Dziecko zjadło bułkę za 33 grosze. Do Biedronki przyjechała policja!

W Rzeszowie, w jednym ze sklepów sieci Biedronka doszło do zaskakującej sytuacji. Dziecko zjadło bułkę za 33 grosze, a pracownicy sklepu postanowili ukarać jego mamę i wezwali policję. Jak zareagowali funkcjonariusze i jak dziś tłumaczy się z całej sprawy Biedronka?

W jednym ze sklepów sieci Biedronka doszło do zaskakującego zdarzenia
W jednym ze sklepów sieci Biedronka doszło do zaskakującego zdarzenia123RF/PICSEL

Kontrowersyjną sprawę, która miała miejsce w sklepie sieci Biedronka przy ulicy Witolda w Rzeszowie opisała "Gazeta Wyborcza". Mama trójki dzieci wybrała się z nimi do sklepu na zakupy - nie miała innego wyjścia, ponieważ szkoły i przedszkola były tego dnia zamknięte.

Dzieci były bardzo grzeczne. Przy dziale z pieczywem wzięły po jednej bułce, nawet nie zauważyłam, jak zaczęły je podjadać. Przy kasie z kasjerem jednej bułki już nie było i zapomniałam powiedzieć o niej. W normalnym sklepie, gdyby ktoś to zauważył, to by mi powiedział

- relacjonowała swoją pechową wyprawę do sklepu mama dzieci, pani Justyna.

Niczego nieświadoma kobieta spokojnie wyszła ze sklepu i zaczęła pakować zakupy do auta. To wtedy pojawiło się koło niej dwóch mężczyzn z obsługi sklepu i spytało o paragon oraz ilość zakupionych bułek.

Wtedy okazało się, że za jedną nie zapłaciłam. Czy chcieli, żebym poszła do kasy za nią zapłacić? Nie. Poinformowali mnie że, oni muszą słuchać kierownika i żebym za nimi poszła. A ja głupia poszłam. Kierownik stwierdził, że on musi słuchać przełożonych i musi wezwać policję

- opowiedziała kobieta.

Dziecko zjadło w sklepie bułkę za 33 grosze. Oto, co zrobiła policja!

Jak się okazało, pracownicy sklepu nie żartowali i już chwilę później do sklepu przyjechał radiowóz na sygnale. Na szczęście, gdy policjanci dowiedzieli się, że dziecko zjadło bułkę za 33 grosze, podeszli do sprawy z dużym zrozumieniem, a nawet humorem i zastosowali wobec kobiety jedynie pouczenie.

Pani Justyna zastanawiała się także, jak to możliwe, że pracownicy sklepu tak szybko odnotowali brak jednej bułki, skoro ona nie zauważyła, że dziecko zdążyło ją zjeść.

Jestem pewna, że siedzą tacy dwaj przed monitoringiem i chcąc się wykazać skutecznością, celują w taki przypadek jak mój. Czyli kobieta z dziećmi, zaaferowana zakupami i dziećmi

- stwierdziła.

Jak na całą sprawę zareagowała sieć Biedronka? Jan Kołodyński, menedżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka zadeklarował na łamach Gazety Wyborczej że... doszło po prostu do niefortunnej pomyłki w ocenie okoliczności:

W tej sytuacji zabrakło zrozumienia okoliczności sprawy, co możemy wytłumaczyć jedynie młodym stażem pracownika, który podjął błędne decyzje. Wyciągniemy z tego wnioski na przyszłość i dlatego przygotowaliśmy dodatkową informację przypominającą personelowi, jak powinno się prawidłowo rozwiązywać tego typu sytuacje. Tak, aby nie dochodziło do nich w przyszłości. Dodatkowo zaproponowaliśmy klientce spotkanie, aby ją osobiście jeszcze raz przeprosić i zapewnić o tym, że doszło w tym przypadku do niefortunnej pomyłki w ocenie okoliczności

- powiedział.

Zobacz również:

Zdanowicz pomiędzy wersami. Odc. 40: Michał SzczygiełINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas