Czy mężczyźni również padają ofiarą seksizmu?
- Nie zauważamy tego, że padamy ofiarą seksizmu ze strony kobiet. Bo tak nas wychowano, tak nas zaprogramowano. Proszę zauważyć, że cielesność mężczyzn już od najmłodszych lat jest bardzo naruszana - mówi w rozmowie z Interią seksuolog i psychoterapeuta Michał Pozdał.
Łukasz Piątek, Interia: Dlaczego, kiedy pada słowo "seksizm", kojarzymy je przede wszystkim w kontekście naruszenia praw kobiet, choć przecież ofiarami seksizmu mogą być również mężczyźni?
Michał Pozdał, seksuolog i psychoterapeuta: - Bo to kobiety jako pierwsze podniosły raban związany z seksizmem. Dzięki kobietom i feministkom zostało to w ogóle nazwane. A skoro to one zaczęły nagłaśniać ten problem, to kojarzony jest on głównie z nimi w roli ofiary.
Oczywiście seksizm może dotykać i dotyka również mężczyzn. Społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy ze skali tego zjawiska, a ono, jeśli chodzi o facetów, wciąż niestety narasta.
Miewa pan pacjentów, którzy mówią, że padli ofiarą seksizmu ze strony kobiet?
- Oczywiście. Z tym wyjątkiem, że nie używają słowa "seksizm". W indywidualnych terapiach pracuję głównie z mężczyznami, więc dobrze wiem, z jakimi problemami się zmagają. Na podstawie tego, co mówią, potrafię rozpoznać, że jednym z problemów, na który skarży się część z nich, jest właśnie seksizm. Ale jak już wspomniałem - panowie raczej szukają synonimów, chcąc o tym opowiedzieć.
Mężczyźnie nie przejdzie przez gardło "padłem ofiarą seksizmu", bo od małego wychowywani i traktowani są w sposób bardziej rygorystyczny niż płeć przeciwna? Przecież setki razy słyszeliśmy "nie obrażaj się jak baba" albo "chłopaki nie płaczą".
- Kwestia innego wychowania to jedno. Zupełna zgoda. Jednak dla mężczyzn nie jest to tak istotne, jak w przypadku kobiet. Nie oznacza to, że facet nie może poczuć się dotknięty zachowaniem seksistowskim. Po prostu, my sobie z tym lepiej radzimy - zarówno jeśli chodzi o ogólny pryzmat społeczny, jak i indywidualny.
Jeśli pacjent opowiada mi, że ktoś nazwał go grubasem, to owszem - zrobiło mu się przykro. Natomiast taka sytuacja nie zaburzy jego funkcjonowania. Kobiety na ogół reagują w tego typu przypadkach o wiele bardziej emocjonalnie.
Gdzie facetów najczęściej dotyka seksizm?
- Na wielu płaszczyznach. Choćby w pracy. Jeśli mężczyzna chodzi na siłownię, ma umięśnioną sylwetkę, to koleżanka z pracy bez skrupułów dotknie jego klatki piersiowej czy bicepsa, i powie, że jest świetnie umięśniony. Niech pan sobie teraz wyobrazi odwrócenie ról w takiej sytuacji. Prawdopodobnie mężczyzna, który dotknąłby kobiety w ten sposób, tego samego dnia wyleciałby z pracy i byłby seksistą.
- Problem w tym, że nam, facetom, to nie przeszkadza. Nie zauważamy tego, że padamy ofiarą seksizmu ze strony kobiet. Bo tak nas wychowano, tak nas zaprogramowano. Proszę zauważyć, że cielesność mężczyzn już od najmłodszych lat jest bardzo naruszana. Jeśli dziewczynka chciała się wysikać, to zakrywano ją ręcznikiem czy kocem. Kiedy wysikać się chciał chłopiec, mówiono mu - wystaw ptaszka i sikaj, przecież nie jesteś baba.
- Ponadto faceci są seksistowsko traktowani w łóżku. I to jest bardzo poważny problem. Gro moich pacjentów przytacza łudząco podobne do siebie sytuacje łóżkowe, gdzie kobieta otwartym tekstem jest w stanie powiedzieć mu prosto w oczy: "Mój były miał większego". I znowu - proszę znowu odwrócić role i wyobrazić sobie, nie chcę już nawet przytaczać słów, jakie ta kobieta mogłaby usłyszeć, jak ten mężczyzna zostałby odebrany. Byłby chamem, prostakiem, szowinistą i seksistą.
Kobieta może powiedzieć mężczyźnie w średnim wieku, który kupił sobie kolejne drogie auto sportowe, że tym samochodem leczy swoje kompleksy małego przyrodzenia. Ale nie spotkałem się, żeby ktokolwiek o kobiecie kupującej drogą torebkę powiedział, że robi to tylko dlatego, bo ma małe piersi...
- Otóż to. Kobiety mogą więcej, bo mają na to społeczne przyzwolenie. Śmieszkowanie z cielesności i seksualności mężczyzn jest na porządku dziennym i nikt nie zadaje sobie trudu, by zastanowić się, jakie to może nieść za sobą tragiczne konsekwencje.
- Jestem naprawdę przerażony, kiedy od pacjentów mających problemy z erekcją, słyszę historie, gdzie kobieta potrafi powiedzieć: "Albo wchodzisz, albo się ubieram".
O mężczyznach, którzy w łóżku są krótkodystansowcami również mówi się w formie dowcipów i również jest to przez ogół akceptowalne. Śmiejemy się z tego podczas oglądania filmów, skeczy kabaretowych itp.
- Przedwczesny wytrysk może upośledzić życie mężczyzny w każdym jego obszarze. Powoduje u mężczyzn ogromny wstyd, który spłycany jest społecznie do formy żartu. Znowu przytoczę pewien tekst, który często przewija się w opowieściach moich klientów. Panowie cierpiący na przedwczesny wytrysk spotykają się z komentarzami ze strony pań w stylu: "W jakiej dziś jesteś formie? Bo nie będę otwierała wesołego miasteczka na trzy sekundy". To jest przemoc! Tylko my tego tak nie nazywamy, bo nikt nam nie powiedział, że też mamy prawo tak to nazywać.
Takich przykładów jest zatrważająco dużo. Byłem kiedyś świadkiem kpin ze strony kobiet, które na plaży o mocno owłosionym panu mówiły między sobą - ciekawe czy przed wejściem do wody zdejmie sweter. Teksty o ciążowym brzuszku u mężczyzn zna chyba już każdy.
- Od pewnego czasu pojawia się coraz więcej kampanii społecznych, gdzie przedstawiane są osoby z nadwagą, z różnymi niedoskonałościami. I akceptacja siebie jest oczywiście bardzo ważna. Natomiast w tych kampaniach w dużej mierze występują przede wszystkim kobiety. To one mają prawo do ciałopozytywności, ale mężczyzna już nie. O kobiecie, która ma rubensowskie kształty nikt nie ośmieli się żartować, bo nie ma na to społecznego przyzwolenia. A facet z brzuszkiem? Przecież nic mu się nie stanie, jeśli powiemy o nim "misiaczek". W końcu to "chłop"...
Trudno zmienić świadomość społeczeństwa, skoro tak bardzo powszechne stało się przedstawianie tego "misiaczka", nie jako człowieka, który ma uczucia, ale w formie pluszowej maskotki. Nie muszę daleko szukać. Obecnie w telewizji wyświetlany jest spot reklamowy jednej z bardzo znanych sieci marketów budowlanych. Na końcu tej reklamy pracownik marketu mówi do mężczyzny z nadwagą, że pomoże wybrać mu kabinę prysznicową. I wówczas wtrąca się partnerka tego mężczyzny, dodając złośliwie: "Tylko taką większą".
- Dopóki nie będziemy alarmować, że to przekroczenie pewnych granic, to nic się nie zmieni. Niestety sami często przykładamy rękę do tego, by tak nas przedstawiano i traktowano. Boimy się, że jeśli zwrócimy kobiecie uwagę, że zachowuje się w stosunku do nas seksistowsko, to staniemy się obiektem żartów również ze strony kolegów. Bo przecież my musimy być męscy, rycersko znosić różne upokorzenia, mieć do siebie dystans. Najbardziej absurdalne jest to, że nasz głośno wyrażony sprzeciw na ogół odbierany jest jako przejaw naszej słabości.
- Wspomniał pan o środkach masowego przekazu, które powielają te chore zachowania w stosunku do mężczyzn. W bardzo znanym swego czasu serialu "Bridgetonowie" jest pokazana scena, gdzie kobieta ujeżdża mężczyznę, bo chce zajść w ciążę. On jednak nie chce mieć dziecka. I kiedy facet próbuje przerwać stosunek, jego partnerka siłowo zmusza go do wytrysku. To jest gwałt! Nazywajmy rzeczy po imieniu. A jak zostało to pokazane w serialu? Jako zabawną scenkę łóżkową.
Jeśli chcemy, że społeczeństwo poważnie podchodziło do tematu seksizmu ze strony kobiet, to sami powinniśmy o to walczyć, bo nikt za nas tego nie zrobi? Osobiście uważam, że to się jednak nigdy nie wydarzy.
- Również jestem pesymistą. Nasze granice są bardzo często przekraczane, ale sami jesteśmy tak nauczeni, że tych granic u siebie nie zauważamy. Wychowano nas w narracji, że nie mamy i może co gorsze - nie powinniśmy mieć dostępu do naszego emocjonalnego świata. I w bardzo wielu sytuacjach jest nam przykro, ale nie możemy o tym głośno mówić, bo przecież pocieszenia szukamy w piwku czy skręcie. I wtedy nam już nie jest przykro. Jest nam wszystko jedno. Nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy aż tacy źli.