Urlop menstruacyjny: Fanaberia czy krok naprzód?
W polskim prawie pracy urlop menstruacyjny nie istnieje. Kobiety borykające się z bardzo bolesnymi miesiączkami, zazwyczaj naszpikowane tabletkami przeciwbólowymi, próbują normalnie wykonywać swoje obowiązki. Gdy lekarstwa nie pomagają, zmuszone są zgłosić się po L4. Bo chociaż okres to nie choroba, towarzyszące mu objawy potrafią być znacznie bardziej dokuczliwe niż przeziębienie czy grypa.
Urlop menstruacyjny to możliwość płatnego dnia wolnego z powodu menstruacji. Pomysł wprowadzenia go budzi wiele kontrowersji - nie tylko w Polsce, ale także za granicą. W naszym kraju to rozwiązanie nie jest powszechne, ale zdarza się coraz częściej. Firmy wychodzą naprzeciw oczekiwaniom kobiet i normalizując temat okresu, który do niedawna uważany był za tabu, ogłaszają nowe, wewnętrzne zasady pracy.
Chociaż urlop menstruacyjny wydaje się rozwiązaniem niezwykle nowoczesnym, to pojęcie znane jest już od dawna. Tego typu środki zostały wprowadzone w niektórych państwach Azji (Japonia rok 1947, Korea Południowa rok 2001). Stosują je także niektóre firmy we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Australii czy też we Francji.
Skąd biorą się kontrowersje dotyczące urlopu menstruacyjnego? Miesiączka nie jest uznawana za chorobę. Uważa się ją za fizjologiczny, czyli całkowicie naturalny proces, który zachodzi w kobiecym organizmie regularnie. Dlaczego zatem kobietom miałoby należeć się wolne?
Prywatne przedsiębiorstwa, które zdecydowały się na wprowadzenie urlopu menstruacyjnego zaznaczają, że rozwiązanie to nie jest fanaberią, czy też skrajnością, a jego powszechny brak wynika z przyzwyczajenia do patriarchalnej higieny pracy. Zaznaczają, że każda kobieta inaczej przeżywa miesiączkę i boryka się z innymi objawami towarzyszącymi.
Niektóre z kobiet w czasie okresu nie odczuwają większego dyskomfortu i funkcjonują względnie normalnie. Inne natomiast co miesiąc doświadczają intensywnego, pulsującego bólu w podbrzuszu. Zmagają się z obniżonym samopoczuciem, bólami głowy, obolałymi piersiami, a w skrajnych sytuacjach nawet mdleją czy wymiotują.
W Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych znajdują się dolegliwości związane z miesiączką. Oprócz endometriozy i adonemiozy widnieją tam takie pozycje jak pierwotny ból miesiączkowy czy wtórny ból miesiączkowy. Lekarze mają więc prawo wypisać L4, z powodu dokuczliwych objawów miesiączkowych. Nie zdarza się to jednak zbyt często. Dlaczego?
Urlop menstruacyjny ma podnieść komfort pracy kobiet i sprawić, że dolegliwości związane z miesiączkowaniem przestaną być bagatelizowane. Wielu pracodawców wychodzi także z założenia, że kobiety w czasie okresu nie są tak produktywne i nie mogą w pełni skupić się na obowiązkach. Jednodniowa przerwa ma sprawić, że nabiorą siły.
Czy pracodawca musi "tracić" na urlopach menstruacyjnych? Eksperci zaznaczają, że wprowadzenie dnia wolnego z powodu okresu może być korzystne z punktu widzenia firmy, zwłaszcza jeśli ta identyfikuje się jako pro feministyczna.
Jeśli odpowiednio przygotuje się strategię marketingową, na urlopie menstruacyjnym można skorzystać wizerunkowo. Dotyczy to głównie marek, które czynnie działają w mediach społecznościowych, poruszają tematy równościowe, wspierają ruch bodypositive i kreują tożsamość wrażliwą na potrzeby konsumentów.
Wprowadzenie urlopu menstruacyjnego najczęściej przestawiane jest jako krok, który ma pomóc kobietom. Nie każdy uważa jednak, że to rozwiązanie rzeczywiście przyczyniłoby się do wzrostu poziomu równouprawnienia. Głosy w tej sprawie są podzielone, a świadczyć o tym może dyskusja, która niedawno odbyła się we Francji.
W 2021 roku francuska firma Montpellier zadecydowała o wprowadzeniu urlopów menstruacyjnych. Zaprotestować postanowiły jednak niektóre organizacje feministyczne. Dziennik Le Parisien doniósł, że Celine Pique - rzeczniczka stowarzyszenia "Ozes le feminisme" określiła ruch Montpellier, jako wyjątkowo kontrowersyjny i niepotrzebny. Zdaniem działaczki jednodniowe zwolnienia nie sprawią, że sytuacja kobiet na rynku pracy stanie się korzystniejsza, a jedynie utwierdzą "stereotypy o kobietach, które sprowadzają je wyłącznie do ciała" i przedstawiają je jako płeć słabszą.
Spory wokół urlopów menstruacyjnych nie milkną. Gdy kolejna firma - w Polsce lub za granicą - wprowadza to rozwiązanie, w mediach pojawiają się skrajne opinie. Czy kompromis w tej sprawie jest możliwy? Jednym z rozwiązań byłoby wprowadzenie płatnego dnia wolnego, który nie nazywałby się urlopem menstruacyjnym i przysługiwałby zarówno mężczyznom, jak i kobietom.
***
Przeczytaj również:
Platynowy Jubileusz Elżbiety II. Królowa świętuje 70-lecie na tronie
Jak zachować się w restauracji? Kelnerka zdradza, czego nie toleruje obsługa
Zimowy jadłospis: Jak jeść, by nie przytyć?
Zobacz również: