Chaos na lotniskach. Czego mogą oczekiwać podróżujący w najbliższym czasie?
Europa stanęła przed niemałym wyzwaniem związanym z kryzysem na lotniskach. Nagły skok liczby pasażerów w porównaniu do ubiegłego roku oraz stale malejąca liczba pracowników lotnisk oraz linii lotniczych doprowadziły do sytuacji, w której chaos w podróżowaniu stał się codziennością.
Opóźnione i odwołane loty, zamieszanie i tłok na lotniskach, overbookingi i urlop zaczęty od wielkiego rozczarowania. Tak jawi się sezon wakacyjny 2022 dla tych, którzy decydują się na podróż samolotem. Z czego wynika chaos, o którym tak głośno w mediach?
Wakacje pod znakiem chaosu na lotniskach
W końcu po dwóch latach pandemii wiosna 2022 roku zwiastowała oddech po ograniczeniach związanych z podróżowaniem. Restrykcje w całej Europie zniknęły całkowicie lub zostały zniesione w znacznym stopniu, co spowodowało wzrost zainteresowania podróżami międzynarodowymi. Zainteresowanie pasażerów lotami w 2022 r. wzrosło prawie o 100 proc. w porównaniu do poprzedniego roku. Jednak lotniska nie były przygotowane na tak diametralny wzrost liczby pasażerów. Nie mają wystarczającego personelu, aby sprostać rosnącym przy odprawach kolejkom oraz chaosowi, który z dnia na dzień robi się coraz większy.
Jak wynika z danych Oxford Economics, we wrześniu 2021 r. było o 2,3 mln mniej zatrudnionych w branży lotniczej w porównaniu z okresem przed pandemią (redukcja o 21 proc.). Samych pracowników lotnisk i tych z obsługi naziemnej jest o 1,7 mln mniej, co stanowi spadek o 29 proc. W liniach lotniczych ubyło natomiast 340 tys. pracowników (redukcja 10 proc.), 300 tys. w lotnictwie cywilnym (redukcja 24 proc.) oraz 30 tys. wśród operatorów (spadek o 5 proc.).
Czy taka kolej rzeczy była do przewidzenia? Przez wzgląd na pandemię i niemożność wykonywania pracy w przemyśle lotniczym w czasie lockdownu dotychczasowi pracownicy zdecydowali się na zmianę branży. Dodatkowo fakt redukcji etatów przez lotniska w czasie pandemii z pewnością przyczynił się do wzrastającego chaosu. Pracowników, którzy zmienili branżę, nie da się tak łatwo odzyskać, a zatrudnienia i przeszkolenia nowej kadry nie da się przeprowadzić tak szybko, jak wymaga tego bieżąca sytuacja.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na zamieszanie panujące na lotniskach w całej Europie, są strajki pracowników linii lotniczych. Firmy są zmuszane zawieszać loty ze względu na niewystarczającą ilość załogi obsługującej loty. Jednym z rekordzistów są popularne wśród Polaków linie lotnicze Ryanair. Przewoźnik anulował ok. 180 lotów w weekend 25-26 czerwca, a po kolejnych strajkach może anulować nawet 3 tys.
Postanowiliśmy zapytać Annę Dermont, rzeczniczkę Lotniska Chopina o to, jak port lotniczy w Warszawie przygotował się na przewidywany od miesięcy chaos. - W Polsce staraliśmy się nie dopuścić do takiej sytuacji. Odpowiednie przygotowanie pracowników do pracy w strefie zastrzeżonej lotniska jest kosztowne, czasochłonne, obwarowane dużą liczbą przepisów i wymagań. Zatrudnienie i dopuszczenie osoby do pracy jest na lotnisku procesem długotrwałym, dlatego strategia PPL była inna niż większości europejskich spółek zarządzających portami lotniczymi. Uznaliśmy, że nawet jeśli większość z naszego personelu weźmie urlopy czy będzie pracować zdalnie, będzie to znacznie korzystniejsze niż zwalnianie - czy też po odbudowie ruchu - szukanie i szkolenie nowych pracowników - mówi rzeczniczka Lotniska Chopina. - Aktualnie problemy to efekt związanego z pandemią koronawirusa ograniczenia działalności w największych portach lotniczych Europy. Personel obsługi naziemnej, który zajmował się obsługą pasażerską i bagażową (m.in. transportem i załadunkiem bagażu) oraz personel kontroli bezpieczeństwa został znacznie zredukowany z uwagi na kryzys branży lotniczej pogłębiający się od 2019 r. Pracownicy lotnisk, których dotyczyły redukcje w większości przebranżowili się - dodaje Anna Dermont.
Odwołane loty i chaos na lotniskach
Pierwsze pogłoski o tym, że za moment staniemy się świadkami wielkiego kryzysu na lotniskach w Europie, pojawiły się już w czerwcu. Już wtedy w mediach społecznościowych zestresowani pasażerowie opisywali swoje nieprzyjemne przejścia, których doświadczyli podczas urlopów.
"U nas jutrzejszy wylot z Antalya do Gdańska przesunięty na naszą korzyść o 12 godzin. Usługi hotelowe bez zmian, jednak trzeba wziąć dodatkowy dzień urlopu" - napisał jeden z pasażerów, którego lot został przesunięty. Choć wiązało się to z pewnymi niedogodnościami, to tych, którzy znaleźli się w gorszej sytuacji, jest znacznie więcej.
"Wizzair odwołał nam lot 4 godziny przed startem, przez co nie mogliśmy nawet odzyskać pieniędzy za rezerwacje mieszkania na booking", "Z powodu strajku kontrolerów na lotnisku Chopina w Warszawie mój wczorajszy lot został skasowany, po 4 godzinach czekania na lotnisku wróciłam domu. Nie ma lotu zastępczego, a loty inne linie lotnicze (które sprawdziłam od razu na lotnisku) są już wykupione. Również przedwczorajszy lot został odwołany, więc jest dużo osób, które chcą wrócić do Warszawy i loty są przeładowane".
Pasażerowie opisują również dantejskie sceny, których uczestnikami są na lotniskach. Kolejki tak długie, że nie zdążają dojść do bramki na czas. Tłok, dezinformacja i panika według zeznań podróżujących stały się codziennością i nieodłączną częścią urlopów.
W kolejce do odprawy na amsterdamskim lotnisku Schiphol trzeba dziś czekać bite dwie godziny. Ustawiamy się daleko poza halą lotniska, gdzie postawiono namioty, by osłaniać umęczonych pasażerów od deszczu lub słońca. Podróże lotnicze wyglądają dziś trochę tak, jak pokazywano je (jako podróże międzyplanetarne) w starych filmach science-fiction.
Zdarza się, że przez tłok i długie kolejki na lotniskach pasażerowie mimo przybycia na czas, nie zdążają na swoje loty. Ciężko w takiej sytuacji o uzyskanie odszkodowania, bowiem przewoźnicy każdorazowo podkreślają, że na miejscu trzeba być "odpowiednio wcześniej". W bieżących realiach oznacza to, że przezorni na lotniska przybywają nawet osiem godzin przed planowanym lotem.
Sytuacja jest pod kontrolą?
O to, jak lotniska radzą sobie z chaosem związanym ze strajkami i brakami kadrowymi, zapytaliśmy rzeczniczkę Lotniska Chopina. - Na tle sytuacji na europejskich lotniskach Lotnisko Chopina radzi sobie dobrze. Odbudowa ruchu jest bardzo dynamiczna - mamy już prawie tyle samo pasażerów dziennie, co przed pandemią. W ostatnią sobotę odprawiliśmy ponad 59.000 osób, o zaledwie 1200 pasażerów mniej niż tego samego dnia 2019 roku - mówi Anna Dermont. - Odczuwamy skutki sytuacji, które powstają w innych portach. Niektóre połączenia są odwoływane, samoloty przylatują po czasie. Opóźnienie w jednym porcie wywołuje efekt domina - samolot, który przyleci poza rozkładowym czasem do Warszawy, prawdopodobnie nie odleci z niej punktualnie. Dokładamy wszelkich starań, aby ewentualne uciążliwości minimalizować - dodaje.
Z myślą o tych, którzy planują swój urlop w najbliższym czasie i udają się w wymarzoną destynację samolotem, zapytaliśmy rzeczniczkę Lotniska Chopina również o to, co radziłaby podróżującym w bieżącym sezonie wakacyjnym:
- Przede wszystkim zalecamy monitorowanie statusu rejsu i w przypadku wątpliwości kontakt z przewoźnikiem. Prosimy, aby przyjeżdżać z odpowiednim wyprzedzeniem, czyli na co najmniej 2 godziny przed krótszym rejsem i 3 godziny przed rejsem dalekim.
- Zalecamy sprawdzić, czy mamy wszystkie wymagane dokumenty - nie wszystkie państwa zniosły ograniczenia covidowe. Do nie wszystkich państw wjedziemy na dowód osobisty, czasem wymagane są wizy, dodatkowe zaświadczenia. Sprawdźmy, czy nasze dokumenty są ważne.
- Sprawdźmy, jakie przedmioty możemy przewozić w bagażu rejestrowanym, a jakie w podręcznym - zbyt silne powerbanki mogą nie być dozwolone na pokładzie samolotu.
- Doradzam też, aby wziąć pustą butelkę - w strefie tranzytowej można napełnić ją smaczną, zimną darmową wodą. A jeśli do strefy kontroli bezpieczeństwa będzie kolejka - zachęcam do skorzystania z szybszego przejścia Fast Track - niewielki koszt pozwala zaoszczędzić sporo czasu - dodaje Anna Dermont.
***
Zobacz również: