Drożyzna, tłumy i kolejki na jarmarkach świątecznych. "Istny cyrk". Oto co uczestnicy sądzą o tegorocznych imprezach
Jarmarki świąteczne ruszyły pełną parą. Jak co roku wywołują skrajne emocje wśród odwiedzających, którzy skarżą się na wysokie ceny, które nie zawsze idą w parze z jakością, tłumy, a także złą organizację. Postanowiliśmy odwiedzić jarmarki świąteczne w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu, aby sprawdzić tegoroczne ceny, a także przekonać się, jakie są odczucia ich uczestników.
Spis treści:
Warszawski Jarmark Bożonarodzeniowy 2023. "Miało być full wypas, a nie było ani full, ani wypas"
Coroczny Jarmark Bożonarodzeniowy w Warszawie wystartował 24 listopada i będzie trwał do niedzieli 7 stycznia 2024 roku. W ustawionych na Barbakanie drewnianych stoiskach sprzedawane są nie tylko świąteczne ozdoby i wyroby artystyczne, ale i tradycyjne przysmaki polskiej kuchni, a także grzane wino.
Przyjrzyjmy się więc cenom. Dużą popularnością na jarmarku w Warszawie cieszą się oscypki. Za mały serek na ciepło zapłacimy 8 zł, a za duży 15 zł. Jednakże serki podawane są bez dodatków, a za żurawinę musimy dopłacić 1 zł.
Idąc kawałek dalej, znajdziemy dość spore stoisko ze swojskim jedzeniem. Zjemy tam między innymi:
- pajdę chleba ze smalcem lub masłem czosnkowym - 20 zł,
- pajdę full wypas na ciepło ze smalcem lub masłem czosnkowym - 30 zł,
- ziemniaki z pieca - 20 zł,
- kiełbasę z grilla - 30 zł.
Jak jednak twierdzi jeden z uczestników jarmarku, cena na tym stoisku jest mocno zawyżona:
- Wziąłem sobie pajdę chleba "full wypas" z kiełbasą i cebulą. Miało być full wypas, a nie było ani full, ani wypas. Dostałem jedną skibkę niezbyt świeżego chleba, nałożyli mi na nią górę cebuli i może ze trzy znikome kawałki kiełbasy. W smaku była całkiem okej, ale zdecydowanie za dużo cebuli, no i chleb pod koniec dnia był już nie za świeży — mówi nam pan Rafał, mieszkaniec Warszawy.
Na warszawskim jarmarku dostaniemy też zapiekanki w cenie 30 złotych za opcję standard, czyli z dodatkami warzywnymi do wyboru (m.in. z kukurydzą, rukolą, papryką konserwową), oraz za 35 wersję premium, czyli z mięsem (szynką, boczkiem lub pepperoni). Zapiekanki są dość sporych rozmiarów, z pewnością dużo większych niż pajda chleba, którą kupimy w tej samej cenie.
Najdłuższa kolejka stoi do stoiska z grzanym winem. Za małe wino w rozmiarze 150 ml zapłacimy tam 15 zł, średnie, czyli 250 ml to koszt 25 zł, natomiast za duże wino w kubku o pojemności 400 ml zapłacimy 35 złotych. Grzańce na jarmarku w Warszawie podawane są w jednorazowych papierowych kubeczkach.
Jarmark na Barbakanie jest dość wąski i brakuje tam miejsc, przy których możemy na spokojnie zatrzymać się, by zjeść lub wypić coś ciepłego. Druga część jarmarku znajduje się na Rynku Starego Miasta. Tam wokół Pomnika Syrenki ustawiono lodowisko, a także kilka drewnianych stoisk, w których serwowane są ciepłe napoje w tym grzańce. To z pewnością lepsze miejsce na napicie się czegoś ciepłego.
Trzeba przyznać, że w porównaniu z jarmarkami w miastach takich jak Kraków czy Wrocław, Warszawski jarmark nie został przygotowany ze szczególnym rozmachem. Poza tym turyści odwiedzający Warszawę pod koniec listopada i na początku grudnia byli rozczarowani brakiem iluminacji. Jak poinformowano na oficjalnym instagramowym profilu Warszawy, choinka znajdująca się na Placu Zamkowym ma zostać zapalona dopiero 7 grudnia. Jeden z internautów wyraził swój żal, pisząc:
Właśnie odwołaliśmy przyjazd do Warszawy i straciliśmy dużo kasy. Jesteście niepoważni, by wczoraj ogłaszać, że dopiero 7.12 odpalacie oświetlenie. Jedziemy do Berlina, a Warszawie dziękujemy
Zobacz również: Polskie miasto w czołówce rankingu CNN. Jarmark świąteczny jednym z najlepszych na świecie
Betlejem Poznańskie na Placu Wolności. "Bardzo drogo, ale też jedzenie nie było złej jakości"
Kolejnym miastem, które odwiedziliśmy, był Poznań. W stolicy Wielkopolski na odwiedzających czekają dwa jarmarki - Betlejem Poznańskie na Placu Wolności oraz Jarmark Świąteczny na Targach, który znajduje się obok Dworca Głównego.
My odwiedziliśmy Betlejem Poznańskie, które wystartowało już 18 listopada i potrwa do 7 stycznia. Na Placu Wolności znajdziemy wiele atrakcji, w tym kultowy już diabelski młyn, karuzele dla dzieci, a także scenę, na której przez cały grudzień odbywać się będą różnorodne wydarzenia kulturowe, w tym spektakle świąteczne i koncerty.
Zarówno mieszkańcy, jak i turyści bardzo chwalą poznański jarmark za atmosferę:
- Wizualnie bardzo ładnie, sporo światełek i fajny klimat. Z minusów - wiadomo ceny, bo rzeczywiście są dość wysokie, ale jak patrzyłam, to do 90 proc. gastro miejsc były kolejki, więc ludzie narzekają, ale ostatecznie i tak kupują - wypowiedziała się dla nas Olga, mieszkanka Poznania.
Na pierwszy rzut oka możemy zauważyć, że ceny na jarmarku w Poznaniu są nieco niższe niż w Warszawie. Za porcję bigosu z chlebem zapłacimy 25 zł. Ziemniaczki smażone kosztują 12 zł. Za ciepłe oscypki z grilla z żurawiną zapłacimy 7 zł, natomiast z boczkiem - 9 zł.
Jarmark w Poznaniu zasłynął w ostatnim czasie z "szaszłyków Swarovskiego", za których 100 g zapłacimy 16,90 zł. Szaszłyki są dość duże i ważą około 300 g, dlatego ich ceny niekiedy zaskakują kupujących.
- Za dwa szaszłyki razem z dodatkami zapłaciliśmy 126 złotych. Cenowo nie warto, ale pewnie wybierzemy się tylko raz na ten jarmark, więc czemu nie? - powiedział nam Filip, uczestnik jarmarku.
Ania, która przyszła z nim dodała:
- Bardzo drogo, ale też jedzenie nie było złej jakości. Szaszłyki były dość smaczne, a kurczak był miękki.
Filip i Ania skusili się również na grzane wino:
- Winko jest dobre, takie jak rok temu, tylko szkoda, że dostaliśmy zeszłoroczne kubeczki.
Grzaniec na poznańskim jarmarku serwowany jest w okazjonalnych kuflach, które co roku mają inny design. Trzeba za nie zapłacić dodatkowo kaucję o wysokości 20 złotych. W tym roku, ku rozczarowaniu uczestników, niektóre napoje podawane są w zeszłorocznych kuflach. Jak się jednak okazuje, powstały też tegoroczne kubki, jednak częściej podawany jest w nich likier jajeczny, który kosztuje 20 złotych, czyli o 2 zł więcej od grzańca. Oprócz klasycznego świątecznego czerwonego grzańca, na Placu Wolności możemy dostać również grzaniec biały i różowy - wszystkie w cenie 18 zł.
Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu. "Istny cyrk"
Ostatnim jarmarkiem, na który postanowiliśmy zajrzeć, był ten we Wrocławiu. Zdecydowanie cieszy się on największą popularnością wśród turystów i nietrudno się temu dziwić. Na odwiedzających czekają tam takie atrakcje jak: trzypoziomowy domek, z którego możemy podziwiać panoramę jarmarku, świąteczny tor przeszkód dla dzieci, a także "Bajkowy Lasek" z atrakcjami dla rodzin, kolejką górską oraz drewnianym domkiem z tarasem.
Jarmark w godzinach wieczornych jest absolutnie oblegany. Ciężko nawet przedostać się z jednej strony Rynku na drugą, a o miejscu na spokojne zjedzenie lub wypicie czegoś możemy zapomnieć.
- Często słyszeliśmy, że jarmark we Wrocławiu jest najlepszy w całej Polsce, no więc przyjechaliśmy. Faktycznie, jeśli chodzi o dekoracje, wielkość, no i różnorodność jedzenia jest super. Problem w tym, że naprawdę ciężko czymkolwiek się tu cieszyć, bo jest tu tyle ludzi, że wszystkiego się odechciewa - stwierdziła pani Katarzyna, która przyjechała na jarmark ze swoim partnerem Mateuszem.
Wysoka popularność jarmarku we Wrocławiu spowodowała znaczny wzrost cen noclegów w tym mieście w weekendy.
- Na jarmark przyjechaliśmy z Łodzi. Chcieliśmy zostać we Wrocławiu na cały weekend, pozwiedzać, miło spędzić czas, no i nacieszyć się atmosferą świąt. Jak zobaczyliśmy ceny noclegów, od razu zmieniliśmy zdanie. Za pokój w centrum zapłacilibyśmy około 1500 złotych za noc. To gruba przesada, dlatego wracamy dziś późnym wieczorem - wyznał nam pan Mateusz.
Ceny na jarmarku świątecznym we Wrocławiu są również dość wysokie. Jednakże co wyróżnia go na tle innych miast, to naprawdę duży wybór. Znajdziemy tam stoiska z kuchnią gruzińską, specjałami kuchni orientalnej, cynamonkami z różnymi dodatkami, no i tradycyjnie kuchnią polską.
Odwiedziliśmy więc jeden z takich straganów. Ku naszemu zaskoczeniu zwykła pajda chleba ze smalcem kosztuje 22 zł. Za wszelkie dodatki musimy już dopłacić:
- kiełbasa - 5 zł,
- cebula - 4 zł,
- ogórek - 4 zł,
- pomidor - 5 zł,
- szczypiorek - 5 zł.
- Kupiłem pajdę z kiełbasą, cebulą i ogórkiem. Zapłaciłem 35 złotych. Nie dziwię się, bo co roku na jarmarkach są takie ceny. Czy warto? Oczywiście, że nie, ale skoro już tu jestem, a na taki jarmark idzie się może raz lub dwa w miesiącu, no to myślę, że nie ma co oszczędzać - powiedział nam mieszkaniec Wrocławia.
Również i we Wrocławiu zjemy szaszłyki, jednak tam sprzedawane są one na sztuki. Za szaszłyka wieprzowego należy zapłacić 49 zł, czyli jest jednak nieco taniej niż w Poznaniu. W tej samej cenie dostaniemy też golonkę. Z kolei za 300 g bigosu, czy też 250 g kaszanki zapłacimy 25 złotych.
We Wrocławiu mamy też szeroki wybór grzańców w dobrej cenie. Za świąteczny grzaniec zapłacimy 15 zł, jednak musimy pamiętać o kaucji za kubek. Niestety mimo dużego wyboru smak grzańca nie dorównuje temu sprzedawanemu na jarmarku w Poznaniu. Jest on mocno kwaskowy i dużo mniej aromatyczny. W godzinach wieczornych problemem staje się również znalezienie miejsca, gdzie ów grzaniec moglibyśmy spokojnie wypić.
- Chcieliśmy wejść na taras na piętrze drewnianego domku, w którym sprzedają wino grzane. Zatrzymał nas tam ochroniarz, mówiąc, że piętro jest pełne i musimy zaczekać, aż ktoś zejdzie. Staliśmy tam z 15 minut, zdążyliśmy już wypić nasze grzańce, a i tak nie dostaliśmy się na górę. Istny cyrk - stwierdziła Natalia, uczestniczka jarmarku.