedziniec i wprowadzi łagodnie w tajemniczą atmosferę zamczyska.
Podczas zwiedzania trafisz do pomieszczeń z ekspozycjami militarnymi, bibliotecznymi, archeologicznymi. Wstąpisz do zarówno do cel więziennych, jak i dużo przyjemniejszych sypialni zamkowych władców. Sala rycerska, ekspozycja etnograficzna i przyrodnicza, wystawa zdjęć poświęconych najpiękniejszym słowackim zamkom (plan na kolejną wycieczkę tworzy się sam!)... Z komnat rozpościera się kapitalny widok na miasteczko i Tatry. Przygotuj się na to, że przejścia prowadzą przez dziedzińce i strome schody zlokalizowane na zewnątrz, przyklejone do surowej skały. Może nie jest to wysokogórska wycieczka, ale nadal przynosi dużo frajdy.
Światła, kamera, akcja!
Zabawa będzie jeszcze większa dla kinomaniaków. Słowacki zamek stał się scenografią dla kultowego filmu "Nosferatu — symfonia grozy", o czym przypomina jedna z komnat. Spotkanie z legendarnym Draculą twarzą w twarz jest tu jak najbardziej możliwe. Bez obaw, zapas czosnku dla ochrony nie jest niezbędny. Legendarny wampir łypie okiem zza szklanej gabloty, ale nie wygląda na wygłodniałego. W Zamku Orawskim kręcono m.in. niektóre sceny ukochanego przez wielu "Janosika", stał się tłem dla filmów takich jak "Ostatni smok" i "Król Drozdobrody". Ekspozycje zamkowych wnętrz są więc bardzo różnorodne i mają szansę przypaść do gustu nie tylko największym pasjonatom historii. Brzmi jak naprawdę dobry przepis na ciekawą atrakcję turystyczną, która nie rozczarowuje i nie nuży po pierwszym kwadransie.
Sprawdź też: Podróże osobiste: Twierdza na Dolnym Śląsku, która nigdy nie została zdobyta. Pokonały ją jedynie siły natury
Jak przygotować się do zwiedzania? Zamek Orawski w praktyce
Z racji tego, że swoją wizytę na Zamku Orawskim zaplanowałam na zimę, ze znalezieniem miejsca na parkingu nie było żadnego problemu. Cena za cały dzień to 6 euro, po 15:30 zmniejsza się o połowę, a płatności dokonuje się online.
Online chciałam kupić również bilet wstępu. Z jednej strony na stronie internetowej teoretycznie jest taka opcja, w praktyce — nie działa. Chyba że trafiłam na momenty, kiedy technologia postanowiła pokazać się od złośliwej strony... Wejściówki bez żadnych komplikacji kupuje się jednak w kasie zlokalizowanej u podnóża zamku. Bilet normalny to koszt 9 euro, ulgowy 4,5 euro. Co ważne, za możliwość robienia zdjęć w komnatach doliczana jest opłata w wysokości 3 euro.
Godziny otwarcia i rodzaj dostępnej ekspozycji zależy od pory roku. Od listopada do marca Zamek Orawski czynny jest w godzinach 9:00-15:00. W kolejnych miesiącach czas na zwiedzanie się wydłuża, ale warto sprawdzać to na bieżąco przed planowaną wizytą, ponieważ zdarza się, że ulega to zmianie. Trzeba pamiętać, że najbardziej kłopotliwym miesiącem jest kwiecień, kiedy twierdza otwiera swoje podwoje tylko w kilka wybranych dni.
Przebieg wycieczki zależy od pory roku
Wspominałam już, że zimą nie natknęłam się tu na tłumy. Być może wynika to też z faktu, że dostępna jest wtedy wyłącznie główna trasa. Jeśli zdecydujemy się na wizytę między majem a październikiem, zwiedzanie można wydłużyć o około pół godziny o kolejne komnaty.
Latem istnieje duża szansa, że trafimy na inscenizacje i koncerty, będziemy mogli też wybrać się na nocne zwiedzanie z dreszczykiem. Zapewne przybywa tu wtedy więcej zwiedzających, więc coś za coś. Widok ośnieżonych górskich szczytów z okien prawie 800-letniej twierdzy, w której zakamarkach przemyka się Biała Dama (w końcu chyba każdy zamek na świecie musi mieć taką gospodynię!), w dawnej jadalni niemalże da się usłyszeć szczęk sztućców, a w piwnicach nadal spoczywają więzienne kajdany, dostarczają jednak wystarczająco dużo emocji.
***
Kolejny tekst w cyklu "Podróże osobiste" już za dwa tygodnie, w czwartek 12 lutego.
***
O autorce:
Joanna Leśniak — Absolwentka socjologii o specjalizacji multimedia i komunikacja społeczna. Z Interią związana od 2021 roku. W zawodowej historii przez długi czas zgłębiała dynamicznie trendy związane ze stylem życia. Miłośniczka podróży, quizów i ciekawostek z najróżniejszych dziedzin, która rzadko kiedy wypuszcza z rąk aparat fotograficzny.