Gdy cenny przedmiot ląduje w śmietniku. Tomasz: "Byłem bliski załamania. Smród i ciemno"
- Jak wróciłam, od razu zobaczyłam po nim, że coś jest nie tak. Stał nad tym pustym stołem cały blady. Pyta: "Gdzie dokumenty ze stołu?" - opowiada Arleta. Gdy zorientujemy się, że do kontenera ze śmieciami trafiła ważna lub cenna dla nas rzecz, jesteśmy w stanie zrobić niemal wszystko, łącznie z "nurkowaniem" wśród odpadków.
Spis treści:
Pomylisz się - nurkujesz w śmietniku
Ta sytuacja spotkała większość z nas przynajmniej raz w życiu. Ważne, cenne lub pamiątkowe rzeczy wyrzucone do domowego kosza na śmieci to jeszcze nie koniec świata, ale wszystko komplikuje się, gdy okazuje się, że worek z odpadkami, w którym wylądował ważny przedmiot, trafił już do kontenera, lub – co gorsza – na wysypisko. Oto kilka historii o tym, jak z powodu splotu dziwnych przypadków trzeba było "nurkować" w śmietniku w poszukiwaniu ważnych dokumentów, kluczyków do auta, biżuterii i innych przedmiotów. Jesteśmy zdolni ubrudzić się, zwalczyć paniczny strach i obrzydzenie, by odzyskać cenne dla nas rzeczy.
Zobacz również:
Monika: nakładka warta kilka tysięcy zł wśród chusteczek
Monika, 37-letnia pracownica jednego z urzędów w woj. lubuskim, niedawno zakończyła leczenie ortodontyczne. Po zdjęciu aparatu otrzymała od specjalisty zalecenie, by nosić nakładkę na zęby, którą może zdejmować jedynie podczas jedzenia i picia. - W ciągu tego miesiąca ta historia zdarzyła się już dwa razy i dwa razy prawie dostałam na głowę - rozpoczyna opowieść. - Późnym popołudniem zaległam na kanapie przy serialu. Miałam ochotę coś przegryźć, zdjęłam nakładkę i zawinęłam ją w chusteczkę higieniczną, którą położyłam na stole. Dodam, że miałam wtedy lekki katar, bo byłam przeziębiona. Mój partner, Tomasz, wybierał się wieczorem na siłownię. Powiedział, że po drodze wyniesie śmieci. Jak byłam w łazience, słyszałam, jak zabiera worek, krzyczy "Pa!" i wychodzi.
Wróciłam do pokoju i zamarłam. Na stole pusto - wszystkie chusteczki wyrzucone, też ta z nakładką na zęby wartą kilka tysięcy złotych! Pobiegłam zajrzeć pod zlew. Tak jak myślałam. Chustki wrzucił do worka, który niósł do wiaty śmietnikowej. Wybiegłam tak, jak stałam z latarką i szukałam w kontenerze pod blokiem najpierw worka, który by wyglądał jak nasz, a potem tej najważniejszej chusteczki. Musiałam wyglądać jak wariatka, obiema rękami szukając worka, a w zębach trzymając latarkę. Udało się, ale ręce myłam kilka razy. Ta historia, dokładnie identyczna, powtórzyła się mniej więcej po tygodniu. Od tamtej pory nie zawijam już nakładki w chusteczki. Palpitacje serca w tym śmietniku w ciemnościach zapamiętam do końca życia - kończy.
Tomasz: rzut kluczami za 3 punkty
43-letni specjalista od projektów unijnych Tomasz, również zapamiętał pewien nieprzemyślany, ale wyjątkowo celny rzut, który wykonał podczas manewru wrzucania worka ze śmieciami do kontenera pod swoim blokiem. - Bardzo się spieszyłem, bo byłem umówiony na ważne spotkanie. Byłem w totalnym niedoczasie, ale wychodząc, stwierdziłem, że po drodze wyniosę śmieci, bo aż się wysypywały. Otworzyłem bramę altany. Myślami byłem już dawno na spotkaniu, więc nie zwróciłem uwagi na to, co robię. Rzuciłem worek bez wchodzenia do środka. Sęk w tym, że worek i klucze były w tej samej dłoni. Zamachnąłem się i poszło! Śmieci razem z kluczami. Rzut za 3 punkty i 40 minut spóźnienia na umówione spotkanie służbowe. O ile worek wylądował na wierzchu, klucze wpadły w szczelinę między odpadkami. Byłem bliski załamania, kiedy zaglądnąłem do środka. Smród, ciemno, a ja worek po worku wyjmowałem wszystko, dopóki nie dojrzałem kluczy. Były prawie na dnie. Udało się, ale miałem wrażenie, że te wszystkie zapachy na mnie zostały. Oczywiście spóźniłem się, ale rozładowałem atmosferę, opowiadając o nurkowaniu w odpadach, także uszło mi to płazem. Teraz pilnuję, żeby zawsze klucze mieć w kieszeni lub drugiej ręce, gdy wyrzucam śmieci. Ten zapach chodzi za mną do dziś - kończy.
Arleta: dokumenty z danymi osobowymi w zsypie
Przedstawicielka handlowa Arleta, mieszka w wieżowcu, na ostatnim piętrze. O ile ceni sobie widoki z okna i brak nachalnych domokrążców, o tyle zsyp i brak swobodnego dostępu do kontenera, który jest zamykany przez dozorcę budynku, już niekoniecznie. - Pamiętam jak mój mąż, w poprzedniej pracy czasem musiał zabrać do domu robotę papierkową. Siedział przy stole i rozkładał sobie kartki na różne kupki. Część zawsze była do wyrzucenia, bo były to jakieś nieważne kopie. Któregoś razu już kończył i wychodził z pokoju, więc zapytałam, czy to co jest na stole jest do wyrzucenia. On odkrzyknął, że tak, więc dorzuciłam je do worka i wszystko zrzuciłam do zsypu. Jak wróciłam, od razu zobaczyłam po nim, że coś jest nie tak. Stał nad tym stołem cały blady. Pyta: "Gdzie dokumenty ze stołu?" i mówię mu, że przecież pytałam i że wywaliłam. Okazało się, że były tam bardzo ważne dane osobowe i wyliczenia i że on musi je odzyskać. Następnego dnia wcześnie rano dobijaliśmy się do dozorcy, bo tylko on miał klucz do pomieszczenia z kontenerami i grzebaliśmy w śmieciach. Najpierw musieliśmy namierzyć nasz worek a potem go rozerwać i wyjąć pomięte dokumenty. Udało się. Podobna sytuacja była, gdy to on wyrzucił moje świeżo odebrane od kuriera ubrania, które zostawiłam w przedpokoju w pudełku. Uznał, że skoro stoją wśród kartonów do wywalenia, to ten też powinien się tam znaleźć. I znowu scenariusz: dozorca, klucze, grzebanie w odpadach. Oby nigdy więcej - podsumowuje Arleta.
Kluczyki od auta znalezione na wysypisku śmieci
Ciekawa sytuacja miała miejsce w Zielonej Górze. Gazeta Lubuska opisała jakiś czas temu sytuację, w której to pewna rodzina przypadkiem wyrzuciła razem ze śmieciami kluczyki od auta, a kolejnego dnia mieli wyjechać na opłacony już wyjazd wakacyjny. W niedzielę o godzinie 23:00 udało się zrozpaczonym zielonogórzanom dodzwonić do prezesa Miejskiego Zakładu Komunalnego z prośbą o pomoc w odnalezieniu kluczyków, bo, jak się okazało, zawartość kontenerów znalazła się już na wysypisku śmieci. Dzięki zaangażowaniu pracowników, kluczyki udało się (nie bez trudu) odnaleźć. Przy okazji okazało się, że telefonów od ludzi, którzy przypadkiem wyrzucili rodzinne pamiątki, biżuterię czy nawet pieniądze, było więcej niż byśmy przypuszczali.
A czy wam zdarzyło się wyrzucić do śmietnika coś, co nigdy nie miało się tam znaleźć?