Urodowe triki z PRL. Hity i kity
Epoka PRL dzisiejszym nastolatkom wydaje się tak odległa jak bitwa pod Grunwaldem, 40-latki znają ją głównie z opowieści rodziców i dziadków, a osoby starsze niejednokrotnie wspominają z rozrzewnieniem czasy, w których pomysłowość i patenty Polek i Polaków w każdej dziedzinie wzbijały się na szczyt kreatywności. Jak dbano wtedy o urodę i co z tych pomysłów możemy wykorzystać dziś?
Piwo, żółtka i ocet - czyli jak zadbać o włosy naturalnie
Podstawowe produkty, które były w każdej polskiej kuchni, idealnie nadawały się także do pielęgnacji włosów. Maseczka z jajek wpływała zbawiennie na kondycję włosów, pomagając zwiększać ich objętość, pozbyć się łupieżu i wzmocnić kosmyki. Także dziś fanki naturalnej pielęgnacji stosują prostą maseczkę z żółtek - wystarczy je roztrzepać i nałożyć na włosy na około 30 minut, a następnie spłukać chłodną wodą. Żółtka zawierają mnóstwo substancji odżywczych i białka, sprawiają, że przy regularnym stosowaniu, nawet zniszczone włosy nabierają dawnego blasku.
Płukanka z piwa zapewni blask i miękkość
Podobne właściwości wykazuje także piwo - zawiera ono białko słodu, chmielu oraz witaminy z grupy B, które wzmacniają włosy, dodatkowo zawarte w nim substancje regulują prace gruczołów łojowych. Amatorzy roślin doniczkowych wiedzą, że przetarcie liści wacikiem nasączonym piwem sprawia, że pięknie błyszczą. Nie inaczej jest z włosami - płukanki piwne przywracają im miękkość i blask.
Do takich zabiegów obecnie najlepiej wybrać piwo pszeniczne, niepasteryzowane, choć każde inne naturalne bez dodatków smakowych będzie także dobrym wyborem. Włosy po umyciu należy wypłukać w piwie wymieszanym z wodą w proporcjach 1:1 - takiej płukanki z piwa nie należy już spłukiwać, lecz pozwolić włosom wyschnąć. Zabieg płukania włosów piwem najlepiej stosować raz w tygodniu.
Płukanka z octu na łupież i przetłuszczanie
Ocet to jedyny produkt, który w czasach PRL-u dostępny był bez ograniczeń w każdym sklepie. Nie dziwi więc fakt, że oprócz używania go do pikli czy zimnych nóżek, zaradne panie domu odkrywały jego alternatywne zastosowania. Ocet ma kwaśne pH - pomaga zwalczyć łupież, swędzenie i przetłuszczanie się włosów, pielęgnując skórę głowy. Dodatkowo płukanka z octu przywraca włosom blask, wygładza je i pozwala pozbyć się z kosmyków resztek kosmetyków.
Ważne, aby nie stosować jej na przesuszone i mocno zniszczone włosy, gdyż może tylko pogorszyć ich stan. Podobnie jak w przypadku piwa, ocet należy wcześniej wymieszać z wodą. Nasze mamy i babcie stosowały ocet spirytusowy, obecnie warto sięgnąć po jabłkowy, który jest nieco delikatniejszy, ma też przyjemniejszy zapach. Aby przygotować płukankę z octu należy wymieszać go z wodą w proporcjach 1:1. Tak przygotowaną miksturą warto płukać włosy po umyciu, zostawiając następnie pasma do wyschnięcia bez dodatkowego spłukiwania. Płukankę z octu można stosować 1-2 razy w tygodniu, aby nie przesuszyć włosów.
Czytaj także: Jak naturalnie przyciemnić siwe włosy
Białko, spirytus salicylowy i drożdże, czyli sposoby na walkę z trądzikiem
Dziś idea zero waste przyświeca coraz większej liczbie osób, stając się swoistą modą, w PRL-u była zaś koniecznością, bo absolutnie nic w czasach wiecznego niedoboru nie mogło się zmarnować. Zatem po wykonaniu maseczki na włosy z żółtek, białek poza kulinariami, używano także do celów urodowych. Jedną z popularniejszych maseczek była ta mająca zwalczać trądzik i niedoskonałości. Maseczka z białka jaja kurzego popularna jest do dziś.
Jedno białko jajka zawiera mnóstwo protein, witamin i minerałów, w tym magnez i wapń. Aby przygotować oczyszczającą maseczkę do ubitego białka wystarczy dodać, znanego ze swych właściwości odżywczych i antybakteryjnych, miodu oraz działającego odkażająco i rozjaśniająco soku z cytryny (po łyżeczce). Całość wymieszać, nałożyć na twarz, zmyć ciepłą wodą po około 20 minutach. Ten znany z PRL-u sposób pozwala odżywić i oczyścić skórę i do dziś jest chętnie stosowany zamiast drogeryjnych maseczek.
Spirytus salicylowy na pryszcze? Absolutnie nie!
Innym patentem na pozbycie się pryszczy miało być przemywanie twarzy spirytusem salicylowym. Ten produkt był tani, ogólnodostępny i miał właściwości odkażające. Spirytus salicylowy to nic innego jak roztwór kawasu salicylowego w wodzie i alkoholu. Dlatego świetnie sprawdzi się jako środek do przemywania ran.
Przemywanie nim zmian skórnych, zwłaszcza tuż po wyciskaniu, miało przyspieszać ich gojenie, jednak powodowało przesuszanie skóry twarzy, co wiązało się ze zwiększoną produkcją sebum, a co za tym idzie zatykaniem porów i nasileniem zmian skórnych i ognisk zapalnych. Dziś wiemy, że trądzik może być spowodowany także zmianami hormonalnymi i jego leczenie powinno odbywać się głównie od wewnątrz. Dlatego nie polecamy przemywania pryszczy preparatami na bazie alkoholu. Dobrze dobrana pielęgnacja i leczenie pozwolą uniknąć konsekwencji w postaci głębokich blizn i przebarwień.
Drożdżowa bomba witaminowa
Kolejnym szeroko wykorzystywanym produktem pielęgnacyjnym były drożdże. Działają one odżywczo, regeneracyjnie i leczniczo. Bogate w witaminę B, prowitaminę D i mikroelementy sprawdzają się zarówno stosowane na zewnątrz w postaci drożdżowej maseczki, jak i od wewnątrz w postaci napoju. Aby przygotować maseczkę z drożdży należy około 25 g wymieszać z łyżką ciepłego mleka, a następnie nałożyć na twarz, pozostawić na około 25 minut i zmyć ciepłą wodą. Zabieg należy stosować 2-3 razy w tygodniu.
Regularnie można także popijać napój drożdżowy, który zbawiennie wpływa nie tylko na skórę ale także wzmocnienie włosów i paznokci. Aby w pełni wykorzystać zbawienne właściwości napoju z drożdży należy co drugi dzień popijać miksturę składającą się ze szklanki ciepłego mleka (może być roślinne), w którym rozpuszczamy łyżeczkę świeżych drożdży. Te sposoby pozwolą uzyskać zdrową i promienną skórę niewielkim kosztem.
Płyn do naczyń dobry na wszystko
Wybór kosmetyków w czasach PRLu nie był zbyt duży, jednak nie było problemów z kupieniem podstawowych środków służących pielęgnacji. Niekwestionowanym królem wielozadaniowości pozostawał jednak poczciwy płyn do naczyń. Zaskakujący może być fakt, że służył nie tylko, jak wskazywałaby nazwa, do mycia zalegających w zlewie talerzy i garnków.
Część osób używała go także do sprzątania oraz jako niezawodnego odplamiacza - do dziś polanie płynem tłustej plamy gwarantuje jej zniknięcie podczas prania. Ale płyn do naczyń zastępował także często mydło do rąk, służył do mycia ciała, podobno świetnie sprawdzał się jako szampon. Powiedzieć o nim, że poza wszystkimi innymi zastosowaniami, był także uniwersalnym kosmetykiem, to nic nie powiedzieć.
Jak widać patenty i pomysły z minionej epoki dziś, po chwilowym zachłyśnięciu się konsumentek drogeryjnymi produktami powoli wracają do łask. Część z nich warto wypróbować, choćby po to, by przekonać się jak łatwo można oszczędzić nie tylko czas, ale i pieniądze.
***
Zobacz także: