Polska na własne oczy: Zapomnij na chwilę o koziołkach i rogalach świętomarcińskich. Zobacz inny Poznań

Wczesnym, letnim rankiem przechodzę przez wyremontowany poznański Stary Rynek, z którego już jakiś czas temu zniknęły koparki, na powrót odsłaniając urocze kolorowe domki budnicze, ratusz, fontanny i pozostałe zabytki, opowiadające co rusz inną historię. Zanim najpopularniejsze miejsce w mieście zaleją turyści, młody Japończyk rozstawia statyw, by szerokokątnym obiektywem złapać jak najszerszy kadr. Gestem ręki zachęca mnie do przejścia, gdy odruchowo zatrzymuje się, by nie zepsuć misternie przygotowanej kompozycji i umożliwić mu zwolnienie spustu migawki. Sławny poznański rynek, to bez dwóch zdań miejsce urokliwe i warte odwiedzenia. Stolica Wielkopolski ma jednak do zaoferowania sporo więcej, niż trykające się na ratuszowej wieży koziołki i znane w całym kraju rogale świętomarcińskie.

Poznań, plac Kolegiacki
Poznań, plac Kolegiacki Agnieszka Maciaszekarchiwum prywatne

Polska na własne oczy to podróżniczy cykl dziennikarek i dziennikarzy działu Lifestyle portalu Interia. Przez całe wakacje zapraszamy Was do wspólnego odkrywania Polski, odwiedzając miejsca popularne, kultowe, ale też nieco zapomniane i te, które dopiero czekają na odkrycie. Ruszajcie z nami w podróż po Polsce! Dziś zaglądamy do Poznania. Co warto zobaczyć w stolicy Wielkopolski poza Starym Rynkiem i tyrkającym się na ratuszowej wieży koziołkami?

Poznań kusi kolorem i architekturą
Poznań kusi kolorem i architekturą Agnieszka MaciaszekINTERIA.PL

Zieleń, zieleń widzę

Poznań uchodzi za jedno z najbardziej zielonych miast w Polsce, głównie za sprawą tajemniczych klinów zieleni. To unikalne w Europie założenie urbanistyczne zostało opracowane w latach 30. XX wieku, mając na celu przede wszystkim  ochronę wód i przewietrzenie miasta. To właśnie wtedy centrum miasta połączono z podmiejskimi lasami tworząc sieć zielonych, nieprzerwanych tuneli poprowadzonych w naturalnych dolinach rzecznych i zlokalizowanych wokół nich parków, lasów czy łąk. Dzięki temu można do dziś spacerować z centrum wzdłuż licznych terenów zielonych w każdą stronę świata.

Poznańska Cytadela - ulubiony park poznaniaków
Poznańska Cytadela - ulubiony park poznaniaków Adam CiereszkoINTERIA.PL

15 minut spacerem od Starego Rynku znajduje się największy park miejski zwany Cytadelą. Zajmuje niemal 100 hektarów i powstał w efekcie walk o Poznań, toczących się tu w 1945 roku. Zbudowano go na ruinach głównego miejskiego fortu, w którym Niemcy bronili się przez nacierającą Armią Czerwoną. Po wojnie fort zamieniono w park miejski z muzeami, restauracjami, sztuką nowoczesną (to tutaj można oglądać "Nierozpoznanych" - największą plenerową realizację Magdaleny Abakanowicz, która powstała z okazji 750-lecia lokacji miasta), cmentarzami wojskowymi (między innymi Wspólnoty Brytyjskiej, na którym pochowani są uczestnicy słynnej wielkiej ucieczki). Cytadela to dziś ulubione miejsce spacerów i relaksu mieszkańców stolicy Wielkopolski.

Jako kolejne ulubione miejsce wypoczynku poznaniacy wymieniają Park Sołacki. Powstał w środku Sołacza, jednej z najbardziej prestiżowych części miasta, wytyczonej na początku XX wieku jako elegancka dzielnica willowa realizująca modną wówczas koncepcję "miasta-ogrodu". W parku poza miejscami sprzyjającymi odpoczynkowi pośród bujnej zieleni nie brakuje malowniczych stawów z łódkami, można się tu spodziewać także, co nieczęste w tego typu miejscach, wyszukanych doznań kulinarnych. W sercu parku w odnowionym, ponad 100-letnim zrewitalizowanym budynku znajduje się bowiem Port Sołacz, jedna z 15 poznańskich restauracji wyróżnionych przez przewodnik Michelin w 2024 roku, której historia sięga 1912 roku.

Jest tu kilka takich miejsc, by zapomnieć się

Scena kulinarna to zresztą jedna z największych, jeśli nie największa, atrakcja Poznania. Doceniona także przez inspektorów Michelin. Dość wspomnieć, że poznańska Muga została odznaczona gwiazdką już podczas debiutu stolicy Wielkopolski w prestiżowym przewodniku w 2023 roku, a część z rekomendowanych miejsc to koncepty świeże, w momencie przyznania pierwszego wyróżnienia działające krócej niż rok.

- Poznań nigdy nie był w czołówce polskich miast jeśli chodzi o liczbę turystów i to dobrze - mówi mi restaurator Borys Fromberg, właściciel popularnej śniadaniowni Bo. - Dzięki temu nasze miasto nigdy nie wpadło w pułapkę miejsc, które tworzone są "pod turystę" wyłącznie z myślą o zysku. Poznańska scena kulinarna zawsze była przeznaczona przede wszystkim dla mieszkańców, którzy łatwo nie wybaczą potknięć, ale jeśli pokochają to na zawsze. I ta ciężka praca się opłaciła, teraz możemy karmić gości na bardzo wysokim poziomie, niezależnie od tego czy są tu na stałe czy tylko przejazdem.

W Poznaniu ukontentowani będą tak miłośnicy kuchni azjatyckiej (dość wspomnieć, że znajduje się tutaj Zen On - jedyny w Polsce lokal z ramenem rekomendowany przez przewodnik Michelin), jak i tradycyjnych polskich i klasycznych, wielkopolskich smaków. Fani sera powinni zajrzeć do Fromażerii, jedynego miejsca w kraju, gdzie ser odmienia się przez wszystkie przypadki - można jeść go na ciepło jako fondue, można degustować, zagryzając orzechami i figami, może być deserem, daniem głównym i przystawką. Niemal 40 wyselekcjonowanych gatunków z Polski i Europy. Doskonała selekcja win. Czy może być lepiej? Nie może.

Poznań oferuje także serowe szaleństwo
Poznań oferuje także serowe szaleństwo Agnieszka MaciaszekINTERIA.PL

Tym którzy chcieliby przenieść się w czasie, kawiarnia Kociak zaserwuje desery przygotowywane według oryginalnych receptur z PRL-u. Galaretka i bita śmietana z owocami i lodami to tylko początek podróży sentymentalnej. Koktajle: jagodowy i truskawkowy to pozycja kultowa, podobnie jak parzona "po turecku" kawa obowiązkowo podawana w szklance z koszyczkiem. A to dopiero początek kulinarnej przygody, bo w stolicy Wielkopolski jeść można jak w bajkach - długo i szczęśliwie.

Co cieszy, zwłaszcza podczas letnich miesięcy, wiele poznańskich restauracji i kawiarni znajduje się na klimatycznych dziedzińcach lub dachach kamienic. Jednym z najlepszych punktów widokowych, jest taras restauracji w hotelu Kolegiackim - można tu rozkoszować się promieniami popołudniowego słońca pijąc herbatę z widokiem na dachy kamienic Starego Miasta, zamek Przemysła, ratusz czy kolegium jezuickie. Dziedziniec hotelu widziany z okien klatki schodowej z obfitością kaskad zielonych roślin, błękitnymi, drewnianymi okiennicami i ciepłym odcieniem tynku przywodzi zaś na myśl południe Europy. Doskonały pomysł nie tylko na leniwe popołudnie.

Widoki na dziedzińce to wartość dodana miejsc usytuowanych na dachach budynków
Widoki na dziedzińce to wartość dodana miejsc usytuowanych na dachach budynków Agnieszka MaciaszekINTERIA.PL

Ciekawy tak pod względem architektonicznym, jak i koncepcyjnym, cocktail bar znajduje się także w kamienicy przy Młyńskiej 12. Poza widokiem na miasto i ciekawie zagospodarowaną przestrzenią, wieczorami czas gościom umila muzyka grana na żywo. Miłym zaskoczeniem jest fakt, że w karcie można także znaleźć popularne ostatnio mocktaile, czyli drinki bez alkoholu. Przygotowywane są z taką samą pieczołowitością jak te klasyczne. Barmanka, potrząsając energicznie shakerem, zdradza mi, że cieszy ją zaskoczenie malujące się na twarzach gości, gdy próbują połączeń, które smakiem i sposobem podania w niczym nie ustępują klasycznym koktajlom.

Akt wandalizmu? Niekoniecznie!

Uliczni artyści ozdabiający ściany miejskich budynków swoimi dziełami bywają dla włodarzy miast utrapieniem, choć bywa, że ich prace stają się ikoniczne. Tak było z brytyjskim Banksym, tak stało się również w Poznaniu. Tajemniczy Noriaki wprowadził na poznańskie ściany i mury Pana Peryskopa, którego gdy raz się zauważy, widzi się go już dosłownie wszędzie, a poszukiwanie śladów zostawionych przez Noriakiego w przestrzeni miejskiej staje się ciekawostką samą w sobie.

Pan Peryskop zdobi nie tylko poznańskie mury
Pan Peryskop zdobi nie tylko poznańskie muryAgnieszka MaciaszekINTERIA.PL

Po raz pierwszy widzę pana Peryskopa na wewnętrznym parkingu przy ulicy Ratajczaka. W obliczu występów polskiej drużyny na UEFA Euro napis "Zakaz gry w piłkę" nabiera podwójnego znaczenia. Charakterystyczna rysunkowa postać może być wielkości kilku centymetrów, ale i kilku metrów. Znajdziemy ją nie tylko na murach, ale i na znakach drogowych, latarniach, transformatorach, nawet na jednym z sygnalizatorów na przejściu dla pieszych obok Starego Browaru. Pan Peryskop niedawno doczekał się też swojej rzeźby, która została zlokalizowana na Placu Bernardyńskim i należy obecnie do jednego z najczęściej fotografowanych symboli miasta.

Rzeźba Pana Peryskopa na Placu Bernardyńskim w Poznaniu
Rzeźba Pana Peryskopa na Placu Bernardyńskim w Poznaniu Agnieszka MaciaszekINTERIA.PL

Sam Noriaki to dziś jeden z najpopularniejszych miejskich artystów. Kilka lat temu zorganizował wystawę swoich prac malarskich, w 2018 r. otrzymał tytuł Człowieka Kultury w plebiscycie portalu kulturapoznan.pl, a we współpracy z Miastem Poznań wyprodukował także linie miejskich gadżetów.

Na Malcie, a gdzie?

Poznańska Malta w przeciwieństwie do sławnej wyspy nazwę zawdzięcza zakonnikom, którzy w XII wieku zaczęli się osiedlać na tych terenach, a tubylcy miejsce zamieszkania kawalerów maltańskich zaczęli nazywać Maltą właśnie. Poza nazwą kawalerowie maltańscy pozostawili po sobie niewielki ceglany kościół Świętego Jana Jerozolimskiego, który jest jednym z najstarszych kościołów w mieście.

W Europie Środkowo-Wschodniej poznańską Maltę rozsławił Malta Festival Poznań - jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych tej części kontynentu, który od ponad 30 lat odbywa się właśnie tutaj. W tym roku w Poznaniu zagości już 34 edycja, która wyjątkowo odbędzie się we wrześniu Kiedyś wydarzenie stricte teatralne dziś łączy różne dziedziny kultury i sztuki, choć i jego organizacja z powodów finansowych stała pod znakiem zapytania.

- Doskonale pamiętam Maltę z czasów, kiedy byłam młodą dziewczyną. Dla nas, poznaniaków, Malta zawsze była świętem miasta. Rozlewała się na ulicach, zapraszała mieszkańców do zabawy i aktywnego udziału. Niestety, w ostatnich latach festiwal oddalił się od Poznania, a Poznań od festiwalu. Tegoroczna edycja to będzie wielki powrót. Ponowne zjednoczenie. Czeka nas nowa, stara Malta - mówi Dominika Kulczyk, która z końcem 2023 roku uratowała Maltę, spłacając długi festiwalu i przejmując prawa do jego marki.

Poznańska Malta to dziś jednak przede wszystkim ogromny kompleks sportowo-reakcyjny zlokalizowany wokół Jeziora Maltańskiego. Jezioro jest oddalone od Starego Rynku o niecałe 2 kilometry. Jak zapewniają władze miasta już w 2025 r. pokonamy tę drogę komfortowo korzystając z tzw. Mostów Berdychowskich, czyli przerzuconych przez rzeki Warte i Cybinę przepraw pieszo-rowerowych. Samo jezioro słynie z organizacji najważniejszych na świecie mistrzostw wioślarskich i kajakarskich, przejażdżek na nartach wodnych czy wyścigów smoczych łodzi.

Jak mówią mi zaprzyjaźnieni poznaniacy są też tacy, którzy zamiast wypoczynku na jednej z najbardziej znanych wysp Morza Śródziemnego planują w wakacyjne miesiące w hotelach położnych na brzegu Jeziora Maltańskiego nawet tygodniowy urlop i na nudę podobno nie narzekają. Komu mało wody może skorzystać ze zlokalizowanych przy jeziorze Term Maltańskich, czyli rozległego parku wodnego, który poza basenem sportowym ma także część rekreacyjną z basenami na zewnątrz, strefą spa i kilkunastoma rodzajami saun (także lodową).

Wąskotorowa Maltanka - jedna z atrakcji poznańskiej Malty
Wąskotorowa Maltanka - jedna z atrakcji poznańskiej Malty Adam CiereszkoINTERIA.PL

Wzdłuż jeziora kursuje wąskotorowa kolejka Maltanka, która bywa prowadzona przez lokomotywę Borsig z 1925 roku, jeden z najstarszych tego typu parowozów na świecie, albo przez zwany "Ryjkiem" wagon motorowy z lat. 30. XX wieku. W efekcie podróż nią to atrakcja nie tylko dla najmłodszych, ale także fanów kolejnictwa. Przejażdżka trwa kilkanaście minut, a stacja końcowa zlokalizowana jest zaraz przy poznańskim, zajmującym ponad 120 hektarów ZOO, w którym azyl znajdują także odbierane przez aktywistów, policję czy prokuraturę z nielegalnych hodowli i cyrków z zwierzęta. Schronienie znalazły tu między innymi tygrysy uratowane z polsko-białoruskiej granicy.

Katedralny Ostrów Tumski i kolorowa Śródka

Choć poznański Ostrów Tumski zlokalizowany jest raptem 10 minut spaceru od Starego Rynku, to wciąż nie spotkamy tu zbyt wielu turystów. I warto z tego skorzystać. Będąc w okolicy, można też zajrzeć też do rezerwatu archeologicznego Genius Loci, gdzie zobaczymy oryginalny przekrój przez wał grodu z X wieku, a także do Muzeum Archidiecezjalnego zlokalizowanego w renesansowej Akademii Lubańskiego. Znajdziemy tu oryginalny miecz św. Piotra, który biskup Jordan przywiózł z Rzymu w darze dla Mieszka I w 968 r.(kopia miecza wisi na jednej ze ścian w katedrze). Najnowsze badania wskazują, że został on wykuty w I wieku n.e. na wschodnich terenach Cesarstwa Rzymskiego.

Ostrów Tumski znaczy tyle, co "wyspa katedralna". W Polsce znajdziemy je jeszcze we Wrocławiu i Głogowie, ale to ten poznański jest pierwszym i równocześnie najstarszym tego typu zabytkowym miejscem. Potężny gród istniał tu zapewne jeszcze w IX wieku, jednak wyspą katedralną został w 968 r., kiedy zbudowano tu pierwszą w Polsce katedrę. Od tego czasu była wielokrotnie przebudowana, jej romańskie fundamenty można jednak obejrzeć i dotknąć w podziemiach. To miejsce pochówku pierwszych władców Polski, a groby Mieszka I i Bolesława Chrobrego doczekały się także własnej Złotej Kaplicy, która od XIX wieku znajduje się tuż za ołtarzem głównym.

Zlokalizowana natomiast po drugiej stronie Mostu Jordana Śródka to dawna miejscowość z własnym rynkiem, dziś doskonałe zaplecze gastronomiczne Ostrowa Tumskiego. Liczne restauracje i kawiarnie, w których można odpocząć podczas wędrówek umilają czas miejscowym i przyjezdnym, podobnie jak oryginalne murale, których nie brakuje w tej części miasta.

Oryginalne murale poznańskiej Śródki
Oryginalne murale poznańskiej Śródki Adam CiereszkoINTERIA.PL

"Opowieść śródecka z trębaczem na dachu i kotem w tle" to prawdopodobnie najbardziej znany poznański mural, którego twórcy wykorzystując iluzję optyczną z szarej ściany jednej z kamienic stworzyli kolorową atrakcję turystyczna. Drugi zaś, w przeciwieństwie do innych miejsc na powietrzu, cieszy szczególnie w deszczowe dni. Ta oryginalna instalacja dzięki przepływającej przez konstrukcję wodzie, zamienia się bowiem w instrument. To jedna z nielicznych sytuacji, gdy deszcz podczas spaceru sprawia mi radość, choć zawsze jest też miłym pretekstem, by zaszyć się na chwile w jednaj z klimatycznych kawiarni i popijając herbatę, pałaszować rogala świętomarcińskiego, który nigdzie nie smakuje tak dobrze, jak w Poznaniu.

***

O cyklu "Polska na własne oczy"

Wakacje, znowu są wakacje! Polacy tłumnie ruszają na długo wyczekiwany odpoczynek, a my chcemy im w tym towarzyszyć, służyć dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem? Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. Zajrzymy więc do Sosnowca, Radomia, Wałbrzycha, sprawdzimy "polskie Malediwy" i wiele innych nieoczywistych miejsc. Bądźcie z nami przez całe lato!

Aplikacja Pogoda Interia - sprawdza się!materiały promocyjne
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas